niedziela, 20 sierpnia 2017

#16- "Ponad 7 miliardów ludzi na świecie, a ja chcę właśnie Ciebie."

  Zbyszek sam nie wiedział jak skomentować to co działo się pomiędzy jego mamą a moim tatą. Bo jakby nie było coś się działo i zauważyli to już nawet moi bracia. Pani Basia w kilka godzin zdążyła oczarować mojego, dość wybrednego, ojca. Ja tam się cieszyłam, bo wiedziałam jak ojciec przeżył rozstanie z Camilla. Pani Basia sprawiała, że zaczął się uśmiechać i podspiewywac coś pod nosem. To ostatnie to już w ogóle był dla nas szok. Zbyszek zastanawia się jak to będzie wyglądać i czy tak może być, że my jesteśmy razem i nasi rodzice też się maja ku sobie? Może tak być, bo nie jesteśmy spokrewnieni. Wiem dziwnie to wygląda ale nie jesteśmy pierwsi i nie ostatni.
Babcia na niedzielę wielkanocna zarządziła bal. I z tego powodu musiałam zatroszczyć się o odpowiednie stroje dla moich gości i popracować z nimi nad tańcem. Pani Basi wybraliśmy piękną, granatowa suknie i delikatną srebrną biżuterię. Zbyszkowi czarny, dopasowany idealnie smoking. Z tańcem było trochę gorzej u Zbyszka, bo pani Basia dawała sobie nieźle radę. Cały tydzień zleciał nam na przygotowaniach i wycieczkach krajoznawczych. Choć częściej to ja sama ze Zbyszkiem sobie zwiedzaliśmy bo jego mamę przejął ojciec mój najdroższy.
5 kwietnia 2015r- Londyn (Niedziela Wielkanocna)
  Dziś nadszedł dzień balu. Cały dzień spędziliśmy na przygotowaniach do balu. O godzinie 19 wszyscy spotkaliśmy przed salą balową - ja, Zbyszek, pani Basia. Po chwili zostaliśmy zaanonsowani gościom zgromadzonym na sali. I tak zaczął się pierwszy, tak poważny, bal Bartmanów. Początkowo byli bardzo zestresowani. Nie wiedzieli jak się zachować, jak się odezwać lecz zawsze z pomocą przychodził im ktoś z mojej rodziny. Po jakimś czasie matka z synem przestali się stresować i zaczęli się dobrze bawić. 
 6 kwietnia 2015r- Londyn 
  Bal zakończył się o godzinie 2 w nocy. Musieliśmy pozostać na sali aż do ostatniego gościa. Następnie porozchodziliśmy się do swoich pokoi. Rano obudziła mnie służąca, która przyniosła mi śniadanie do łóżka.

  Czas w Londynie nieubłaganie zbliżał się do końca. Nim się obejrzeliśmy musieliśmy znów pakować walizki i wracać do Polski, do naszej rzeczywistości. 
  Lot powrotny mieliśmy 8 kwietnia o 11. Pożegnaliśmy się z moją rodziną i ruszyliśmy w drogę powrotną. Na lotnisku w Łodzi wylądowaliśmy przed 14. Zamówiliśmy taksówki i po kolejnym pożegnaniu i podziękowaniu pani Basi rozjechaliśmy się do swoich domów.  

  Wróciłam do domu z ulgą. Cisza, spokój, nikt nie narzeka, nie marudzi. Odebrałam klucze, jak zwykle, od Kingi do której rodzina przyjeżdżała na święta więc od czasu do czasu mogła wpaść do mnie aby podlać kwiatki. Weszłam do domu, zaprowadziłam walizki do garderoby i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Niestety spotkał mnie nie przyjemny suprajs (!). W lodówce było tylko światło! Zła i głodna ubrałam się ponownie i ruszyłam do pobliskiego spożywczaka na zakupy. Po zakupieniu  najpotrzebniejszych artykułów udałam się w drogę powrotną do domu. I tam mało nie zeszłam na zawał. Przed furtka stał mężczyzna. Wyglądał na dobrze zbudowanego, wysoki. Miał na sobie ciemną kurtkę i czapkę,jeansy i granatowe adidasy. Myślałam że to po prostu ktoś kto chce spytać o drogę lub coś w tym stylu. Niestety grubo się pomyliłam. Moja przeszłość mnie dogoniła. 
- Szukasz tu czegoś? - spytał ostro podchodząc do niego. 
- Cześć złotko - chciał mnie pocałować ale się uchyliłam. - Wróciłem do Ciebie nareszcie. Nie cieszysz się? 
- A powinnam? 
- No jasne. Przecież nie byłem u Ciebie juz dwa lata. Tęskniłem. 
- Ooo tęskniłeś? - spytałam ironicznie. - Wróciłeś bo dowiedziałeś się, że jestem po przeszczepie i nie ma już problemu z którym kiedyś nie chciałeś się borykać. 
- To nie prawda. 
Nie wierzę i nie będę mu wierzyć w żadne słowa bo za dobrze go już znam. 
- Oj dobrze wiesz, że to prawda. Teraz wybacz ale chciałabym wejść do domu. Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać, nie mamy ze sobą nic wspólnego. Wiec proszę Cię odejdź i nie zawracaj mi nigdy głowy. Powodzenia i szczęścia. Cześć. 
Juz się odwróciłam i chciałam wejść na podwórko, gdy ten chwycił mnie za nadgarstek i gwałtownie odwrócił w swoją stronę. 
- Jeszcze do mnie wrócisz, zapamiętaj! - powiedział. Puścił mnie i odszedł w dal. 
  Wystraszona a jednocześnie zła poszłam do domu. Odechciało mi się jeść. Wzięłam tylko kąpiel i poszłam do sypialni. Wzięłam laptop i całe po południe spędziłam leżąc na łóżku. 
Jednakże cały czas w głowie krążyły mi myśli po co on się tu zjawił? Krzysztof Malinowski chłopak z którym chciałam spędzić resztę życie. Facet z którym chciałam wziąć ślub, mieć dzieci i żyć długo i szczęśliwie. Byliśmy ze sobą dwa lata. Poznałam go w połowie pierwszego roku studiów. Niestety wszystko się popsuło gdy moja choroba zaczęła postępować. Uciekł trzy miesiące przed przeszczepem. Nie miałam czasu na jakiekolwiek rozpaczanie gdyż byłam zajęta i przerażona swoim stanem zdrowia. A po przeszczepie pojawił Zbyszek, jego rodzina i siatkarze i jakoś tak wszystko przeszło mi lekko. Teraz wraca po 2 latach i chce znów wrócić do mnie. Chyba byłabym głupia gdybym się na to zgodziła. Poza tym jest mi dobrze tak jak jest. Mam Zbyszka. Nie chce go krzywdzić. Wiele przeszliśmy aby dojść do tego punkty, w którym teraz jesteśmy. A Krzysztof niech idzie i nigdy nie wraca! Siooo! 

  W naszym siatkarskim grobie ruszyli koło transferowe. Jedni zmieniali kluby drudzy zostawali w nich na kolejny sezon. Zbyszek zaliczał się do pierwszej grupy. Niestety Jastrzębski, który zakończył sezon na 4 miejscu, nie przedłużył mu kontraktu. Zbyszek dostał kilka propozycji między innymi z Włoch, Rosji i Chin. Rozważa tą decyzję ma czas do końca miesiąca. Zobaczymy co zrobi. Tymczasem Antiga ogłosił stan kadry na ten rok. I tu kolejny cios dla Bartmana, brak powołania do kadry. Przy mamie udawał, że mało go to obeszlo, ale przy mnie dawał upust swoim emocjom. Bałam się mu powiedzieć o tym, że ja powołanie do kadry dostałam i na całe tygodnie wyjeżdżam do Spały do siatkarzy aby ich wspierać i pomagać. Jednakże im było bliżej wyjazdu tym mnie bardziej gryzło sumienie. W końcu zebrałam się w sobie i powiedziałam :
- Zbyszek nie chce Cię ranić no ale musze Ci to powiedzieć. Ja... dostałam powołanie do kadry i za 3 dni jadę do Spały. 
Spojrzałam na niego z lękiem w oczach bo nie wiedziałam jak na to zareaguje. 
- No chociaż ty. - uśmiechnął się. - Jedź i pomóż im wygrywać. Ja nie mogę to chociaż ty. Będę tęsknił ale przecież będę mógł Cię odwiedzać w Spale a i Ty czasami tu przyjedziesz. Kocham Cię i będę Cię wspierał zawsze nie zależnie jak się będzie nam w życiu wiodło. 
- Tez Cię kocham i dziękuję. - pocałowałam go. 

  I tak 20 kwietnia wsiadlam w samochód z walizkami w bagażniku i znów pojechałam do Spały. Byłam rozdarta pomiędzy radością a smutkiem. Cieszyłam się ze spotkania z chłopakami, z tego że znowu poczuje tą atmosferę na hali. Był też Zbyszek, który pozostał bez klubu i bez powołania do kadry w domu. Dobrze, że chociaż była z nim mama. Dadzą sobie radę! 


~*~
O matko i córko jak mnie tu dawno nie było. 
Hejoo! 
O to kolejny rozdział historii Zbyszka i Eli. 
Czytajcie i komentujcie ❤

Jak Wam mijają wakacji, których niestety już pozostało nie wiele? Gdzie byliście? 

Całuje Was mocno i do następnego! 


wtorek, 30 sierpnia 2016

#15- "Ta dziewczyna jest inna, ma niebieskie oczy, różową sukienkę. KOCHAM TYLKO JĄ"

