środa, 2 marca 2016

#11-"Czasem łatwiej byłoby nie czuć nic, do nikogo."

  Zaczął się miesiąc październik. A wraz z nim studia. Bartek pisze do mnie sms-y bym mu powiedziała w kim się zakochałam ale ja się boje mu powiedzieć. Albo... boje się sama przed soba przyznać że zakochałam się w kimś. Ooo przyszedł następny sms "Wesele udane było, wszyscy pijani a Ela i .... są sobie dani. Eluś powiedz ! Plisss..! ;>" . Chwila moment ! Ale on też mówił, że ktoś się we mnie podkochuje. Coś za coś ja mu powiem jak on powie mi ! HA ! Główka pracuje. "Spotkajmy sie w niedziele na skajpie. Pogadamy xD " Po chwili otrzymałam wiadomosc od Bartka, że zgoda.
No i nastała niedziela. To na dziś umowiłam sie z Bartkiem na pogaduchy. Czasami to sobie mysle, że on jest gorszy niz baba. Chce wiedziec wiecej ploteczek niz normalny facet.Zreszta ! Czy faceci w ogóle chcą znać jakiekolwiek ploteczki ?
 O rownej 14 zadzwonil Kuraś.
- Cześć piękna.- wyszczerzył sie do kamerki.
- Cześć bestio - uśmiechnęłam sie do niego.- Co słychać ?
- Po staremu. Treningi,dom, chwila odpoczynku czasami wyjście z chłopakami na miasto i tyle a u ciebie ?
- Dom,szkoła,dom itp itd. Nuda.- wzruszyłam ramionami.
- A jak tam sprawy sercowe ?
- Utknęłam w miejscu. Ten Ktoś wrócił do dziewczyny i nie mam jak się zabrać za niego.
- Wiesz dziewczyna nie ściana da się przesunąć - uśmiechnął się.
- Typowy facet.- burknęłam
- A powiesz mi kto to ?
- Okej. Ja ci powiem jak ty mi powiesz kto się we mnie buja ! To jak ?
Zastanowił się moment.
- No dobra.- odparł po chwili. Uśmiechnęłam się dumna z siebie.
- Tooo..?- spojrzałam na niego wyczekująco.
- No ale nie sprzedasz mnie ?
- Nie. Obiecuje, to zostanie między nami.
- Dobra. To nasz....Bartman.- mało brakowało a spadłabym z kanapy.
- Żartujesz ?
- Nie. Serio Ci mówie. Zibi sam się przyznał, że się zabujał w Tobie.
- Jestem w szoku.
- No dobra ja ci powiedziałem teraz ty ?
- Bartman.- szepnęłam. Kuraś nie usłyszał.
- Kto kto ? Głośniej !
- Bartman ! - powiedział głośno i zatkałam twarz dłońmi.
Bartek zaczął się śmiać.
- I co się brechtasz ośle ?
- Bo wy jesteście nienormalni ! Podobacie się sobie nawzajem a żadne nie zrobi pierwszego kroku aby być ze sobą. Łączycie się w jakieś głupie związki, w sumie to tylko Zibi, ale po co ? Żeby wzbudzić zazdrość ?
Nie ogarniam was !
- Ja się nie łączę w związki jakbyś nie zauważył. A jeśli chodzi o zazdrość o Zibiego, tak jestem cholernie zazdrosna.
- To zrób coś a nie siedzisz bezczynnie. Elka, kurde ! Walcz o niego. Bo jeśli się naprawde kochacie to z nikim innym wam związek nie wyjdzie bo nie bedziecie czuć do nich tego co do siebie. Ja chcę zatańczyć na waszym weselu i być chrzestnym waszego dziecka.
- Dziękuje Bartek. Będe pamiętać o Tobie w tych ważnych chwilach.
 W tym momencie Bartek odszedł od komputera o podgłosił telewizor.
 "....wybuchł pożar. Wiemy, że przyczyną wybuchu była butla gazowa w jednym z mieszkań. Są dwie osoby śmiertelne, reszta poszkodowanych została przewieziona do szpitala. Z dotychczasowych ustaleń wiemy, że jedną z osób nieżyjących jest obrotowa Vistali Gdańsk, która była w odwiedzinach u chłopaka. Rodzinom i bliskim ofiar mocne wyrazy współczucia. Z Jastrzębia Zdroju, Marek Włodarczyk."
- Słyszałaś ? - spojrzał na mnie Bartek.
- Słyszałam. Tam mieszkał Zbyszek, muszę do niego jechać. Znaleźć odpowiedni szpital. Musze być przy nim. Znowu ? Ile nieszczęść może spotkać jednego człowieka w tak krótkim czasie ? - zaczęłam płakać - Bartek powiedz ?
- Nie wiem Ela, nie wiem. Mam nadzieje, że z Zibim wszystko dobrze. Nie płacz.
Gdy Bartek do mnie mówił ja pakował walizkę aby jechać do Zbyszka.
- Zmarł mu ojciec, wypadek autobusu klubowego po czym Zbyszek był w ciężkim stanie a teraz to.
- Ela, Zbych to silny facet wszystkiemu podoła.
- Dzięki Bartek. A teraz przepraszam Cie ale jadę do niego.
- Jasne jedź. Zadzwoń do mnie, jak się czegoś dowiesz.
- Tak tak. Na razie.
 Zakończyłam połączenie, zabrałam walizke, zamknęłam dom i pojechałam do Jastrzebia. Po dwóch godzinach jazdy dotarłam do szpitala. Szybko wpadłam na recepcje.
- Zbyszek Bartman, poszkodowany w wybuchu. Jestem jego kuzynka.
Pielęgniarka spojrzała w rejestr.
- Piętro 6. Pan Bartman jest operowany.
- Dziękuje. - i czym prędzej pognałam na górę.
Po dotarciu na piętro poszłam pod sale operacyjną.
Siedziałam pod nią 2 godziny. W końcu wyszedł lekarza a za nim na łóżku, podłączonego do różnych urządzeń, wywieziono Zbyszka. Podeszłam do lekarza.
- Dzień dobry. Jestem Ela Górka i jestem jego kuzynką. Co z nim ?
- Witam. Jan Mirecki. Pan Zbyszek doznał pęknięcia wyrostka robaczkowego, nic groźnego. Proszę się nie martwić. Wieziemy pana Zbyszka na salę pooperacyjną na której będzie pani mogła go odwiedzić.
 Dziwne, że od wybuchu gazu może pęknąć wyrostek. Ale jeśli lekarz tak mówi to nie będe się kłócić.
- Dziękuje doktorze.
Wspólnie doszliśmy do sali w której stało łóżko ze Zbyszkiem. Założyłam fartuszek i weszłam do niego.
- Cześć Zbyszek. Dawno się nie widzieliśmy. Szkoda tylko, że spotykamy się w takich okolicznościach no ale co zrobić. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam. Gadałam z Kurasiem na skajpie gdy w wiadomościach podali informacje o tym wypadku. Kurde, Bartman mało na zawał nie zeszłam przez ciebie. Weź mi już takich numerów nie rób co ? Bo ty więcej czasu spędzasz w szpitalach niż w domu. Kuraś też mało padł mi przed laptopem. - położyłam głowe na jego dłoni i chyba zasnęłam, bo obudziło mnie czyjeś smyranie po policzku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mamę Zibiego.
- Dzień dobry pani.
- Witaj dziecko. Ty jak zwykle przy moim synu.
- Nie mogłam go zostawić. Musiałam przyjechać. Martwiłam się o niego.
- A pani dawno przyjechała ?
- Nie, dopiero co.
- To ja zostawie panią z synem, jeszcze się nie wybudził ze śpiączki. Ja pójde po jakąś kawkę i zadzwonię do Bartka.
- Jakbyś mogła to zadzwoń do Miśka Kubiaka też. Martwi się.
- Okej, zadzwonie i do niego.
 Idąc do baru zadzwoniłam do chłopaków i poinformowałam ich co ze Zbyszkiem. Ucieszyli się gdy dowiedzieli się że wszystko dobrze.

