Po zwiedzaniu zmęczeni usiedliśmy w kawiarence aby napić się kawy.
- To mówcie skąd się znacie ? - zaczął Drzyzga.
- Poznaliśmy się w szpitalu. - wyjaśnił Zbyszek.
- I ?- dociekał Igła.
Westchnęłam.
- Ja leżałam w szpitalu po przeszczepie serca - chłopaki spojrzeli na mnie z szokiem - No tak mam nowe serce od prawie roku. Pewnego dnia zawitał do mnie on - pokazałam palcem na Zbyszka.
- Ej wiesz,że palcem się nie pokazuje ?!- oburzył się.
- Dobra dobra...- zaczęłam i dalej opowiadać o tym jak się poznaliśmy.
- Ładna historia. Książkę by można było napisać. - zachwycił się Konarski.
- Taa...ale nie ma końca. Co napisać, że dalsze ich losy toczyły się na treningach w Spale i tworzyli parę przyjaciół ? - spojrzałam na niego z ukosa.
- No dobra, może jeszcze nie pisz tej książki, zobaczymy jak się potoczą wasze losy. I jak będziesz miała góra 60 lat to napiszesz ją w postaci takiego jakby pamiętnika. - uśmiechnął się dumny ze swojego pomysłu.
- Może. Zobaczymy. Ale jak się ją zdecyduje napisać i wydać to będzie ona z dedykacja dla ciebie. - posłałam mu całusa.
- Och...- zachwycił się- będę zaszczycony. - uśmiechnął się a reszta zaczęła się śmiać.
- Nie wiem kto to będzie czytał..- odezwał się ten jełop, Kurek.
- Weź Kuraś ustaw się prostopadle do ściany, weź szybki rozbieg i zdrzemnij się trochę bo dobranocka dopiero o 19.
- Twoje teksty są tak zjechane jak sandały Mojżesza ! - odwdzięczył mi się.
- Sorry, mówiłeś coś ? Bo przez chwilę miałam cię w dupie. - i tym tekstem go zgasiłam. Choć nie na długo.
Po powrocie do ośrodka do mojego pokoju wpadł Bartman.
- Czego twoja dusza pragnie ? - spojrzałam na niego, odrywając wzrok od laptopa.
- Mam pomysł jak utrzeć nosa Kurasiowi !
Aż się podniosłam i kazałam mu usiąść obok.
- Mów. - Bartman powiedział mi jaki ma plan. I muszę przyznać, że całkiem niezły. Postanowiłam ten dowcip zrobić dopiero jutro.
Czas do kolacji spędziliśmy rozmawiając sobie. Na kolacji byli już wszyscy zawodnicy. Poznałam wszystkich zawodników jak i cały sztab.
6 maja 2014r-Spała
Rano wstałam i przed śniadaniem skoczyłam jeszcze do pobliskiego sklepu i kupiłam pudełko lodów śmietankowych i smalec.Wszystko zaniosłam do pokoju i wsadziłam do lodówki a sama zeszłam na stołówkę.
- Cześć panowie. - przywitałam się i przysiadłam się do stolika Zbyszka, Miśka, Pita i Konara.
- Co jemy ?
- Kakao, mleko, płatki, kanapki z dżemem lub szynką, herbata, pomidor, ogórek. - objaśnił mi Pit.
- Dzięki. - ja wybrałam zestaw kakao i kanapki z dżemem.
Jedząc śmialiśmy się z opowiadań chłopaków, co się działo wcześniej na zgrupowaniach. Po śniadaniu razem ze Zbyszkiem opróżniliśmy pudełko lodów. Część przekładając do miseczki i chowając znów do lodówki. Później do pustego pudełka przełożyliśmy smalec.
- To teraz jak mu to dać ? - zastanawiał się Zibi.
- Ja mu zaniosę. - wstałam i wzięłam pudełko.
- Serio ? - zdziwił się.
- Tak.