 Do Łodzi wróciliśmy drugiego stycznia. Niestety trzeciego Zbyszke musiał wrócić do Jastrzębia. Sezon czeka na dokończnie a na mnie studia. Ciężko nam było się rozstać ale mus to mus, a poza tym rozumieliśmy, że tak trzeba, że każde z nas ma swoje zobowiązania a poza tym jeśli nasza miłość jest silna to damy sobie radę i na odległość.Pani Basia była wniebowzięta gdy się dowiedziała, że jesteśmy parą.
 4 stycznia 2015r- Łódź
 Niestety mój super humor popsuła rozmowa z Harrym na skajpie.
- Cześć braciszku co słychać ?- tak zaczęła się nasza romowa, całkiem niewinnie.
- No siema siostra, u mnie dobrze u drugiego brata także gorzej z ojcem - zrobił kwaśną minę.
- Co z nim znowu ?
- Własnie rozwiódł się z Camilla i wyżywa sie na każdym kto mu się nawinie.- westchnął.
- Słabo troche. A jak Camilla ? Wyniosła się z hukiem czy spokojnie ?
 Spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Serio pytasz ?
- No.
- Tu było więcej huku, zamieszania niż przy organizacji ślubu Willa i Kate.
 No tak podczas przygotowań do ich ślubu było sporo zamieszania. Nikt o niczym innym nie mówił tylko o tym. Czasami tu już myśłałam, że zwariuje.
- Czyli odeszła z godną siebie postawą - zaśmiałam sie.- Ale czemu ojciec po każdym jeździ ?
- Spytaj jego. Przecież każdy wie, że ich związek od dłuższego czasu sie psuł. Już nie było tej ich chemi. Rozstali sie i mają spokój. Ale do niego to chyba nie dotarło jeszcze. Znajdzie sobie nowa - usmiechnął się.
- Może mu jaka polke przywieźć, co ?
- A daj spokój. Lepiej powiedz jak u ciebie ? Coś jest na rzecz bo promieniejesz ? Zakochałaś się ? - jego oczy błysnęły z radości.
- U mnie bardzo dobrze. Studia też. A promienieje, bo tak znalazłam miłość. Tylko wiesz boje sie.
- Czego się siostra boisz ?
- A co jeśli nam nie wyjdzie ? Co jeśli Zbyszek będzie miał dość tego szumu wokół naszej rodziny, bo jakby nie było pokazując się z nim, zainteresują się nim i wiadomo obsmarują nieźle w szmatławcach. A nie chciałabym tego.
- Nie martw się siostrzyczko. Jeśli ma jaja to da rade. Wasza miłość da temu rade. Będzie dobrze.A kiedy go poznam ? I kim on jest ?
- To jest Zbyszek Bartman, polski siatkarz. W tej chwili gra w klubie Jastrzębski Węgiel, więc nie za często się widujemy ale dajemy radę. A poznać nie wiem.
- Mam pomysł ! - eureka Harry ma pomysł - Przyjedźcie do nas na Wielkanoc.
- Ale jego mama - skrzywiłam się trochę- bo wiesz, jego tata nie żyje no i nie chcemy jej tu zostawiać samej. Zbyszek to jej jedyny syn.
- No to w czym problem! - dla niego zawsze wszystko jest proste - Bierz teściową w torbę i meldujcie się w Londynie.
 Ten to ma łeb.
- Porozmawiam z nią, okej ?
- Okej, to do usłyszenia siostra i trzymaj się tam.
- Dobrze. Kocham cię, pa.- i się rozłączyliśmy.
 Długo myślałam nad propozycją brata i musiałam przyznać to dobra propozycja.
 Dni leciały jak szalone. Ja chodziłam na uczelnie i często wpadałam do pani Basi. Kilka razy byłam na meczu Zbyszka. Ale nie mogłam być na każdym bo albo był za daleko albo kolidowało to z moimi studiami.
 8 marca 2015r - Łódź
Dziś niedziela- dzień kobit-i stwierdziłam, że pojadę do pani Basi aby wręczyć jej prezent od Zbyszka i porozmawiać o wyjeździe na święta do Londynu. Drzwi otworzyła pani Krysia. Ugh...kupie jej chyba bilet w kosmos w jedną stronę.!
- Dzień dobry zastałam pania Basię - uśmiechnęłam się do niej wymuszenie.
- Dzień dobry tak jest, wejdź - otworzyła szerzej drzwi i mnie wpuściła.
 W przedpokoju ściągnęłam buty i kurtkę i skierowałam się do salonu. Tam zastałam pana Jurka i panią Basie pijących herbatke i jedzących ciasto.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się stojąc na progu.
- Ooo Ela, witaj - poderwała się z fotela pani Bartman - wchodź,siadaj a ja pójde zrobić ci herbatkę.
- Dobrze, dziękuje.
- Dzień dobry Elu, miło cię widzieć.
- Dzień dobry, pana także mi miło widzieć.- uśmiechnęłam się szczerze do niego. W porównaniu ze swoją żoną to on był aniołem. Miał wielkie serce, kochał syna, synową i wnuka. Troszczył się o nich i oddał by wszystko w razie potrzeby aby tylko im było dobrze. A jego żona....aż szkoda mówić. Jędza jakich mało. Takie odzwierciedlenie Severusa Snape'a z Harego Pottera. Państwo Bartman posiedzieli jeszcze godzinkę i się zmyli i wreszcie ja mogłam spokojnie porozmawiać z Basią.
- Pani Basiu mam dla pani propozycje.
- Tak ? Jaką ? - usiadła wygodniej w fotelu.
- Chodzi o spędzenie świąt Wielkanocnych. Moja rodzina zaprasza panią i Zbyszka na Wielkanoc do Londynu. O nic pani by sie nie musiała martwić, samolot będzie prywatny więc nie trzeba biletów. Tylko spakować się i tyle.
- Ułła, zaskoczyłaś mnie. Ale ja nie wiem, jak ja się tam nie umiem zachować. Nie znam etykiety dworskiej.
- Spokojnie, pomogę pani jak coś.
- A co na to Zbyszek ?
- Zbyszek powiedział, że jak się pani zgodzi to i on poleci. Nie chcę pani tu zostawiać samej.
- Och ten Zbyszek - uśmiechnęła się
- Kocha Panią więc co  się pani dziwi - uśmiechnęłam się - To jak godzi się pani ?
- No tak, chętnie spędze święta w Londynie. Dziękuje.
- Super to poinformuje Zbyszka i rodzinę.
Lot do Londynu mieliśmy mieć 28.03. Zbyszek ucieszył się, że mama zgodziła się jechać.
11 marzec 2015r-Łódź /Bełchatów
Dziś Jastrzębie graja w Bełchatowie ze Skrą a że nie mam dziś zajęć i do Bełchatowa mam blisko postanowiłam zrobić niespodziankę Zbyszkowi.
Na hale wchodziłam już o 18. Mecz miał się zacząć o 18:45. Usiadłam na swoim miejscu, zdjęłam kurtke i zaczęłam się rozglądać. Nie znak niego, stwierdziłam po chwili. Piętnaście po szóstej siatakrze z obu drużyn weszli na boisko aby przeprowadzić rozgrzewke. Zbyszek wyszedł uśmiechnięty w towarzystwie Masnego i Czarnowskiego. Poszli w róg boiska i zaczęli od rozciągnięcia mięśni a potem przeżucili się na odbijanie, zbicie i odbiór.
Mecz był zacięty lecz po 5 setach wygrali goście. Radość Jastrzębi była nie do opisania. Po podaniu rąk panowie rozeszli się aby rozdać autografy lub pozować do zdjęć. Ja spokojnie stanęłam w kolejce do Zbyszka. Postanowiłam trochę urozmaicić to czekanie i udałam osobę zrzędliwą i upierdliwą.
- Panie długo jeszcze?  Normalnie gorzej niz w kolejce po zasiłek. Gorąco mi.
- Może pani stąd iść jesli pani coś nie pasuje. - ofuknęła mnie jakaś nastolatka.
- No  bo co to z niego za gwiazda? - prychnęłam-Ja rozumiem Justin Bieber, One Direction czy Doda ale on.
- No to po co tu stoisz jeśli nie chcesz mojego autografu. - krzyknął z dołu Zibi.
- Księżniczki są niecierpliwe nie wiesz o tym? -  stanęłam ns krzesełku aby mnie widział i pomachałam mu.
Zaczął się śmiać jak szalony.
- Niestety musi jaśnie pani poczekać.
Każdy się patrzył na nas jak na debili. Usiadłam i czekałam. Po kilku minutach dostałam się do niego.
- Co ty tu... - zatkałam mu usta całusem.
- Suprise - uśmiechnęłam się.
- Jesteś niemożliwa- pokręcił głową z uśmiechem. -  Wiem.
- Poczekasz na mnie? Pójde się przebiore i mozemy iść na kolacje ale jeszcze wcześniej powiem trenerowi, że wrócę później.
Po 20 minutach szliśmy do uroczej restauracji niedaleko hali.
Do Łodzi wróciłam jeszcze tego samego dnia. Nastepnego dnia na kilku portalach plotkarskich pojawiły się artykuły o tym, że najprzystojniejszy polski siatkarz ma dziewczynę. Były to artykuły z działu tragedia. Były tam też nasze zdjecia : jedno z hali, drugie gdy z niej wychodzimy a dwa kolejne z naszych prywatnych kont społecznościowych. Wiele osób stwierdziło, że jestem nawet ładna i pasuje do Zbyszka. Reszta natomiast, że jestem brzydką, laską lecącą na sławnego i bogatego siatkarza. No cóż to jak jest naprawde wiemy my i nasi najbliżsi.
28 marca 2015r - Łódź/Londyn.
Zwarci i gotowi czekaliśmy na lotnisku. Lot trwał dwie godziny.
Z londyńskiego lotniska odebrał nas królewski szofer. Do pałacu dotatliśmy po piętnastu minutach.
- Zapraszam - wskazałam reka wnętrze pałacu gdy strażnik otworzył nam drzwi.
- Wow -  zachwyciła się pani Basia.
- Ela Ela - z uśmiechem szedł do nas Harry.
- Bracie - podbiegłam i przytuliłam go. - Poznaj to jest mój ukochany Zbyszek i jego mama Basia.
Harry, żeby nie peszyć gości normalnie podszedł i podał dłoń Zbyszkowi a dłoń Basi ucałował.
- Miło mi was poznać i gościć w naszych progach - dopiero teraz się zastanowiłam czy pani Bartman umie angielski ale teraz też mnie zaskoczyła i płynnie odpowiedziała
- Dziękuję bardzo za zaproszenie. Mam nadzjeje że to nie kłopot.
- Ależ skąd-uśmiechnął się Harry. -  Chodźcie pokaże wam pokoje a po drodze zobaczycie trochę pałacu.
Ruszyliśmy. I pod gabinetem szefa ochrony spotkaliśmy tate.
- Witaj tato- uściskaliśmy się i przedstawiłam mu gości.
- Miło mi panią poznać - ucałował dłoń pani Basi z dziwnym błyskiem w oku. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia z Harrym. Czyżby... Nie to głupie!
Po rozmieszczeniu Bartmanów w pokojach ja poszłam do swojego. O 14 poszłam po Zibiego aby jego i mame oprowadzić po pałacu i ogrodzie lecz zdziwiliśmy się gdy pani Basi nie zastaliśmy w pokoju.
- Gdzie ona może być? Przecież nie wie gdzie się ruszyć - denerwował się siatkarz.
- Chodź i spójrz tam -  pokazałam mu palcem fontannę stojącą na głównym dziedzińcu a przy niej tate i naszą zgubę.
- O matko! -  zatkało Zbyszka.

~*~
Witajcie kochani!
Następny już jest :)
Co o nim myślicie?
Do nastepnego ;*

niedziela, 28 sierpnia 2016

#14- "Każdy nowy rok to nowa książka"

31 grudnia 2014/ 1 stycznia 2015r- Łódź/ Nysa
Do Łodzi wróciliśmy tak jak planowaliśmy, 29 grudnia. Jeszcze pozwiedzaliśmy trochę Zakopane, lecz do sytuacji spania nie wracaliśmy ze Zbyszkiem a mamy jego też nie informowaliśmy.
Teraz ja stałam przed szafą i zastnawiałam się co na siebie założyć. Odwieczny problem kobiet. W końcu zdecydowałam się na sukienke w kolorze butelkowej zieleni z rozkloszowanym dołem i sporym delkoldem na plecach. Do tego dołączyłam czarne szpilki. Jako dodatek wzięłam duży zegarek, wyglądający trochę jak męski. Umalowałam się nie za mocno ale też nie delikatnie. Postanowiłam bardziej wyeksponować oczy i nałożyłam na nie złoty cień. I na usta delikatny błyszczyk. Włosy lekko podkręciłam.
Umówiłam się ze Zbyszkiem że przyjedzie po mnie o 15. Z tego co mi Zbyszek mówił to do Nysy jedzie się 3 godziny, przy takich okazjach jak dziś.  Gotowa byłam już o 14:30 dlatego też rozsiadłam się na sofie i pogrążyłam się w myślach. Pojawił mi się w głowie obraz ze spaceru gdy szliśmy do hotelu po imprezie i z nocy gdy poszłam do Zbyszka spać. Zbyszek szuka dziewczyny prostej, naturalnej i takiej, która nie poleci na jego kase. Chce stworzyć kochający się zwiazek a z czasem rodzine. Z dala od wszystkich wścibskich gapiów. Czyli Ela jesteś na straconej pozycji! Ale Zbyszek mnie nie pokocha.  On mnie może kochać jako przyjaciółke albo siostre. Poza tym przy mnie nie miałby ani grama prywatoności. Przecież moja rodzina jest oblegana przez fotoreporterów. Nie chciałby takiego życia. Zresztą o czym ja marzę! Ale wtedy gdy się do niego przytuliłam i usłyszałam jego spokojne bicie serca zapragnęłam by to serce biło tylko dla mnie ale też chciałam abym mogła się budzić tak codziennie. Dobrze, że Zbyszek nie słyszał co mówiłam.  Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Wstałam szybko i pomaszerowałam otworzyć drzwi. Za nimi ujrzałam siatkarza ubranego w cienie dżinsy i nie wiem jaką miał bluzke czy koszule bo to przysłaniał mi elegancki czarny płaszcz.
- Hej- wszedł do środka i pocałował mnie w policzek. - Gotowa?
- Cześć, tak tylko założe płaszczyk, zabiorę torebkę i możemy jechać.
- To ja czekam. - uśmiechnął się.
I tak po upływie niecałych 10 minut wsiadaliśmy do samochodu aby ruszyć w drogę.
W czasie jazdy głównie rozmawialiśmy. I niespodziewania nasza rozmowa zeszła na pamiętną noc.
- Nawet nie wiesz jak mnie zatkało gdy zobaczyłem cię za drzwiami i gdy spytałaś czy mozesz ze mną spać - usmiechnął się.
- Widać było to po twojej minie ale nie potrzebnie cię budziłam, przepraszam.
- A ty znowu swoje -  westchnął -  Wiesz, że zawsze służe ci pomocą, a że wtedy potrzebowałaś kogoś kto by cię ogrzał i do kogo byś się mogła przytulić to nie ma w tym nic złego. Zawsze mozesz na mnie liczyć.
- Wiem, dziękuję - uśmiechnęłam się. - A kogo Kurek zaprosił jeszcze?
- Z tego co wiem ma być Misiek Winiarski z żoną, Żygadło z żoną i Ignaczaki.
- Sama szlachta widzę - zaśmiałam się.
- A jak!
I tak droga do Nysy minęła nam z uśmiechami na twarzach. Pod dom Kurka z ledwością trafiliśmy. Drzwi otworzył nam uśmiechnięty od ucha do ucha Bartek.
- Witajcie moi drodzy - dał mi buziaka w policzek a Zbyszkowi podał dłoń- rozgośćcie się.
Weszliśmy do pieknego domu. Wszystko w nim miało duszę. Stare piękne meble, obrazy, drobiazgi na półkach. Zakochałam się.
- Zazdroszczę tak pięknego domu. Mogłabym tu mieszkać. - oczy mi się świeciły do tego domu.
- Może kiedyś z mężem - poruszał znacząco brwiami - dorobicie się takiej chałupki.
- Jest pięknie.
Moje chwalenie przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Jak się okazało dojechała reszta gości. Po zapoznaniu się z paniami i przywitaniu z chłopakami udaliśmy się do dużego salonu gdzie rozstawiony był stół suto zastawiony. Ja z reszta pań usiadłyśmy na sofie i zaczęłyśmy, że tak powiem plotkować. Szczególnie o facetach.
- A wy z Zbyszkiem jesteście parą? - spytała Dagmara Winiarska.
- Nie, przyjaźnimy się - uśmiechnęłam się.
- A Zbyszek wygląda jakby świata poza Tobą nie widział- rzekła Iwonka Ignaczak.
- Naprawde?  Zdaje ci się. - moje serce w tym momencie wykonywało jakąś dziką salse.
- Wystarczy spojrzeć na jego oczy.
Spojrzałam na niego i w tym momencie przyłapałam go na patrzeniu się na mnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Fajnie się gadało z paniami. Wtem z wieży poleciała piosenka "Hungry eyes" Erica Carmena.
- Mogę panią prosić? - spytał Zibi wyciągając dłoń.
- Oczywiście- uśmiechnęłam się i ruszyliśmy na środek salonu. I zaczęliśmy powolutku tańczyć .
Zbyszek zaczął śpiewać po cichu, tak że tylko ja to słyszałam.
- I wanna hold you so hear me out 
I wanna show you what love's all about 
Darlin' tonight 
Now I've got you in my sights...
Po chwili zaczął znowu śpiewać.
-I need you to see 
This love was meant to be...
To było cudowne i jak mega romantyczne
- Ela posłuchaj i nie przerywaj mi. Długo się do tego zbierałem ale muszę to w końcu z siebie wyrzucić bo zwariuje. Kocham cię i nie widzę świata poza Tobą. Szaleje za Tobą. A ta noc w Zakopanem mnie w tym jeszcze bardziej utwierdziła. Będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi jeśli zgodzisz się być moja wybranka, królową serca.
Nie odpowiedziałam nic tylko go pocałowałam a w tle dało się usłyszeć: Wiedziałem! Kurwa wiedziałem! Jestem prorok normalnie. Wszyscy zaczęli się śmiać, my także.
- Kocham cię - przytuliłam się i znowu poczułam rytmiczne bicie jego serca.
Do północy chodziłam jak na jakimś haju, normalnie. Cieszyłam się ze wszystkiego a wcale nie byłam pijana. To to szczęście tak na mnie działało. O północy wszyscy wyszliśmy na taras aby tam złożyć sobie noworoczne życzenia i wystrzelić pare petard.
- Oby ten rok był dla nas szczęśliwszy - szepnął mi do ucha Zbyszek.
- O tak i pełen dobrej energi i miłości.
Pocałowaliśmy się a potem oglądaliśmy pokaz fajerweków.
Impreza trwała w najlepsze aż do 4. Bartek wszystkich nas ugościł w swoim domu tak więc nie musieliśmy się tułać po hotelach.
Oby ten rok nam sprzyjał! Z taką myślą oddałam się w ręce Morfeusza u boku ukochanego. Szczęśliwa jak nigdy.

~*~
Hejo!
Dziękuję za komentarze ;*
Krótki, wiem ale obiecuje poprawe xD
Normalnie wymiotuje już tą czułością xD
Ale to przecież nic nie może wiecznie trwać jak śpiewała Anna Jantar ;D
Komentujcie i do następnego ;***
Buziaki ;**

sobota, 27 sierpnia 2016

#13- "Czasami miłość i przyjaźń różnią się tym co Coca-cola od Pepsi- nazwą."

25 grudnia 2014r - tasa Łódź/Zakopane ; Zakopane
 Do Zakopanego jechaliśmy prawie 5 godzin. Droga minęła nam na rozmowie, wygłupianiu się a także na śpiewaniu piosenek lecących z radia. Na stacji paliw pod Krakowem zmieniłam się ze Zbyszkiem za kółkiem gdyż ten był zmęczony. Ale jak to  Bartman, zawsze jest uparty więc nie obyło się bez ostrej wymiany zdań. Aż w końcu włączyła się w to pani Bartman.
- Zbyszku pozwól Eli poprowadzić. Jesteś po operacji, niedawno wyszedłeś ze szpitala nie powinieneś się przemęczać. A jak będziesz chciał prowadzić to za kilkadziesiąt kilometrów znów się zamienicie i będzie dobrze.
 Do Zakopanego dojechaliśmy przed 19. I tak jak było ustalone zamieniłam się ze Zbyszkiem. Ja ujechałam ponad 80 km. Zbyszek wynajął nam pokoje w hotelu " UZbójnika" w Murzaschile. Bardzo ładny ośrodek wypoczynkowy zdala od trasy. Do Zakopanego mieliśmy niecałe 8km. Odebraliśmy klucze i udaliśmy się do swoich pokoi. Może nie były to pokoje nie wiadomo jak luksusowe ale dla mnie były idealne. Łózko, telewizor, Wifi w całym hotelu i toaleta z prysznicem. Nic mi więcej nie potrzeba. W pokoju nie byłam nawet 10 minut gdy wpadł do mnie Zbyszek i powiedział, że jedziemy na Krupówki.
 I tak po pół godzinie spacerowaliśmy już po Krupówkach. Kupiliśmy sobie pamiątki. Odwiedziliśmy także stary cmentarz na którym można znaleźć grób między innymi Kornela Makuszyńskiego.
26 grudnia 2014r- Zakopane
Pobudka o 6 rano. Dziś ruszaliśmy na Kasprowy Wierch a przy okazji mieliśmy zobaczyć także Morskie oko.
Wyczerpani ale uśmiechnięci wróciliśmy po 17 do hotelu. O 19 wpadł mi do pokoju Zbyszek.
- Ela nie masz ochoty na góralską potańcówkę? No wiesz z prawdziwymi góralami.
Pomimo, że byłam padnięta to chętnie się na to zgodziłam. I tak po 15 minutach wychodziliśmy oboje z hotelu, ponieważ mama Zbyszka chciała odpocząć.
Na miejsce zabawy szliśmy niecałe 10 minut.
- Jak tu cudownie - zachwyciłam się wystrojem. Bo ogólnie zabawa była w remizie strażackiej. Na dechach. W okół można było zobaczyć ozdoby zwiazane z kulturą i tradycjami góralskimi.
Bawiliśmy się cudownie. Po oczach Zbyszka widziałam, że po tych wszystkich wydarzeniach potrzebował takiej chwili oderwania się od problemów. Z remizy wyszliśmy przed północą. I spacerkiem ruszyliśmy do hotelu.
- Ela mogę cię o coś spytać?
- No jasne - okryłam się szczelniej płaszczem.
- Bo ty kończysz za rok studia i myślałaś co potem? Wracasz do Anglii czy zostajesz tutaj?
- Tak naprawdę to nie wiem, wiesz. Wszystko zależy w sumie też trochę od tego czy będę mieć druga połówkę. A nie szukam miłości na siłę. Nie chcę się sparzyć. Chociaż kilku znajomych już wybrało kandydata na męża dla mnie ale nie wiem czy mam jakiekokwiek szanse u niego. Bo prawde powiedziwaszy to ja też bym go chciała. Ale co los dla mnie szykuje to się okaże. - zauważyłam, że Zbyszkowi trochę moja zrzedła.
- Ale skoro ci się on podoba to dlaczego nie walczysz o niego?
- Wiesz czasami chęć pozostania z kimś w bliskiej przyjaźni jest silniejsza niż popsucie jej nieudanym związkiem.
- A wiesz czym różnią się miłość od przyjaźni albo Coca-cola od Pepsi?
- Nie-odparłam po chwili namysłu.
- Nazwa. Więc czasami zarezykować a nóż się uda.
- Nie wiem, pomyślę o tym.
- A jaki musi być ten mężczyzna?
- Dla mnie nie liczy się wygląd jeśli o to pytasz. Dla mnie facet musi być czuły, wyrozumiały, cierpliwy, lojalny, a przede wszystkim ja się muszę czuć przy nim bezpiecznie.
- Teraz znajdź taki ideał - zaśmiał się Zbyszek.
- Jest- mruknęłam -  Ale teraz ty mi powiedz jaka dla ciebie musi być dziewczyna?
- Wiesz do tej pory to dziewczyny były tylko próbą zduszenia w środku tego co czuje do innej- nieosiągalnej dla mnie kobiety. Ale nigdy się to nie udawało. Najwyżej zostanę starym kawalerem.
- No okej ale jaka ona ma być?
- Prosta, normalna dziewczyna bez tony tapety na twarzy. Żeby nie nosiła mini w panterke, koronke czy co tam diabli jeszcze wynaleźli. Najwyklejsza dziewczyna,  która nie poleci na mnie ze wzgledu na sławe czy kase tylko na to jaki jestem o tu- dotknął klatki piersiowej w miejscu w ktorym bije mu serce.
- Też masz trudny orzech do zgryzienia. Ciezko w tych czasach taką znaleźć.
- Ja już znalazłem. - mruknął pod nosem.
I w tak w ciszy już, każdy z bijącymi się w głową myślami, poszliśmy do hotelu. Pod moimi drzwiami się pożegnaliśmy.
Weszłam do pokoju, umyłam się, ubrałam piżame i położyłam się do łóżka. I zasnęłam. Obudziłam się o drugiej trzęsąc się z zimna. Nie wiele myśląc zgarnęłam poduszkę i kołdrę poszłam do pokoju Zbyszka. Zapukałam. Musiałam chwilę poczekać aż w końcu w drzwiach pojawił się siatkarz w samych  bokserkach. Zdziwił się na mój widok.
- Stało się coś? - spytał.
- Zimno mi. Mogę spać dziś z tobą?
Zdziwił się ale po chwili wpuścił mnie do środka.
- Tak, możesz ze mną spać. - podszedł do łóżka ogarnął je trochę aby zrobić dla mnie miejsce. - Wskakuj.
Z szybko bijącym sercem położyłam się na łóżku a tuż obok położył się chłopak. Odczekałam kilka minut i wtuliłam się w jego ciepła klatkę piersiową. Po chwili odpłynęłam.
Obudziłam się pół do siódmej z głową na klatce Zbyszka. Zbyszek dalej smacznie spał a ja wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca.
- Daj Boże żebym mogła zawsze budzić się z głową na jego sercu. - szepnęłam.

Zbyszek

 Zmęczony ale szczęśliwy położyłem się do łóźka po powrocie z zabawy góralskiej. Nagle obudziło mnie stuknie do drzwi. Zdziwiony zwlokłem sie z łóżka i poszedłem otworzyć drzwi. I tu mnie już porządnie zatkało. Za drzwiami stała ONA. Piękna, naturalna, z poczochranymi włosami, w piżamie w kosmos i pościelą w dłoniach. Zibi to TYLKO przyjaciółka!. Jak sie już ogarnąłem spytałem:
- Stało się coś ?
- Zimno mi. Mogę spać dziś z tobą ? - spytał ze skruszoną miną.
 Drugi raz mnie zatkało ale wpuściłem ją do środka, a w moim żołądku aż sie coś przewróciło chyba z radości.
- Tak możesz ze mną spać - podszedłem do łóżka i poprawiłem pościel i zrobiłem dla niej miejsce. - Wskakuj - powiedziałem wskazując na łóżko. Ona nie wiele myśląc położyła sie na łóżku okrywając się swoją i moja kołdrą. Ja połozyłem się obok zwrócony do niej twarzą. Zamknąłem oczy aby dalej móc spać. Lecz po chwili poczułem jak Ela wtula sie w moją klatkę piersiową, wtedy moje serce mało nieeksplodowało ze szczęścia. Zadowolony usnąłem. Przebudziłem się parę minut po 6. I z zamkniętymi oczami leżałem rozmyślając. A ruszyć też sie nie mogłem bo Ela dalej miała głowę na moim sercu. Upłynęło trochę czasu jak poczułem, że Ela sie budzi. Ja nie ujawniąjąc, że nie śpie delektowałem sie tą chwilą. Po chwili usłyszałem jak dziewczyna szepta:
- Daj Boże żebym mogła zawsze budzić się z głową na jeg sercu.
 Czy ja mógłbym być jej partnerem na całe życie ? Czy czuła by się przy mnie bezpiecznie ? Czy ja podołalbym wszystkim wymaganiom jakie stawiałoby przed nami życie ? A co na mnie powiedziałaby jej królewska rodzina ? Zaakceptowaliby mnie ? Przecież nie jestem księciem, lordem, hrabią czy baronem (baleronem). Jestem tylko zwykłym chłopakiem, grającym w siatkówkę. Kochający rodzinę. Ale czy moja łatka "kobieciarza" by nie sprawiła, że Eli rodzina by mnie przegoniła na cztery wiatry? Głupi jesteś Zbychu ! Gdzie ona dla ciebie !? szeptał mi w głowie głos. Ale ja się nie dam. Będe walczył. Najwyżej się sparzę ! Trudno, ale wtedy nie bede mial do siebie pretensji, że nie próbowałem.
 Zakończywszy rozmyślania otworzyłem oczy, trochę czasu minęło więc Ela nie pomyśli, że słyszałem jej słowa. Pogłaskałem ją po głowie. Ta uniosła ją i spojrzała na mnie z mina zakłopotania.
- Przepraszam - powiedziała i zsunęła się z mojej klatki.- Pewnie sie nie wyspałeś. Nie powinnam była przychodzić.
 Zrobiło mi się jej żal. Przecież ja nie miałem do niej żadnych pretensji o to że tu przyszła.
- Ej Eluś, no co ty ? - podniosłem glowę aby na nią spojrzeć - Przecież nie mówię, że mam do ciebie jakiekolwiek pretensję. A wyspać to się wyspałem więc się nie przejmuj. Nawet lepiej mi się spało bo miałem sie do kogo przytulić - uśmiechnąłem się do niej.
- Taaa ty przytulić to raczej ja się w ciebie wtuliłam. - zarumieniła się - Dziękuję Zbyszek - pocałowała mnie w policzek. 
- Wstajemy? - spytałem
- Ja na pewno. Wracam do swojego pokoju, nie chce nadużywać twojej gościnności. 
- Leż. Mama i tak pewnie jeszcze śpi a na śniadanie umówiliśmy się dopiero na 8 więc poleniuchujmy jeszcze trochę. 
I tak leżeliśmy oboje do pół do ósmej. Poźniej ona poszła do siebie by się ubrać a ja także postanowiłem pójść w jej ślady i zrobić to samo. 
 Jedno jest pewne po tej nocy nic nie będzie już takie jak przedtem. 