I z pudełkiem "lodów" pomaszerowałam do pokoju Kurka i Nowakowskiego. Zapukałam i nie czekając na zaproszenie weszłam.
- Cześć.
- Co chciałaś ?
- Sam jesteś ? Gdzie Pit ?
- Wyszedł i poszedł a co ?
- Nie nic. Mam dla ciebie lody.
- Dla mnie ? - zdziwił się.
- No tak. Kupiłam dwa pudełka a że mnie już jest nie dobrze po jednym to przyniosłam tobie.
- Czemu akurat mnie ? Nie mogłaś iść do kogo innego ?
- Do ciebie miałam najbliżej . To jak bierzesz ? Śmietankowe.
- Jasne że biorę. Oddam ci kasę, poczekaj.
- Nie nie trzeba. Serio. Smacznego. - uśmiechnęłam się i czym prędzej opuściłam pokój siatkarza.
Niczym tornado wpadłam do pokoju Zbyszka i Kubiaka.
- I jak wziął ? -pokiwałam twierdząco głową.
- Co kto wziął ? - spytał Kubi. Opowiedzieliśmy mu o kawale jaki wywinęliśmy Kurasiowi.- Wy to jednak stuknięci jesteście.- powiedział ze śmiechem.
Po kilku minutach rozległ się krzyk na korytarzu.
-ELKAAAAA!!!!!
Oho, Kuraś skosztował lodów. Z powagą na twarzy wyszłam na korytarz a za mną dwójka siatkarzy.
- Czego się drzesz ?
- Drze to się stare prześcieradło.
- To czego krzyczysz ?
- Normalna jesteś ?
- Wydaje mi się że tak.
- To proszę zjedz łyżeczkę tych lodów. - podsunął mi pod nos pudełko lodów.
- Sorry Bartek ale tak jak ci już mówiłam jest mi nie dobrze od nich.
- Wyobraź sobie, że to nie lody a smalec.
- Naprawdę ?
- Weź nie udawaj, że nie wiedziałaś.- gdyby to był jakiś film animowany to Bartkowa twarz byłaby cała czerwona i z uszu buchała mu para. Jedyne co zdołał wydusić to:
- Żmija.
- Padalec.- z uśmiechem na ustach wróciłam do pokoju atakującego i przyjmującego.
O 11 zeszliśmy na trening siłowy. Siłownia to coś co kocham. Przed chorobą byłam częstym bywalcem na jednej z łódzkich siłowni. Później to musiałam niestety odpuścić.
- Trenerze czy ja mogłabym z nimi poćwiczyć ?
- Ela no nie wiem...twoje serce .
- Ale naprawdę nic mi nie będzie, tylko trochę sobie potruchtam na bieżni.
- Okej ale jakby się coś działo tu mów. - pogroził mi palcem, niczym ojciec.
- Tak jest.- uśmiechnęłam się i podziękowałam.
Podeszłam do bieżni ustawiłam ją odpowiednio i ze słuchawkami na uszach zaczęłam biegać.
Po treningu idąc do ośrodka powstał mi w głowie tekst na melodie piosenki Bajmu "Biała armia".
- Ej Kurek !- krzyknęłam.
- Czego ? - warknął.
- Mam dla ciebie piosenkę, chcesz posłuchać ? - spytałam, gdy podeszłam do niego.
- No dawaj.- zaciekawieni siatkarze przybliżyli się do nas.
- Słuchaj - i zaczęłam śpiewać - "Jesteś cwelem, białym śmierdzielem. Nosisz spodnie, więc je pierz."- zawyłam i ze śmiechem ruszyłam biegiem do pokoju. Chłopaki zaczęli bić mi brawo i się śmiać.
- Zabije, no zabije. - krzyczał Bartek biegnąc za mną.
Z dzikim śmiechem wpadłam do pokoju i zamknęłam je za sobą. Osunęłam się po drzwiach i dalej się trzęsłam ze śmiechu.