~*~
Witam xD 
Przepraszam :(
Do następnego xD

środa, 13 lipca 2016

#12- "Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć ! "

  Dni leciały niemiłosiernie szybko. Nim się obejrzałam już wszędzie można było usłyszeć melodie kolęd lub innych świątecznych piosenek. Wokół aż się w oczach mieniło od różnego rodzaju ozdób świątecznych.
  Do tego czasu ja poświęcałam czas na nauke a także na odwiedziny u Zbyszka, czy to w Łodzi czy to w Jastrzębiu. Wspólnie spędziliśmy także Wszystkich Świętych tak jak to planowaliśmy.
  Kuraś w dalszym ciągu mi/nam kibicuje w zdobywaniu siebie nawzajem. Bo tak naprawde to tylko ja wiem, że Bartek wspiera w tej "akcji' Zbyszka i jednocześnie mnie. Zbyszek dalej żyje w przkonaniu, że my sie z Bartkiem nie lubimy. Nie lubimy a nie nie nawidzimy, twierdzi że po tym wspólnym weselu trochę nam to przeszło.
  Ale wracając do szału wokół świąt.
  Dziś mamy 16 grudnia.
Właśnie krąże po łódzkiej galerii w poszukiwaniu prezentu dla Zbyszka, jego mamy i Kurasia. Ten ostatni przylatuje do Polski dopiero 23 grudnia, czyli za równo za tydzień. Mimo, ze nie spotkamy się w święta to prezent dostanie dopiero w Sylwestra, na którego idziemy wraz Zbyszkiem właśnie do Kurka. Ma być to kameralna impreza w gronie, bodajże 10 osób. Zbyszek nie bardzo chciał iść gdyż nosi żałobe po Hiacyncie. Jednakże Bartek i jego urok osobisty działają cuda i Bartman się zgodził.
Po kilku godzinach chodzenia kupiłam to co chciałam i szczęśliwa wróciłam do domu. Ledwo zdążyłam przekroczyć próg usłyszałam dzwoniący telefon. Z wielkim ociąganiem się podeszałam do niego i podniosłam słuchawke.
- Halo
- Witaj Elu, tu babcia.- oho czuje kazanie dlaczego nie przyleciałam do domu.
- Ooo cześć babciu co u was ?
- Dobrze dziecko, wszyscy zdrowi i oby tak dalej. A u ciebie ? Jak studia ? I co z tym chłopcem z pożaru ?
- Studia wyśmienicie, wszystko pozaliczane. Zdrowie też dobrze, jeżdże na kontrole a poza tym też dobrze. A co do Zbyszka to ma się dobrze, także jeździ na kontrole, nosi żałobe po zmarłej dziewczynie ale wraz z przyjaciółmi nie pozwalamy mu się użalać i płakać.
- To dobrze Eluś,dobrze.
- Dobra babcia ale nie po to dzwonisz, dobrze mówię ?
- Tak Elcia. Dzwonie spytać dlaczego nie przyleciałaś do domu na święta ?
- Przepraszam babciu ale chciałam te święta spędzić ze Zbyszkiem i jego mamą. Długo sie nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że muszę. Za bardzo się z nimi związałam a poza tym za dużo nieszczęść na nich spadło w tym roku.
- Zapomniałaś o jednym i chyba najważniejszym powodzie.
- Doprawdy ?
- O uczuciu jakim darzysz tego młodzieńca. I nie mówię tu o przyjaźni. Tylko pamiętaj bądź ostrożna bo możesz się sparzyć.
- Dzięki babciu. Życz ode mnie wszystkim wesołych świąt, dobrze ?
- Tak słońce. Tobie i twojemu znajomemu i jego mamie także życze wesołych świąt, dużo zdrowia, miłości i szczęścia. Trzymajcie się tam cieplutko.
- Dziękuje. Do zobaczenia babciu. Buziaki.
- Do zobaczenia.

24 grudnia 2014r- Łódź 
 Dziś Wigilia. Budzik obudził mnie o 7 rano. Zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Długa kąpiel działa na mnie odprężająco. Po kąpieli, owinięta w ręcznik poszłam wybrać ubranie na dziś. Postawiłam na białą koszule z rękawem 3/4 a do tego turkusową spódnice ołówką. Z ubraniami udałam sie do toalety gdzie się w nie ubrałam a potem zrobiłam makijaż nie za mocny ale też nie za zwyczajny.
 O 13 zabrałam z kuchni ciasta, które miałam upiec. Bo tak też podzieliłam sie z panią Bartman, że ja pięke ciasta a ona zajmuje się daniami. Z pakunkami poszłam do samochodu, które włożyłam ostrożnie na tylne siedzenie. Wróciłam tylko zamknąć dom i ruszyłam w strone mieszkania pani Bartman. 
Po paru minutach byłam już na miejscu. Drzwi otworzyła mi pani domu.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.
- Witaj, wchodź- otworzyła szerzej drzwi.
W małym korytarzyku zdjęłam buty i ruszyłam z pania Basią do kuchni. 
- Ela a twoja rodzina nie ma nic przeciwko, że ty spędzasz z nami święta ? Bo wiesz to już drugie święta z nami. I broń Boże nie mam nic przeciwko temu.
- Moja rodzina rozumie. A poza tym, tylko to zostaje między nami, wolę święta tutaj z wami. Bo tutaj to się czuje tą magię świąt, jest miło, ciepło i czuć miłość w powietrzu. A tam to jest sztywno, wszystko tak troche jakby z przymusu. Święta tutaj a tam to normalnie jak niebo i ziemia.
- Cieszę się kochanie, że ci się u nas podoba. 
- A ja cieszę się, że moge z wami spędzić te święta.A gdzie Zibi ?
- Zbyszek pojechał po dziadków.
 Już widzę jego minę gdy wiezie babcie w samochodzie a ona truje mu głowę o tym, że to jego granie w siatkówkę na nic się zda. Lepiej jakby był jakimś lekarzem albo prawnikiem. Jak już mówiłam "kocham" tą kobietę.
 Po pół godzinie w domu pojawił się Zibi ,z dziadkami.
- Dzień dobry - wyszłam aby się przywitać.Pan Jerzy mnie przytulił i powiedział, że cieszy się,że mnie widzi natomiast pani babcia.... O zgrozo!
- A ty dziecko nie masz swojej rodziny ? Nie przypominam sobie abyś była już w naszej rodzinie. No chyba że nie zaprosiliście nas na ślub- jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie to będe to miała na uwadze!- A Kościół mówi, że są to święta R O D Z I N N E. 
- Krystyna przestań ! - zaoponował dziadek Bartman.- W święta z tego co wiem i o czym Kościół mówi nikt nie powinien być sam. A Ela może nie mogła wrócić do domu bo coś ją tu zatrzymało, może studia i miała pozostać w ten radosny dzień sama ? Ja tam się cieszę, że ona tu jest.
- Nie przejmuj się nią- szepnął mi do ucha Zbyszek. Uśmiechnęłam się lekko.
Po kilku minutach ja z pania Basia wróciłam do kuchni a Zibi zajął się dziadkami. 
 Po szesnastej Zbyszek wparował do kuchni.
- Mamuś mogę ją już porwać ?
- Oczywiście ja już sama dokończe.
- A gdzie ty mnie ciągniesz ?
- Idziemy na spacer.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na mróz. Zima w tym roku dopisała. Śniegu jest multum. Dzieci roześmiane ganiają się przy okazji rzucając się śnieżkami.
- To gdzie idziemy ?- spytałam
- Dokąd nogi poniosą - odparł z uśmiechem.
Spacrowaliśmy dłuższą chwilę w ciszy. Ja musiałam trzymać się pod ręke ze Zbyszkiem gdyż bałam się bliskiego spotkania z chodnikiem a tym bardziej ze śniegiem.
- Dziękuje Ela- powiedział ni z tego ni z owego Zibi.
- Ale za co ty mi dziękujesz ?
- Chcesz dłuższą wersję czy tą krótką ?- spytał z uśmiechem
- Obie.- rzekłam patrząc mu w oczy.
- To uważaj i słuchaj- chrząknął i zaczął mówić-  Dziękuje ci, że jesteś. Że pomimo przeciwności losu i zdarzeń czasami wystawiających naszą przyjaźń na próbę to ty zawsze jesteś. Jesteś wtedy gdy cie najbardziej potrzebuje czy to ja czy moja mama. Każda inna dziewczyna miałaby mnie głęboko w poważaniu ale nie ty. Za każdym razem gdy byłem w szpitalu to jak się wybudzałem to ty przy mnie siedziałaś i gadałaś czasem od rzeczy ale to było słodkie. Teraz gdy są święta to ty zamiast lecieć do rodziny do Londynu ty postanawiasz zostać ze mną i moja rodziną w Łodzi by z nami świętować. Nie wiem dlaczego co takiego zrobiłem, że Bóg zesłał mi ciebie, takiego anioła, ale dzięki Ci Boże za to. I facet, który będzie miał zaszczyt spędzić u twego boku życie będzie mega farciarzem. Dziękuje Ela- pocałował mnie w czoło. Mi po policzkach popłynęły łzy. Nigdy nie usłyszałam nic bardziej pięknego niż to.
- Nie wiem co powiedzieć. To było piękne, dziekuje Zbyszku.
- Ależ nie ma za co - uśmiechnął się.
- Wracajmy bo zmarzłam a poza tym musze jakoś twoja babcie udobruchać. - Zbyszek zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie przejmuj się nią. Ona już taka jest i jej nic nie zmieni. Mój ojciec też był taki. Nigdy im obojgu nie odpowiadało że gram w siatkówke. Ale ja nauczyłem się nie przejmować tym co oni mówią i robić to co sprawia mi przyjemność. Także staraj się z nia dziś jak najmniej rozmawiać i przebywać.
- Postaram się.
Po kilkunastu minutach wróciliśmy do domu.
O 19 rozpoczęliśmy wieczerzę wigilijną. Na początek życzenia a potem zasiedliśmy do stołu. Po kolacji ja z pania Basia posprzątałyśmy ze stołu i przyniosłyśmy ciasto wraz z kawa i herbatą do salonu. I wtedy nadeszła najbardziej wyczekiwana chwila czyli prezenty. Ja nie wiedziałam że bedą dziadkowie więc bylo mi troche mniej niezręcznie ale jednak było. Cóż, mówi się trudno. Pani Basia dostała biżuterie, ode mnie zegarek na ręke i duża ramkę ze zdjęciem ukazującą mnie, ją i Zbyszka na hali po jednym z meczy. Dostała także jakąś książke i karnet do spa.Zbyszek dostał złoty łańcuszek z krzyżykiem, zapewne od dziadków, jego ulubioną gre na playstation a także dwa bilety na wakacje w Chorwacji. Ten prezent był ode mnie. Nie mogłam wymyśleć nic fajnego. A wakacje mu się przydadzą. Zabierze ze sobą na przykład mamę albo Kubiaka i będzie dobrze.
- Dziękuje - powiedział szeptem przysiadając się na oparciu fotela.
- Proszę.- uśmiechnęłam się.
  U Bartmanów posiedziałam do 23 a potem wróciłam do domu. Szczęśliwa jak nigdy dotąd.
 Na drugi dzień o 7 rano zadzwonił do mnie Zibi czy mam ochotę jechać z nim i jego mamą na 4 dni do Zakopanego. Zaskoczył mnie tym trochę ale po zastanowieniu,zgodziłam się. I tak o 12 wyjeżdżaliśmy już z Łodzi kierując się na południe. Wracamy 29, mamy dwa dni na odpoczynek i ruszamy do Nysy do Kurka na Sylwestra. 

~*~
Wiem, wiem miało być wieczorem a okazało się że wstawiam godzinę przed północą. Ale miałam straszną burzę i była awaria prądu i dopiero niedawno nam włączli. Także wybaczcie xD

Krótki, to też wiem ale po tej przerwie muszę się znowu wbic w rytm z pisaniem. Postaram się aby następny był dłuższy. A ten już w SOBOTE !

Zostawcie po sobie jakikolwiek ślad xD

Pozdrawiam :)
Gorące buziaczki ;***


środa, 2 marca 2016

#11-"Czasem łatwiej byłoby nie czuć nic, do nikogo."

  Zaczął się miesiąc październik. A wraz z nim studia. Bartek pisze do mnie sms-y bym mu powiedziała w kim się zakochałam ale ja się boje mu powiedzieć. Albo... boje się sama przed soba przyznać że zakochałam się w kimś. Ooo przyszedł następny sms "Wesele udane było, wszyscy pijani a Ela i .... są sobie dani. Eluś powiedz ! Plisss..! ;>" . Chwila moment ! Ale on też mówił, że ktoś się we mnie podkochuje. Coś za coś ja mu powiem jak on powie mi ! HA ! Główka pracuje. "Spotkajmy sie w niedziele na skajpie. Pogadamy xD " Po chwili otrzymałam wiadomosc od Bartka, że zgoda.
No i nastała niedziela. To na dziś umowiłam sie z Bartkiem na pogaduchy. Czasami to sobie mysle, że on jest gorszy niz baba. Chce wiedziec wiecej ploteczek niz normalny facet.Zreszta ! Czy faceci w ogóle chcą znać jakiekolwiek ploteczki ?
 O rownej 14 zadzwonil Kuraś.
- Cześć piękna.- wyszczerzył sie do kamerki.
- Cześć bestio - uśmiechnęłam sie do niego.- Co słychać ?
- Po staremu. Treningi,dom, chwila odpoczynku czasami wyjście z chłopakami na miasto i tyle a u ciebie ?
- Dom,szkoła,dom itp itd. Nuda.- wzruszyłam ramionami.
- A jak tam sprawy sercowe ?
- Utknęłam w miejscu. Ten Ktoś wrócił do dziewczyny i nie mam jak się zabrać za niego.
- Wiesz dziewczyna nie ściana da się przesunąć - uśmiechnął się.
- Typowy facet.- burknęłam
- A powiesz mi kto to ?
- Okej. Ja ci powiem jak ty mi powiesz kto się we mnie buja ! To jak ?
Zastanowił się moment.
- No dobra.- odparł po chwili. Uśmiechnęłam się dumna z siebie.
- Tooo..?- spojrzałam na niego wyczekująco.
- No ale nie sprzedasz mnie ?
- Nie. Obiecuje, to zostanie między nami.
- Dobra. To nasz....Bartman.- mało brakowało a spadłabym z kanapy.
- Żartujesz ?
- Nie. Serio Ci mówie. Zibi sam się przyznał, że się zabujał w Tobie.
- Jestem w szoku.
- No dobra ja ci powiedziałem teraz ty ?
- Bartman.- szepnęłam. Kuraś nie usłyszał.
- Kto kto ? Głośniej !
- Bartman ! - powiedział głośno i zatkałam twarz dłońmi.
Bartek zaczął się śmiać.
- I co się brechtasz ośle ?
- Bo wy jesteście nienormalni ! Podobacie się sobie nawzajem a żadne nie zrobi pierwszego kroku aby być ze sobą. Łączycie się w jakieś głupie związki, w sumie to tylko Zibi, ale po co ? Żeby wzbudzić zazdrość ?
Nie ogarniam was !
- Ja się nie łączę w związki jakbyś nie zauważył. A jeśli chodzi o zazdrość o Zibiego, tak jestem cholernie zazdrosna.
- To zrób coś a nie siedzisz bezczynnie. Elka, kurde ! Walcz o niego. Bo jeśli się naprawde kochacie to z nikim innym wam związek nie wyjdzie bo nie bedziecie czuć do nich tego co do siebie. Ja chcę zatańczyć na waszym weselu i być chrzestnym waszego dziecka.
- Dziękuje Bartek. Będe pamiętać o Tobie w tych ważnych chwilach.
 W tym momencie Bartek odszedł od komputera o podgłosił telewizor.
 "....wybuchł pożar. Wiemy, że przyczyną wybuchu była butla gazowa w jednym z mieszkań. Są dwie osoby śmiertelne, reszta poszkodowanych została przewieziona do szpitala. Z dotychczasowych ustaleń wiemy, że jedną z osób nieżyjących jest obrotowa Vistali Gdańsk, która była w odwiedzinach u chłopaka. Rodzinom i bliskim ofiar mocne wyrazy współczucia. Z Jastrzębia Zdroju, Marek Włodarczyk."
- Słyszałaś ? - spojrzał na mnie Bartek.
- Słyszałam. Tam mieszkał Zbyszek, muszę do niego jechać. Znaleźć odpowiedni szpital. Musze być przy nim. Znowu ? Ile nieszczęść może spotkać jednego człowieka w tak krótkim czasie ? - zaczęłam płakać - Bartek powiedz ?
- Nie wiem Ela, nie wiem. Mam nadzieje, że z Zibim wszystko dobrze. Nie płacz.
Gdy Bartek do mnie mówił ja pakował walizkę aby jechać do Zbyszka.
- Zmarł mu ojciec, wypadek autobusu klubowego po czym Zbyszek był w ciężkim stanie a teraz to.
- Ela, Zbych to silny facet wszystkiemu podoła.
- Dzięki Bartek. A teraz przepraszam Cie ale jadę do niego.
- Jasne jedź. Zadzwoń do mnie, jak się czegoś dowiesz.
- Tak tak. Na razie.
 Zakończyłam połączenie, zabrałam walizke, zamknęłam dom i pojechałam do Jastrzebia. Po dwóch godzinach jazdy dotarłam do szpitala. Szybko wpadłam na recepcje.
- Zbyszek Bartman, poszkodowany w wybuchu. Jestem jego kuzynka.
Pielęgniarka spojrzała w rejestr.
- Piętro 6. Pan Bartman jest operowany.
- Dziękuje. - i czym prędzej pognałam na górę.
Po dotarciu na piętro poszłam pod sale operacyjną.
Siedziałam pod nią 2 godziny. W końcu wyszedł lekarza a za nim na łóżku, podłączonego do różnych urządzeń, wywieziono Zbyszka. Podeszłam do lekarza.
- Dzień dobry. Jestem Ela Górka i jestem jego kuzynką. Co z nim ?
- Witam. Jan Mirecki. Pan Zbyszek doznał pęknięcia wyrostka robaczkowego, nic groźnego. Proszę się nie martwić. Wieziemy pana Zbyszka na salę pooperacyjną na której będzie pani mogła go odwiedzić.
 Dziwne, że od wybuchu gazu może pęknąć wyrostek. Ale jeśli lekarz tak mówi to nie będe się kłócić.
- Dziękuje doktorze.
Wspólnie doszliśmy do sali w której stało łóżko ze Zbyszkiem. Założyłam fartuszek i weszłam do niego.
- Cześć Zbyszek. Dawno się nie widzieliśmy. Szkoda tylko, że spotykamy się w takich okolicznościach no ale co zrobić. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam. Gadałam z Kurasiem na skajpie gdy w wiadomościach podali informacje o tym wypadku. Kurde, Bartman mało na zawał nie zeszłam przez ciebie. Weź mi już takich numerów nie rób co ? Bo ty więcej czasu spędzasz w szpitalach niż w domu. Kuraś też mało padł mi przed laptopem. - położyłam głowe na jego dłoni i chyba zasnęłam, bo obudziło mnie czyjeś smyranie po policzku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mamę Zibiego.
- Dzień dobry pani.
- Witaj dziecko. Ty jak zwykle przy moim synu.
- Nie mogłam go zostawić. Musiałam przyjechać. Martwiłam się o niego.
- A pani dawno przyjechała ?
- Nie, dopiero co.
- To ja zostawie panią z synem, jeszcze się nie wybudził ze śpiączki. Ja pójde po jakąś kawkę i zadzwonię do Bartka.
- Jakbyś mogła to zadzwoń do Miśka Kubiaka też. Martwi się.
- Okej, zadzwonie i do niego.
 Idąc do baru zadzwoniłam do chłopaków i poinformowałam ich co ze Zbyszkiem. Ucieszyli się gdy dowiedzieli się że wszystko dobrze.

13 październik 2014r - Jastrzębie Zdrój
 Nastał poniedziałek. Jest godzina 9 i ja siedzę już u Zbycha. Z tego co mi lekarz powiedział obudził się chwile po moim i jego mamy wyjściu. Czyli jakoś po 21.
- Siemaneczko - weszłam uśmiechnięta do sali - Dzień dobry panu. - powiedziałam do leżącego obok Zbyszka, pana Stanisława.
- Dzień dobry.
- Cześć Eluś.- uśmiechnął sie Zibi.
- Jak się czujesz ?
- Nieźle ale dręczy mnie jedna rzecz.
- Jaka ?
- Co z Hiacyntą ? Była u mnie gdy to się stało.
- Zbyszku przykro mi, ale Hiacynta zmarła.
Po policzkach moich jak i Bartmana pociekły łzy.
- Zostawisz mnie samego ?
- Jasne, jak coś będe na korytarzu.
 Zostawiłam go i wyszłam. Po kilkudziestu minutach Zbyszek mnie zawołał.
- Nie kochałem jej. To znaczy lubiłem i to bardzo ale to nie była miłość taką jaką darzę inną osobę. Powiedziałem jej o tym wtedy. Czy to się musiało tak skończyć ? Mogła żyć ! Grać, założyć rodzinę i cieszyć się długim życiem ! Czemu Panie Boże to zrobiłeś ?
- Zbyszku nie dowiesz się tego ! Musimy się pogodzić z tym co się stało i mieć nadzieje, że tam będzie jej dobrze. Na pewno będzie nad toba czuwać. Pomimo tej waszej kłótni, rozstania ona się o ciebie troszczyła i martwiła. Dobra z niej była dziewczyna. Musimy o niej pamiętać.
- Dzięki Ela że jesteś.
- Zawsze będe.- pocałowałam go w policzek.

21 października 2014r- Jastrzębie Zdrój/Łódź
Tydzień później Zbyszek wyszedł ze szpitala. Zwolnienie z treningów ma na miesiąc. Opiekować będzie się nim mama, ja niestety musiałam wrocić do Łodzi. Studia czekają. Zibi narzeka bo musi jeść kaszki, papki i inne tego typu cuda. Umówiliśmy się, że przyjedzie do Łodzi na Wszystkich Świętych, wspólnie odwiedzimy groby jego bliskich i później spędzimy trochę czasu razem. Drugiego dnia, w Zaduszki, mamy jechać do Gdańska by odwiedzić grób Hiacynty. Zbyszek strasznie to przeżył i wcale mu sie nie dziwie.Kuraś dalej mnie dręczy sms'ami, że mam sie starać o Bartmana i sie nie poddawać. Dużo siły mi daja te jego wiadomości. Cieszę się że mam kogoś kto mi kibicuje.Cieżko mi czasem uwierzyć, że nie dawno jeszcze najwieksi wrogowie teraz najlepsi przyjaciele. Ale jak to mówią nigdy nie wiesz co będzie jutro. Hiacynta też zapewne snuła plany na poniedziałek, że może pójdzie do fryzjerki albo do kina i nawet nie pomyślałaby, że nie dożyje tego poniedziałku. Teraz należy żyć jakby każdy dzień miałby być ostatnim dniem życia. Wiem że to strasznie samolubne z mojej strony ale może ta śmierć Hiacynty miała mi pomóc zdobyć Zbyszka ? Ale to głupie, będe się smażyć w piekle.
Zobaczymy co przyniesie jutro i czy będzie dane dożyć sędziwego wieku...u boku Zbyszka, mieć gromadke dzieci i wnuków ? Panie Boże dopomóż !



~*~
Zapraszam na 11 odsłone losów Zbyszka,Eli i ich bliskich i przyjaciół :)

Licze na jakieś komentarze xD Pokażcie,że ktoś tu jest i to czyta. Bede szczesliwa jesli ktos bedzie xD

Do nastepnego ;*
Czołem ;*

poniedziałek, 28 grudnia 2015

#10-"Kobiety wychodźcie za mąż! Żadnego mężczyznę nie powinna minąć kara."

26 września 2014r- Łódź/Wałbrzych
Dziś wstałam o 8, zjadłam śniadanie i spakowałam torbe i ruszyłam w droge do Wałbrzycha. Wałbrzych to rodzinne miasto Kurka. Umówiliśmy się, że przyjade dzień wcześniej aby w sobote nie robić wszystkiego na prędce.
Po 14 byłam już w domu państwa Kurek. Okazali się być naprawdę przyjemnymi ludźmi. Pani Kurek gada non stop. Normalnie buzia  jej się nie zamyka. Sympatyczna kobieta.Pan Jarek, mimo że mniej gadatliwy ale także sympatyczny z niego facet. No i wiadomo po kim Bartek ma odstające uszy. Po tatusiu. No i na koniec młody Kurek, Kuba. Słodki z niego chłopczyk. Kulturalny, inteligentny jak na swój wiek a wygadany jak mama i Bartek.