- Elka cholero otwieraj. - walił do drzwi Bartek.
Nie mogłam mu odpowiedzieć bo się śmiałam. Po kilku minutach stania i krzyczenia zrezygnował i wrócił do swojego pokoju.
- To mówcie skąd się znacie ? - zaczął Drzyzga.
- Poznaliśmy się w szpitalu. - wyjaśnił Zbyszek.
- I ?- dociekał Igła.
Westchnęłam.
- Ja leżałam w szpitalu po przeszczepie serca - chłopaki spojrzeli na mnie z szokiem - No tak mam nowe serce od prawie roku. Pewnego dnia zawitał do mnie on - pokazałam palcem na Zbyszka.
- Ej wiesz,że palcem się nie pokazuje ?!- oburzył się.
- Dobra dobra...- zaczęłam i dalej opowiadać o tym jak się poznaliśmy.
- Ładna historia. Książkę by można było napisać. - zachwycił się Konarski.
- Taa...ale nie ma końca. Co napisać, że dalsze ich losy toczyły się na treningach w Spale i tworzyli parę przyjaciół ? - spojrzałam na niego z ukosa.
- No dobra, może jeszcze nie pisz tej książki, zobaczymy jak się potoczą wasze losy. I jak będziesz miała góra 60 lat to napiszesz ją w postaci takiego jakby pamiętnika. - uśmiechnął się dumny ze swojego pomysłu.
- Może. Zobaczymy. Ale jak się ją zdecyduje napisać i wydać to będzie ona z dedykacja dla ciebie. - posłałam mu całusa.
- Och...- zachwycił się- będę zaszczycony. - uśmiechnął się a reszta zaczęła się śmiać.
- Nie wiem kto to będzie czytał..- odezwał się ten jełop, Kurek.
- Weź Kuraś ustaw się prostopadle do ściany, weź szybki rozbieg i zdrzemnij się trochę bo dobranocka dopiero o 19.
- Twoje teksty są tak zjechane jak sandały Mojżesza ! - odwdzięczył mi się.
- Sorry, mówiłeś coś ? Bo przez chwilę miałam cię w dupie. - i tym tekstem go zgasiłam. Choć nie na długo.
Po powrocie do ośrodka do mojego pokoju wpadł Bartman.
- Czego twoja dusza pragnie ? - spojrzałam na niego, odrywając wzrok od laptopa.
- Mam pomysł jak utrzeć nosa Kurasiowi !
Aż się podniosłam i kazałam mu usiąść obok.
- Mów. - Bartman powiedział mi jaki ma plan. I muszę przyznać, że całkiem niezły. Postanowiłam ten dowcip zrobić dopiero jutro.
Czas do kolacji spędziliśmy rozmawiając sobie. Na kolacji byli już wszyscy zawodnicy. Poznałam wszystkich zawodników jak i cały sztab.
6 maja 2014r-Spała
Rano wstałam i przed śniadaniem skoczyłam jeszcze do pobliskiego sklepu i kupiłam pudełko lodów śmietankowych i smalec.Wszystko zaniosłam do pokoju i wsadziłam do lodówki a sama zeszłam na stołówkę.
- Cześć panowie. - przywitałam się i przysiadłam się do stolika Zbyszka, Miśka, Pita i Konara.
- Co jemy ?
- Kakao, mleko, płatki, kanapki z dżemem lub szynką, herbata, pomidor, ogórek. - objaśnił mi Pit.
- Dzięki. - ja wybrałam zestaw kakao i kanapki z dżemem.
Jedząc śmialiśmy się z opowiadań chłopaków, co się działo wcześniej na zgrupowaniach. Po śniadaniu razem ze Zbyszkiem opróżniliśmy pudełko lodów. Część przekładając do miseczki i chowając znów do lodówki. Później do pustego pudełka przełożyliśmy smalec.
- To teraz jak mu to dać ? - zastanawiał się Zibi.
- Ja mu zaniosę. - wstałam i wzięłam pudełko.