27 września 2014r- Wałbrzych
Wszyscy są na nogach już od 6. Ja wraz z panią Jadzia jedziemy o 8 do fryzjerki. Panowie mają sobie sami radzić. Tak więc ubrana i po śniadaniu czekałam przy samochodzie na panią Kurek.
- Przepraszam cie, ale faceci sami w domu równa się armagedon.-zaśmiałyśmy.
Od fryzjera wróciłyśmy po 3 godzinach. Dom, cudem, był w całości.
- Panowie żyjecie ?- krzyknęłam od progu.
- Jasne !- odpowiedzieli siedząc w salonie.
Każdy z nas rozszedł się po całym domu aby przygotować się na uroczystość. Ja poszłam do pokoju, niegdyś Bartka. Założyłam sukienkę a wcześniej zrobiłam sobie makijaż. Ubrana i umalowana przeglądałam się w lusterku gdy do pokoju wpadł Kurek.
- OOo wow..- zlustrował mnie od góry do dołu-pięknie wyglądasz- zarumieniłam się.
- Dziękuje, ale ty też niczego sobie. - zatrzepotał rzęsami a ja się zaśmiałam- Co cię do mnie sprowadza ?
- Zawiążesz ? -pokazał mi krawat.
- Jasne, daj.
Po pięciu minutach krawat już był zawiązany na szyi Bartka.
- Dzięki wielkie.
Po jego wyjściu z pokoju, nie minęła minuta gdy pojawił się senior Kurek i junior Kurek.
- Ela ?Możesz ? - pokazali na krawaty.
Z uśmiechem przytaknęłam. I tak po chwili wiązałam krawaty. O 16 wyjechaliśmy z domu. Ja z Bartkiem jego samochodem i jego rodzice swoim. Po 10 minutach byliśmy pod pięknym kościołem. Ślub rozpoczął się równo o 16:30. Panna młoda była śliczna. Do ołtarza poprowadził ją tata. Kuzyn Bartka, Maciek, wydaje się być miłym człowiekiem. Jest brunetem  z burzą loków okalającej jego buzie, silny i wysoki, choć niższy od Kurka. My z Bartkiem usadowiliśmy się w ławkach na początku, aby wszystko dobrze widzieć, tzn, żebym ja widziała bo Bartek to i z końca kościoła by widział. Ślub jak to ślub...nie wiem może jestem dziwna ale ja nie potrafię sie na nich wzruszać. Po mszy zebraliśmy się wokół młodych aby złożyć im życzenia. Później ruszyliśmy na salę aby tam bawić sie jak najlepiej.
 Wesele trwa w najlepsze. Wszyscy bawimy się doskonale. Bartek, mimo że się nie spodziewałam, świetny tancerz. Miałam przyjemność tańczyć z kilkoma panami z rodziny Maćka jak i Agnieszki. Teraz siedzimy sobie przy stole i łapiemy oddech po szalonych tańcach.
- Wiesz co Bartek, wyjdę się przewietrzyć. Zaraz wrócę. - uśmiechnęłam sie do niego.
Ten przytaknął głową tylko.
Wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się i spostrzegłam wolną ławkę nie daleko restauracji.Szybszym krokiem do niej podeszłam i usiadłam. Odchyliłam głowę i zaczęłam myśleć. O sobie, o życiu.  Jestem księżniczką. Zaczynam od października II stopień studiów z psychologii. Miałam przeszczep serca. Poznałam Zbyszka. Jego wypadek. Później poznanie siatkarzy. Zbyszek i Hiacynta. Mój wyjazd do Londynu. Przeprosiny siatkarzy i powrót do Spały. Zdobycie Mistrzostwa Świata. Teraz wesele z Bartkiem. A gdzie w tym wszystkim miłość ? Ta jedyna, prawdziwa i na całe życie ? Większość koleżanek z wydziału ma już chłopaków, narzeczonych. A ja sama jak ten palec ? Ale szukanie miłości na siłę też nie popłaca. Ugh..a może to ze mną jest coś nie tak ?
- O czym tak myślisz ?
Przestraszona aż podskoczyłam.
- Matko, Bartek. Ale mnie wystraszyłeś !
- Przepraszam nie chciałem. To o czym tak myślisz ?
- O sobie i moim nędznym życiu.
- Jakie tam nędzne. Popatrz: masz nowe serce, poznałaś nas, jesteś Mistrzem Świata, zaczynasz kolejny rok studiów czego jeszcze chcieć ?
- Miłości - murknęłam pod nosem.
- A co jeśli ktoś jest tylko boi się Tobie powiedzieć, że sie kocha w tobie?
Spojrzałam na niego z ukosa.
- A jest ?
- Nawet jeśli to co ? Przecież go nie wydam.
- Powiedz mi. - oczy jak kot ze Shreka zawsze działały....ale nie na Bartka.
- Nie.A ty kogoś darzysz większym uczuciem niż czysto koleżeńskim ?
- Jest jeden taki.
- I ?
- I i i i jest zajęty.- skrzywiłam się a Kurek zaczął się śmiać.
- No i z czego sie śmiejesz ?
- Z twojej miny hahahaa..
Po uspokojeniu się, zapytał.
- Ela moge coś zrobić ?
- yy... jasne. - gdybym wiedziała co to bym się w życiu nie zgodziła.
Bartek nachylił się powoli i musnął moje usta. Najpierw delikatnie jakby czekając czy mu nic nie zrobie a gdy ja nic nie zrobiłam zaczął całować mnie bardziej nachalnie.Nie wiem co mnie podkusiło, jakieś diabli, ale odwzajemniłam pocałunek. Całowaliśmy się dość długą chwilę. Po oderwaniu się od siebie, Bartek rzekł:
- Przepraszam.
- Nie masz za co.- nie wiedziałam gdzie podziać wzrok.
- Ela, kurcze nie umiem ci tego tak ot powiedzieć ale ja się w tobie zakochałem. Wiem, że to glupie, no bo jak po tym wszystkim ty mogłabyś odwzajemnić moje uczucia ? Jestem idiota.-wstał i skierował się w stronę sali.
 I co ja mam zrobić ? Najgorsze jest to że ja Bartka nie kocham ! Lubie go, okej. Ale nie kocham. Przeciez nie mogę mu robić nadziei na cos wiecej skoro ja nie kocham go. Tylko jak mu to powiedzieć żeby go nie urazić ? Aaaaa!! Ratunku ! 
Po chwili zebralam się w sobie i wrocilam na sale.Bartek siedział z jakąś dziewczyna przy stole. Usmiechnelam sie do nich i usiadlam na swoim miejscu. Powiem mu to po weselu, nie będę mu teraz gorzej psuć humoru. 
 Wesele toczyło się dalej. My z Bartkiem staralismy się zachowywać jak przedtem. O 4 zebralismy się do domu. Tam przebralismy się tylko w pizamy i poszlismy spać.
 Obudzilam się o 13. Zaspana zeszlam do kuchni, gdzie pani Kadzi robiła kawę.
- Czy ja tez mogę poprosić ? - usmiechnelam sie do niej.
- Oczywiście. Jak ? Zmęczona ?
- Nie. To było naprawdę świetne wesele. Dawno się tak nie wybawilam. 
- To prawda, postarali się. Ciekawe kiedy ja swojemu Bartkowi będę szykować wesele ? - zamyslila się.
- Napewno Bartek znajdzie sobie dziewczynę godna jego wielkiego serducha. Stworzą cudna rodzinke z gromadka dzieci. Zobaczy pani. 
- Obys miała racje. 
- Mam. Jeszcze będziemy tańczyć na jego weselu..jeśli mnie zaprosił. - zasmialam się.
- Na bank cie zaprosze.- uslyszalam zza pleców.- Dzień dobry.
- Część.- usmiechnelam się do niego.
- Mamus czy my musimy jechać na poprawiony ? 
- Nie.
- Oprowadzilbym Ele po Wałbrzychu albo byśmy poleniuchowali przed telewizorem.
I takim to sposobem o 15 spacerowalismy po rynku i okolicznych miejscach. 
- Usiadziemy ?- zaproponowalam  gdy spostrzeglam wolna ławkę w parku.
- Tak.
Usiedlismy i zapadła cisza.
- Bartek to co się wczoraj wydarzyło ..
- Nic nie mów, wyglupilem się tylko.
- Daj mi skończyć, proszę. 
- Okej,przepraszam.
- Nie wyglupiles się i ja nie mam zamiaru cie za to ganic czy cokolwiek. Ale musze ci powiedzieć że choć bardzo bym chciała ale nie mogę odwzajemnić twoich uczuć. Jestes naprawde swietnym chlopakiem, z wielkim sercem. I wiem tez pomimo to ze mi dogryzales to tak naprade nie jesteś aż taka cholera za jaka cie bralam na poczatku. I tez dlatego nie chce ci dawać nadziei bo to byłoby z mojej strony dość samolubne. Wiec Bartek proszę cie- polozylam rękę na jego dloniach- postaraj się pokochać jakąś inna kobietę, wiedz że zawsze cie będę wspierać i zawsze ci pomoge ale nie będziemy razem. Przepraszam.
Nic nie odpowiedział tylko mnie przytulil.
- To powiesz mi kogo darzysz miłością ? Znam go ? 
Powiedzieć mu czy nie ? Śmiał się chyba nie będzie !

~*~
Jestem ! Jak mnie tu dawno nie było ! 
Ale to przez brak weny :( Ten rozdział pisalam dobre 2 tygodnie. I muszę wam powiedzieć ze nie jestem z niego zadowolona. Wybaczcie ! 

Ogladaliscie mecz piłki ręcznej Polska-Czechy ? 
Jakie wasze odczucia po tym spotkaniu ? 
Moje to tylko takie, ze nie jestem zadowolona z polskiego MVP, jak dla mnie powinien być to albo Krajewski albo Bielecki. No ale to tylko moje zdanie XD

Pozdrawiam XD
Życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku ! 
Do następnego ;)

wtorek, 17 listopada 2015

#9-"Nie żyw już urazy próbowaliśmy tyle razy. A teraz to przeszłość chyba coś nam uciekło."

- Ciekawe co królewna robi ? Wiecie wcale za nią nie tęsknie ! - mówił ze śmiechem kolejny.
Gdy wpadł do siłowni odjęło mu mowe. No któż inny mógł to mówić jak nie Bartek.
- Ela? - powtórzył jeszcze raz Bartman.
- Ano Ela Ela. - krzyknął uśmiechnięty Igła - Wróciła do Polski i do pracy.
- Do pracy ?- spytał czerwony ze złości Kurek.
- No tak. Będzie dalej z nami pracować. Będzie leczyć nasze dusze. - objął mnie w pasie Winiar.
- No panowie do pracy migiem !- krzyknął Antiga.
Bartek wkurzony na maksa poszedł na bieżnię i zaczął biegać. Reszta także porozchodziła się do różnych przyrządów. Ja sobie usiadłam obok Oskara.
- Nie martw się, on się tylko tak zgrywa. Uwierz mi.- uśmiechnął się.
- Nie wiem. Zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam wracając tu.
- Bardzo dobrze. Bartek czasami rzeczywiście zachowuje się jakby wszystkie rozumy pozjadał ale bywa,rzadko, ale bywa też naprawdę fajnym facetem.
- Dzięki Oskar.- uśmiechnęłam się.
- Nie masz za co dziękować, wiesz jak coś to wal do mnie śmiało.
Siedzieliśmy tak cały trening i sobie gadaliśmy. Po treningu szybko skoczyłam do pokoju, przebrałam się i poszłam na kolację. Na kolacje jajeczniczka. Fantastycznie.Wzięłam swoją porcję i przysiadłam się do stołu Igły, Winiara, Kubiaka i Zibiego. Panowie pomyśleli o wszystkim i zajęli mi miejsce pomiędzy Igłą a Kubim.
- Smacznego. - uśmiechnęłam się do nich.
- Dzięki. Wzajemnie. - odpowiedzieli i zaczęliśmy jeść.
Kolacja minęła nam w milczeniu. Jakby ktoś nie wiedział co się stało i wszedłby teraz do stołówki pomyślałby, że ktoś umarł. Wszyscy mieli tak ponure miny. Po kolacji podziękowałam i wróciłam do pokoju. Tam się umyłam założyłam piżamkę. W pokoju założyłam szlafrok i z książką wyszłam na balkon. Wieczór był cieplutki. Książka fantasy, II tom Kronik Ferrinu "Powrót do Ferrinu" autorstwa Katarzyny Michalak. Czytałam ją kilka minut gdy przerwało mi pukanie do drzwi.
- Kogo tam licho niesie ? - spytałam się, podnosząc tyłek z krzesełka.
Otworzyłam drzwi i po zobaczeniu kto za nimi stoi z powrotem je zamkłam. Nie będe z nim gadać. Wypiął sie na mnie jak większość. Więc nich i on pocierpi. Jak on w ogóle mogł tak postąpić ? Znamy się najdłużej! Po tym wszystkim co przeszliśmy, po tych pocałunkach, no jak ? Załamana rzuciłam się na łóżko i nakryłam się poduszką na głowę. Bartman nie odpuszczał i dalej pukał w drzwi.
- Odejdź ! Nie chcę gadać z Tobą i z nikim innym! -krzyknęłam.
- Elka otwórz ! Pogadajmy, proszę !
- Nie ! Idź stąd !
 Chyba zrezygnowany odszedł. A ja nie wiadomo kiedy usnęłam.

15 sierpnia 2014r- Spała.
Minął miesiąc od Ligi Światowej, która zakończyła się dla nas...źle. No ale trudno, trzeba ćwiczyć dalej, nie załamywać się. Mamy jeszcze Memoriał Wagnera i co najważniejsze Mistrzostwa Świata. Z chłopakami nadal się nie odzywam. Zibi próbował sie pogodzić ale nici z tego. Antiga, Oskar, Igła i Kubiak próbowali mnie przekonać abym im wybaczyła, ale ja nie potrafię. Ostatnimi czasy chodziło mi po głowie aby wybaczyć chłopakom poza Kurkiem, bałwanem i Bartmanem, przyjacielem, który mnie tak cholernie zranił !
Cały dzień, pomiędzy posiłkami i treningami, spędziłam na spacerowaniu po Spale ! Wieczorem, po kolacji i po kąpieli, siedziałam w pokoju i przeglądałam różne strony internetowe gdy usłyszałam, dochodzącą mnie melodie zza okna. Zaciekawiona wyszłam na balkon. Ujrzałam stojącą pod moim balkonem grupę facetów z bukietem róż każdy. Po chwili zaczęli śpiewać piosenkę - "Apologize" Timbaland. Po zakończeniu piosenki, Bartman wystąpił przed szereg.
- Ela, wybacz nam. Wiemy jesteśmy skończonymi idiotami - Kurek burknął coś pod nosem, przez co został spiorunowany wzrokiem przez Możdżonka - Zachowaliśmy się jak dzieci. Prosimy Ela wybacz nam ! - spojrzał na mnie błagalnie.
 Ja po wysłuchaniu jego słów, cofnęłam sie do pokoju i zamknęłam okno. Ubrałam szybko bluzę i wybiegłam z pokoju. Wybiegłam do nich. Ze spuszczonymi głowami,poza Kurkiem, mieli już opuszczać plac, gdy zobaczyli mnie ich oczy powiększyły się i zabłysły. Nie mówiąc nic podbiegłam do nich i zaczęłam ich przytulać. Gdy wyprzytulaliśmy się Buszek spytał:
- To znaczy, że nam wybaczasz ?
Pokiwałam głową na tak.

Dni mijały my zaczęliśmy odbudowywać to co się popsuło. I muszę przyznać, że całkiem nieźle nam szło. Memoriał skończyliśmy na drugim miejscu. Otrzymaliśmy także indywidualne wyróżnienia: Najlepszy zagrywający - Piotr Nowakowski i Najlepszy Libero- Krzysztof Ignaczak. Teraz zaczynamy ostre treningi do Mistrzostw.

27 sierpnia 2014r - Spała
 Za 3 dni zaczynam wielkie bój o tytuł Mistrza Świata. Idę akurat sobie w stronę ośrodka gdy podbiegła do mnie Hiacynta.
- Cześć Ela.
- Hej.
- Nie wiesz gdzie znajdę Zbyszka ?
- Nie. Widzę, że chyba wasze relacje się poprawiły po rozstaniu. - uśmiechnęłam się.
- Taak. Nawet wróciliśmy do siebie. A teraz przepraszam cie ale idę go szukać. - odeszła. A mnie na wieść o ich związku zalała fala gorąca. No Elka przecież nie jesteś zazdrosna. To twój przyjaciel. Ta tak sobie mów. Z mieszanymi uczuciami wróciłam do pokoju. Po chwili wpadł Kurek.
- Panie Boże co ja ci zrobiłam ? - spojrzałam w górę.
- Elka jesteś mi potrzebna.
- To już jest drwina Panie Boże.
- Kurwa Elka nie gadaj z Bogiem, sorry- spojrzał w górę - ale jesteś mi na maksa potrzebna.
- Poczekaj - wstałam i wyciągnęłam z torebki podręczny kalendarz - zapisze to w kalendarzu "Kurek prosi mnie o pomoc" - widziałam,że Bartek aż się gotował ze złości.
- Możesz mi chwile poświęcić ?
- Jasne, mów. - rozsiadłam sie wygodnie na łóżku.
- Mam wesele u mojego kuzyna. No i mam jeden problem.
- Jaki ?
- Potrzebuje partnerki.
- No przecież masz dziewczynę.
- W tym sęk, że nie mam. - spojrzałam na niego zdziwiona, ten podał mi telefon z sms-em, jak się okazało od niej.
Wiadomość od Aaaasia: "Bartek przykro mi, ale musimy sie rozstać. Ja potrzebuje faceta a nie kombajnu"
 Musiałam się powstrzymywać, co było trudno, od śmiechu.
- Przykro mi, ale co ja mam z tym wspólnego ?
- No bo...czy nie poszłabyś ze mną na to wesele ?
Aż się zapowietrzyłam.
- Ja ?- spojrzałam na niego jak na wariata.
- Nooo...jesteś jedyną kobietą, którą mógłbym wziąć na ten ślub. Proszę - spojrzał na mnie błagalnie.
- Kiedy ?
- W sobotę po MŚ.
- Okej, niech ci bedzie.
- Boże Ela dziękuje. - przytulił mnie i zwiał.
A ja z niedowierzaniem połozyłam się na łóżku. Długo nie leżałam bo teraz wparował mi Zbyszek.
- Ponoć idziesz z Kurasiem na wesele ?
Oho poczta działa.!
- Tak idę.
- Zgłupiałaś ! - krzyknął - Po tym wszystkim co ci zrobił.
- Warto zauważyć, że ty też byłeś w to zamieszany. A tak poza tym tak jak ty i reszta otrzymał drugą szansę, więc czemu miałam się nie zgodzić ?
 Nic nie powiedzial tylko wściekły wyszedł. Kurde, on jest gorszy niż baba. Ma takie wahania nastroju, że czasem to ciężko nad nim nadążyć.

21 września 2014r - Katowice - Spodek.
 Dziś walczymy o złoty krążek tego turnieju. Gramy z Brazylią. Wszyscy chodzą skupieni. Nie ma już śmiechów i żartów.
Mecz był zacięty. Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach. Po paru godzinach mecz zakończył się sukcesem naszej drużyny. Wygraliśmy 3:1. Radość była niesamowita. Po gali wręczenia nagród, wróciliśmy do hotelu, gdzie świętowaniu nie było końca.

22 września 2014r - Łódź
 Wreszcie wróciłam do domu. Nie żeby mi było źle z nimi ale chwila odpoczynku od nich też dobrze robi. Po południu wybrałam się na zakupy by kupić sukienkę na to wesele z Kurasiem. Chodziłam tam dwie godziny i w końcu znalazłam ją. Zakochała się w niej. Zmęczona wróciłam do domu. I do końca dnia się obijałam leżakując na kanapie przed telewizorem.

~*~
Kolejny.:D
Przed nami wesele. Jak się potoczy i czy coś się wydarzy pomiędzy Ela a Bartkiem zapraszam do czytania następnego rozdzialu już w sobotę xD

Liczę na komentarze :D
I dzięki za komentarze pod ostatnim :D

Pozdrawiam ;**

czwartek, 12 listopada 2015

#8-"Bywają takie dni, kiedy 'kurwa mać' to za mało!"

20 lipca 2014r - Londyn
 Płacz nie przyniósł ulgi. Po kilku tych samotnych dniach postanowiłam wyjść z pokoju, przecież nie mogę wiecznie siedzieć jak jakiś ufoludek.
- Matko Ela, myśleliśmy, że już nigdy stamtąd nie wyjdziesz ! Siedziałaś tam tydzień. - dopadł mnie ojciec.
- Wiem, przepraszam ! Już wracam do rzeczywistości. - uśmiechnęłam się na siłę.
- Dobrze już wszystko ?
- Nie. Nic nie jest dobrze, ale gdybym tam jeszcze dłużej posiedziała to bym chyba zwariowała.
- Przykro mi.- przytulił mnie - Ale mam nadzieje,że wszystko się ułoży.
- Oby.- szepnęłam
- Chodźmy na śniadanie. Babcia się ucieszy, że w końcu do nas wyszłaś.
Śniadanie minęło w dobrej atmosferze. Wszyscy starali się mnie jakoś pocieszyć ale nadaremne były ich wysiłki.
Po śniadaniu znów zaczęłam zajmować się swoimi obowiązkami, które miałam przed wyjazdem do Polski,czyli niczym. Snułam sie po pałacu albo po ogrodzie. Gdy chodziłam tak po ogrodzie dostałam tajemniczą wiadomość: "Jeśli jesteś w zamku, to wyjdź przed główną bramę. Tych dwóch tu stojących nie chcą mnie wpuścić ! :c " Zdziwiona treścią tego sms-a, ruszyłam do głównej bramy. Nie wiedziałam co powiedzieć, gdy spostrzegłam osoby stojące przy bramie i żywo gestykulujące, które kłóciły się z dwoma strażnikami.
- Panowie !- krzyknęłam. Strażnicy ukłonili się. - O co chodzi ?
- Pani, ci tutaj mówią, że cię znają i chcą się z tobą spotkać. - odrzekł jeden z nich.
- Dziękuje. Wpuśćcie ich. Znam ich.
- Tak jest. - zasalutowali i otworzyli bramę.
- Zapraszam za mną.- machnęłam ręką aby szli za mną. Z wystraszonymi twarzami szli za mną. Ja natomiast miałam mieszane uczucia, nie wiedziałam po co oni tu w ogóle się pojawili. Zaprowadziłam ich do swojej komnaty, całe szczęście nie spotkaliśmy nikogo po drodze.
- Rozgośćcie się. Chcecie czegoś do picia ?
- Nie dzięki.- odpowiedzieli zgodnie.
- To powiedzcie mi po co się tu zjawiliście ? Bo nie ukrywam, że nawet się nie łudziłam tym że się tu pojawicie !
- Ela...my po prostu...- jąkał się jeden.
- No chcemy...
- Kurde chłopaki ogarnijcie się ! - krzyknął trzeci - Ela przyjechaliśmy Cię przeprosić za nasze zachowanie. Wiemy, że postąpiliśmy chamsko, odwracając się od ciebie, ale musisz zrozumieć też nas. Byliśmy zaskoczeni tym, że mamy do czynienia z królewskim dzieckiem. Chcieliśmy cie prosić o wybaczenie i o to, żebyś z nami wróciła do Spały i do pracy. A przede wszystkim do nas.
- Wiecie co jest najgorsze w tym waszym tłumaczeniu ?-pokręcili głowami- To, że jak powiedziałam Kindze, mojej sąsiadce, to ta nawet się nie zająknęła. Przyjęła to od tak, jakby to że poznaje księżniczke było u niej na porządku dziennym. A wy...Wy wypieliście na mnie dupe! Nawet nie wiecie jak mnie to uraziło. Teraz prosze was, abyście opuścili zamek chce zostać sama.
Trzej panowie wstali i skierowali sie w strone drzwi.
- Aa! Powiedzcie Hiacyncie, że jak chce to może sobie Zbyszka pocieszać, bo ja go nie mam zamiaru przepraszać.
Pokiwali twierdząco głową i wyszli. Słyszałam tylko ich szepty: " Jak stąd wyjść?" " Myślicie, że nam wybaczy ?"  Zrezygnowana zadzwoniłam po jednego ze służących aby odprowadził gości do bramy.
Ja znów opadłam na łóżko i znów popłynęły mi łzy. Co ja mam zrobić ? Wybaczyć im ? Przecież zrobili mi świństwo !
- Ale przyjechali i przeprosili za swoje zachowanie.- odezwał się ktoś. Zaskoczona odwróciłam głowe. No tak wszechobecna babcia.
- Ale ja chce im to wybaczyć ale to za bardzo boli.
- Kochanie - usiadła koło mnie- w naszym życiu nic nie jest łatwe. Nie musisz wybaczać im wszystkim jeśli nie chcesz. Możesz wybaczyć tym trzem co tu byli. Oni naprawde zrozumieli swój błąd i żałują tego. Reszte możesz karać swoim milczeniem. Jeśli i oni cie przeprosza możesz im wybaczyć. Wiem, że to będzie trudne ale musisz się nauczyć tego, że wszyscy będą reagować na takie informacje dość normalnie. Jedni zareaguje normalnie a drudzy w taki sposób jak ci co tu byli.
- Dziękuje babciu. - przytuliłam ją.- A teraz cie przepraszam, ale mam coś do załatwienia.
- Fred prowadzi ich okrężną drogą do wyjścia. Więc jak sie pospieszysz to znjadziesz ich obok tronowej.
Pokręciłam tylko z niedowierzaniem głowa i ruszyłam pędem we wskazane miejsce. I znalazłam ich.
- Stać! - krzyknęłam - Fred możesz odejść ja już ich odprowadzę. Dziękuje.
- Ela? - nie wiedział co powiedzieć.
- Wybaczam wam to wszystko, ale tylko waszej trójce. Wy mieliście odwage i pofatygowaliście się aż tyle kilometrów aby mnie przeprosić a reszta..niech robi co chce. Ja sie do nich nie odezwe.
- Ela - rozkleili się i przytulili mnie - Dziękujemy.
- To co, Kubiaku, Igło i Winiarze, gdzie będziecie nocować ? I kiedy wracać do Polski ? Bo macie chyba jeszcze lige do wygrania!
- Lot mamy jutro o 15. Mieliśmy właśnie iść szukać jakiegoś hotelu a lige to musiMY wygrać.- powiedział Winiar.
- Przenocujecie tutaj zaraz karze wam przygotować pokoje, lige wygracie, bo ja już z wami nie pracuje.
- Co za problem,żebyś wróciła ?-zapytał Igła.
- No jak ty sobie to wyobrażasz ? Gadam tylko z wami i ze sztabem a co z reszta ?
- Robiłabyś co swoje. Pozostałym w milczeniu a odpowiadałabyś im tylko na pytania związane z twoimi zawodowymi obowiązkami i tyle !- wzruszył ramionami. No tak Igła optymista !
- Nie wiem zastanowie się.
Ruszyliśmy w stronę sypialń przygotowanych dla siatkarzy.
- To rozgośćcie się i ja godzinkę obiad. Z Królową.- uśmiechnęłam się do nich a im zrzedły miny. -Dacie rade. Babcia nie jest straszna.
Za równą godzinę wraz z siatkarzami wkroczyłam do jadalani, gdzie siedziała już cała rodzina.
-Babciu -dygnęłam- Przedstawiam ci moich trzech przyjaciół z Polski, siatkarzy i miejmy nadzieje, nie długo mistrzów świata: Michał Kubiak, Krzysztof Ignaczak i Michał Winiarski.
- Wasza Wysokość- rzekli jednocześnie po angielsku i skłonili się. Odjęło mi mowę, oni umieją się tak kłaniać.
- Witajcie panowie. Miło mi poznać przyjaciół mojej najukochańszej wnuczki. - uśmiechnęła się.
- Dla nas toż to zaszczyt. Poznać Waszą Wysokość i jej rodzinę - odrzekł Igła. Ten to się już tu poczuł jak u siebie.
- Siadajcie i zajadajcie.
 Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść obiad. Po obiedzie zabrałam panów na spacer po ogrodzie.
- To jak Ela wrócisz z nami ? Wiesz, że Stefan jest gotów cie przyjąć znów do pracy !- powiedział Kubi.
- Jak to ?
- Normalnie. - wzruszył ramionami Igła.
- Aha. - przytaknęłam.
- Wiesz my musimy jutro wrócić. Za tydzień kończy sie Liga. Dostaliśmy dwa dni wolnego. Więc szybka decyzja: jedziesz, nie jedziesz ?
- Żeby to było tak proste. - usiadłam na ławce i zakryłam twarz dłońmi.
- Bo jest. Tylko musisz wiedzieć czego tak naprawdę chcesz. Czy chcesz siedzieć tu z nosem w papierkach i latać w tych wszystkich garsonkach brr...- zmarszczył się Winiar - czy chcesz przeżyć przygodę życia z nami u boku ? Wiesz, że u nas śmigasz w dresach albo szortach i koszulkach.
- Te twoje argumenty są powalające. - uśmiechnęłam się do niego - Ale okej, wybieram. Chyba pójdę w te dresy i szorty. Wracam z wami.
- Hurra...nasza dziewczynka. - zaczęli mnie ściskać. - To co idziemy się pakować i trzeba ci zabukować bilet.- powiedział Kubi.
- Nie trzeba. polecimy naszym śmigłowcem.- uśmiechnęłam się.
A ci zaczęli sie cieszyć jak małe dzieci.
 Po poinformowaniu rodziny, że wracam do Polski, poszłam się spakować.