- Serio ? - zdziwił się.
- Tak.
I z pudełkiem "lodów" pomaszerowałam do pokoju Kurka i Nowakowskiego. Zapukałam i nie czekając na zaproszenie weszłam.
- Cześć.
- Co chciałaś ?
- Sam jesteś ? Gdzie Pit ?
- Wyszedł i poszedł a co ?
- Nie nic. Mam dla ciebie lody.
- Dla mnie ? - zdziwił się.
- No tak. Kupiłam dwa pudełka a że mnie już jest nie dobrze po jednym to przyniosłam tobie.
- Czemu akurat mnie ? Nie mogłaś iść do kogo innego ?
- Do ciebie miałam najbliżej . To jak bierzesz ? Śmietankowe.
- Jasne że biorę. Oddam ci kasę, poczekaj.
- Nie nie trzeba. Serio. Smacznego. - uśmiechnęłam się i czym prędzej opuściłam pokój siatkarza.
Niczym tornado wpadłam do pokoju Zbyszka i Kubiaka.
- I jak wziął ? -pokiwałam twierdząco głową.
- Co kto wziął ? - spytał Kubi. Opowiedzieliśmy mu o kawale jaki wywinęliśmy Kurasiowi.- Wy to jednak stuknięci jesteście.- powiedział ze śmiechem.
Po kilku minutach rozległ się krzyk na korytarzu.
-ELKAAAAA!!!!!
Oho, Kuraś skosztował lodów. Z powagą na twarzy wyszłam na korytarz a za mną dwójka siatkarzy.
- Czego się drzesz ?
- Drze to się stare prześcieradło.
- To czego krzyczysz ?
- Normalna jesteś ?
- Wydaje mi się że tak.
- To proszę zjedz łyżeczkę tych lodów. - podsunął mi pod nos pudełko lodów.
- Sorry Bartek ale tak jak ci już mówiłam jest mi nie dobrze od nich.
- Wyobraź sobie, że to nie lody a smalec.
- Naprawdę ?
- Weź nie udawaj, że nie wiedziałaś.- gdyby to był jakiś film animowany to Bartkowa twarz byłaby cała czerwona i z uszu buchała mu para. Jedyne co zdołał wydusić to:
- Żmija.
- Padalec.- z uśmiechem na ustach wróciłam do pokoju atakującego i przyjmującego.
O 11 zeszliśmy na trening siłowy. Siłownia to coś co kocham. Przed chorobą byłam częstym bywalcem na jednej z łódzkich siłowni. Później to musiałam niestety odpuścić.
- Trenerze czy ja mogłabym z nimi poćwiczyć ?
- Ela no nie wiem...twoje serce .
- Ale naprawdę nic mi nie będzie, tylko trochę sobie potruchtam na bieżni.
- Okej ale jakby się coś działo tu mów. - pogroził mi palcem, niczym ojciec.
- Tak jest.- uśmiechnęłam się i podziękowałam.
Podeszłam do bieżni ustawiłam ją odpowiednio i ze słuchawkami na uszach zaczęłam biegać.
Po treningu idąc do ośrodka powstał mi w głowie tekst na melodie piosenki Bajmu "Biała armia".
- Ej Kurek !- krzyknęłam.
- Czego ? - warknął.
- Mam dla ciebie piosenkę, chcesz posłuchać ? - spytałam, gdy podeszłam do niego.
- No dawaj.- zaciekawieni siatkarze przybliżyli się do nas.
- Słuchaj - i zaczęłam śpiewać - "Jesteś cwelem, białym śmierdzielem. Nosisz spodnie, więc je pierz."- zawyłam i ze śmiechem ruszyłam biegiem do pokoju. Chłopaki zaczęli bić mi brawo i się śmiać.
- Zabije, no zabije. - krzyczał Bartek biegnąc za mną.
Z dzikim śmiechem wpadłam do pokoju i zamknęłam je za sobą. Osunęłam się po drzwiach i dalej się trzęsłam ze śmiechu.
- Elka cholero otwieraj. - walił do drzwi Bartek.
Nie mogłam mu odpowiedzieć bo się śmiałam. Po kilku minutach stania i krzyczenia zrezygnował i wrócił do swojego pokoju.
Po opanowaniu się zabrałam czyste ubranie i poszłam wziąć kąpiel. Na 14 zeszłam na obiad. Ciekawe jaki odwet przygotował dla mnie Siurak.
- Ela słońce ! - zawył ktoś na całą stołówkę. Odwróciłam głowe i zobaczyłam Kurka.
- Czego ośle ?
- Piosenke ci napisałem. - stanął pośrodku sali i zaczął-"Szła Elżbieta przez las, pogryzły ją żmije. Żmije pozdychały a Elżbieta żyje. Oj dana oj dana.." - ukłonił się a cała stołówka zaczęła bić mu brawo. Nie powiem,nawet i mi się buzia uśmiechała.
Obiad jedliśmy i śmialiśmy się z piosenki Kurka.
Po obiedzie mieliśmy wolne do 18. Wyszłam przed ośrodek aby złapać trochę słoneczka. Postanowiłam, że pójdę na tył ośrodka bo tam mnie nikt nie będzie widział. Jednakże stanęła dęba gdy zobaczyłam siedzącą na jednej z ławek parę. Po bliższym przyjżeniu się poznałam ich to Zibi i ta jego dziewczyna. Jak jej tam było ? A, Hiacynta. Nie chcąc im przeszkadzać, bo o czymś mocno dyskutowali wycofałam się i wróciłam na przód SMS-u.
Opalając się usłyszałam krzyki.
- Ale Hiacynta no ! - nasz Zibi wołał ukochaną.- Czekaj ! Daj sobie to wyjaśnić.!
- Ale co ty chcesz mi wyjaśniać, co ?! - odezwała się obrotowa- To że byłeś ze mną aby wywołać zazdrość w tamtej drugiej ?! - Zbyszek się nie odezwał, bo dziewczyna z trzaśnięciem drzwiami weszła do ośrodka.
Odwróciłam delikatnie głowę aby zobaczyć co ze Zbyszkiem. Z ręcami w kieszeniach poszedł gdzieś przed siebie. Ciekawe o jaką dziewczynę się pokłócili ? I co ten Zbyszek ma zamiar z tym zrobić ? Moje rozmyślania i opalanie przerwał ktoś kto przerzucił mnie sobie przez ramie i niósł gdzieś.
- Igła! Co ty robisz ?
- Niosę cię.- odparł jak gdyby nigdy nic.
- No co ty ? Nie domyśliłam się. Ale po co ?
- Chcę z tobą pogadać o tym kim jesteś !- zamurowało mnie.
- Okej, ale odstaw mnie na ziemie. - spełnił moją prośbę.
Wraz z libero poszliśmy do parku i tam usiedliśmy na jednej z ławek.
- To mów czego się dowiedziałeś. - libero zaczął mi wszystko tłumaczyć.
- I jak trafiłem ? To do niej jesteś podobna.
- Nie Krzysiu.
- Jak to ?
- Ja nią jestem. - siatkarz zaśmiał się.
- Hahah dobry żart.
- Ale to nie żart. - i teraz ja zaczęłam mu tłumaczyć co i jak.
- O matko ! - złapał się za głowę- Ale czad. - zachwycił się.
- Ale proszę cię niech to zostanie między nami.
- Jak tak chcesz, to jasne. - przytuliłam go.
Pospacerowaliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do ośrodka. Tam czekała na mnie niespodzianka. Jeżeli w ogóle można to nazwać niespodzianką.
~*~
Dzisiaj taki krótki. :)
Dalej nie wyjaśniona sprawa pochodzenia Eli. :) Jaka niespodzianka na nią czeka ?
Do następnego :*
Cześć. ! xD