21 lipca 2014r- Łódź/Spała
 Śmigłowiec wylądował na lotnisku o godzinie 15:54. Później zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do Spały.
- Dzień dobry. - przywitał się z recepcjonistką Kubiak - Poprosimy klucze do naszych pokoi. A i ta pani także jest tu zameldowana.
- Dzień dobry. Tak tak wiem, pan Stefan mnie poinformował.- zerknęła do komputera, później wstała i podeszła do gablotki z kluczami. - Proszę panowie mają dawne pokoje a pani dostaje 112.
- Czyli też się nie zmienił. - uśmiechnęłam się do niej. - Dziękuje. - odebrałam klucz i poszłam do pokoju.
 Nie zdążyłam jeszcze dobrze zamknąć drzwi gdy ktoś wparował do niego.
- Ela o 19 kolacja a o 17 siłka. - wpadł i wypadł Igła.
- Ychy - mruknęłam pod nosem.
 Po rozpakowaniu rzeczy, ubrałam się w dres i poszłam na siłownię, gdzie mieli trening siatkarze. Na korytarzu było słychać dochodzące z szatni śmiechy i rozmowy. Weszłam na siłownie, gdzie zastałam już sztab.
- O Ela, jak dobrze cie widzieć. Cieszę się, że wróciłaś !- uśmiechnał się i przytulił mnie Stefan.
- Ja też się cieszę.
- Wiem co sie stało i wcale się nie dziwię, że tak zareagowałaś. - powiedział Oskar. - Dobrze im tak. A tak między nami - odciągnął mnie w kat sali - Nawet nie wiesz jak ich wyrzuty sumienia zżerają. Oni się do tego nie przyznają ale ja już za długo z nimi pracuję. - uśmiechnęliśmy się do siebie. Wtem na sale weszli sportowcy. Stanęli jak wmurowani, spoglądając na mnie jak na jakąś zjawe.
- Ela ? - rzekł jeden z nich.


~*~
Witam Was :)
 Chciałabym was przeprosić za tak dłuuuugą nieobecność, no ale szkoła nie daję mi szans na to, żebym coś naskrobała tutaj. :D
Ale w końcu jest xD

Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D
Do następnego xD
Buziaczki ;****

czwartek, 13 sierpnia 2015

#7-" Żeby być złośliwym, trzeba być inteligentnym."

6 maja 2014r- Spała
Wróciliśmy z Krzyśkiem do ośrodka i od samego wejścia wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli i szeptali coś między sobą.
- Krzysiu brudna jestem czy co ? - szepnęłam do siatkarza.
Ten spojrzał na mnie i odpowiedział, że nie. Weszliśmy na górę i tam doznałam szoku. Na drzwiach i na ścianie obok zostały porozwieszane moje zdjęcia ukazujące kim tak naprawdę jestem.
- Igłaaaa ! - wydarłam się na cały ośrodek. Ten jak poparzony wyleciał z pokoju.- Co to ma znaczyć ?- spytałam wściekła.
- Ela ja nie wiem, skąd ten ktoś się dowiedział. Ja na pewno nikomu nic nie mówiłem tak jak ty chciałaś. - po chwili zastanowienia spytałam.
- Korzystałeś z laptopa, i to z niego się dowiedziałeś kim jestem ?- ten przytaknął- A pożyczałeś go komuś ?
- Tak. Kuraś wpadł pożyczyć bo chciał coś zamówić a jego się popsuł czy coś.
No tak ten bałwan Bartek, że ja od razu na to nie wpadłam. Nabuzowana wparowałam do jego pokoju. Lecz jego tam nie było. Była tylko karteczka, że wszyscy są na stołówce. Jaki on jasnowidz, domyślił się pewnie, że będę jego podejrzewać i wpadne do niego z wizytą. Wyszłam na korytarz.
- Ignaczak! idziemy na stołówkę.
Ten jak wierny piesek pomaszerował za mną nic się nie odzywając. W pomieszczeniu zastaliśmy wszystkich wraz ze sztabem. Nim zdążyłam się odezwać swoją przemowę zaczął....Bartek.
- Witamy Waszą Wysokość.- ukłonił się- Moi mili-odwrócił się przodem do reszty- stoi przed wami księżniczka Elżbieta, wnuczka królowej Elżbiety II, córka księcia Karola i księżnej Diany a także siostra Wiliama i Harrego. I co teraz nam powiesz..księżniczko ?
Spojrzałam na niego  z mordem w oczach, jednakże mój wzrok po chwili olał Bartka i skierował się na smutnego albo złego Bartmana. Po otrząśnięciu się zaczęłam mówić.
- Słuchajcie! Wiem, że czujecie się oszukani, jedni mniej drudzy bardziej, i za to was bardzo przepraszam. Może to nie wystarczy ale mam nadzieję, że z czasem mi to wybaczycie.
- A powiesz nam czemu to zrobiłaś ?- odezwał się Winiar.
- Tak już. Zapewne każdy z was czytał w gazecie czy internecie o życiu i wpadkach rodziny królewskiej. Ja tolerowałam to do mojej matury. Te wszystkie hieny łażące za mną wszędzie, nie dające ani minuty spokoju, to było straszne. Lecz gdy przyszły wyniki maturalne zwołałam naradę rodzinną, na której obwieściłam, że chcę studiować w Polsce. Nie obyło się oczywiście bez różnych kazań ze strony ojca, macochy. Ale gdy podałam argumenty dlaczego to babcia,mająca ostateczne zdanie w tej rodzinie, zgodziła się na to.Dostałam się na studia do Łodzi, na psychologię. Babcia kupiła mi tu dom, choć ja się upierałam, że małe mieszkanko mi wystarczy. Gdy zaczęłam trzeci rok zaczęły się moje problemy z sercem. Cudem napisałam licencjat i go obroniłam. Później się pogorszyło i znów szpital. Tam powiedzieli, że potrzebny jest przeszczep a resztę to już znacie.
- No okej ale dlaczego nam o tym nie powiedziałaś ?-dopytywał Konar.
- Nie chciałam abyście przez pryzmat tego kim jestem traktowali mnie jak nie równą sobie, lepszą. A ja wcale lepsza od was nie jestem. Nie. Także mam rodzinę, mam ukończoną szkołę, maturę, teraz studiuje. Mam także pasję jak każdy z was. Kiedyś chcę poznać swoją prawdziwą miłość, wyjść za mąż, mieć dzieci i żyć szczęśliwie. A pieniądze i inne bogactwa mi tego nie zagwarantują. Chce żeby ktoś pokochał mnie taką jaką jestem bez tych wszystkich bogactw, stopnia społecznego.
Skończyłam i nastałała cisza.
- To ja idę się spakować i zejdę wam z oczu raz na zawsze.
Wyszłam ze stołówki i ze łzami w oczach poszłam do pokoju. Tam się spakowałam i odjechałam, przedtem zostawiając wymówienie w recepcji.
  W zasadzie nie wiedziałam gdzie mam jechać. Lecz po chwili ruszyłam w stronę Łodzi. Będąc już w domu wzięłam laptopa i kupiłam bilet do Londynu w jedną stronę, na najbliższy termin.Wylatuję jutro o 5:30 z Łodzi. Odstawiłam latop na stolik i poszłam się spakować. Zmęczona zasnęłam o 19.
7 maja 2014r- Łódź/Londyn
  Budzik zadzwonił o 3:40. Zaspana poszłam do łazienki się ogarnąć. Następnie zrobiłam sobie śniadanko. O 4:20 przyjechała taksówka, która zawiozła mnie na lotnisko.
  Lot minął mi bez żadnych niespodzianek. O 6:30 czasu lokalnego wylądowałam na lotnisku. Po odebraniu walizek, znów złapałam taxi, która zawiozła mnie do pałacu Backingham. Taksówkarz się na mnie dziwnie spojrzał jak mu powiedziałam dokąd jedziemy. Po 40 minutach stałam już przed bramą pałacu. Strażnicy bez problemu mnie wpuścili.Idąc pałacowymi korytarzami do swojego pokoju natknęłam się na Harrego.
- Ela !?- spytał niedowierzając .
- No ja. - przytuliłam go.
- Wróciłaś ?
- Jak na razie tak. Gdzie reszta ?
- Zbierają się na naradę rodziną w sprawie rozowdu ojca.- skrzywił się na samą myśl.
- W tronowej ?
- Tak.
- To chodźmy zrobimy im niespodziankę.
I wraz z bratem poszliśmy w kierunku sali.
- Witam wszystkich. Babciu- ukłoniłam się.
- Ela dziecko. -ucieszył się tata. I zaczęło się przytulanie, całowanie i wypytywanie za co przyleciałam.

  Tydzień w Londynie spędziłam głównie na obijaniu się. Odwiedziłam ciężarną bratową i brata, starych znajomych. Lecz pewnego dnia stało się coś czego się nie spodziewałam.

15 lipca 2014r- Londyn
  Właśnie oglądałam powtórkę meczu LŚ z udziałem Polaków, gdy na laptopie pojawiło się okienko z połączeniem na skypie. Zdziwiona spojrzałam kto dzwoni. Hiacynta ? Co ona chcę?! Odebrałam.
- Cześć pewnie mnie nie kojarzysz...- zaczęła.
- Hej, nie, spokojnie znam cie. Coś się stało, że do mnie dzwonisz ?
- Tak. Chodzi o Zibiego. Nie wiem co się stało i wiedzieć nie muszę, ale odkąd opuściłaś kadrę Bartman chodzi jak struty. Nie wiem czy to ty jesteś temu winna czy kto inny, ale wiedz, że nikomu nie pozwolę go skrzywdzić.
- No okej ale czemu dzwonisz z tym do mnie ?
- Bo wiem, że się przyjaźnicie i może ty byś coś pomogła, bo aż się serce kraje jak się na niego patrzy.
- Tylko, że mnie w Polsce nie ma.
- To co, ale są telefony jest internet. Błagam cię pomóż.
- Okej zobaczę co da się zrobić.
- Dzięki Ci wielkie. To ja już nie przeszkadzam pa.
- Cześć. - i się rozłączyła.
I co ja mam teraz począć ? Jak ja mam do niego zadzwonić ?W sumie minął tydzień może mu trochę przeszło. Zobaczyłam czy Zibi jest dostępny. Jest. Jedno połączenie. Odrzucone. Drugie, odrzucone. I tak pięć razy aż w końcu się poddałam.
  Z całej tej bezsilności pociekły mi łzy. Cały dzień nie wychodziłam z pokoju. Wszyscy się dobijali ale ja im nie otwierałam. Wieczorem przyszedł mi sms. Zibi. Z mocno bijącym serce otworzyłam wiadomość. "Nie dzwoń. Nie szukaj z nami kontaktu. Nie chcemy mieć z tobą nic wspólnego. O moją mamę się nie martw coś jej wymyślę." Czytałam to kilkanaście razy, za każdym razem nie dowierzając w to co czytam. Oni mnie nie chcą znać ! Nawet Igła !

  Przepłakałam dwa dni. Nie chciała nic jeść, pić, z nikim rozmawiać. Po tych dwóch dniach dalej siedziałam sama w zamknięciu lecz nie miałam już czym płakać. Nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że oni mnie NIE CHCĄ.

~*~
Rozwiązała się zagadka pochodzenia Eli. :)
Jak myślicie co będzie z Elą i siatkarzami ?

Za trzy tygodnie szkoła ;)
Ja dopiero za półtora miesiąca do szkoły :)

U was też jest tak gorąco ? U mnie na termometrze, w cieniu, temperatura wynosi albo 39 albo już ponad 40°. Ugotować się można :'/

Pozdrawiam ;**
Cześć :)

Szablon by Katrina