13 październik 2014r - Jastrzębie Zdrój
 Nastał poniedziałek. Jest godzina 9 i ja siedzę już u Zbycha. Z tego co mi lekarz powiedział obudził się chwile po moim i jego mamy wyjściu. Czyli jakoś po 21.
- Siemaneczko - weszłam uśmiechnięta do sali - Dzień dobry panu. - powiedziałam do leżącego obok Zbyszka, pana Stanisława.
- Dzień dobry.
- Cześć Eluś.- uśmiechnął sie Zibi.
- Jak się czujesz ?
- Nieźle ale dręczy mnie jedna rzecz.
- Jaka ?
- Co z Hiacyntą ? Była u mnie gdy to się stało.
- Zbyszku przykro mi, ale Hiacynta zmarła.
Po policzkach moich jak i Bartmana pociekły łzy.
- Zostawisz mnie samego ?
- Jasne, jak coś będe na korytarzu.
 Zostawiłam go i wyszłam. Po kilkudziestu minutach Zbyszek mnie zawołał.
- Nie kochałem jej. To znaczy lubiłem i to bardzo ale to nie była miłość taką jaką darzę inną osobę. Powiedziałem jej o tym wtedy. Czy to się musiało tak skończyć ? Mogła żyć ! Grać, założyć rodzinę i cieszyć się długim życiem ! Czemu Panie Boże to zrobiłeś ?
- Zbyszku nie dowiesz się tego ! Musimy się pogodzić z tym co się stało i mieć nadzieje, że tam będzie jej dobrze. Na pewno będzie nad toba czuwać. Pomimo tej waszej kłótni, rozstania ona się o ciebie troszczyła i martwiła. Dobra z niej była dziewczyna. Musimy o niej pamiętać.
- Dzięki Ela że jesteś.
- Zawsze będe.- pocałowałam go w policzek.

21 października 2014r- Jastrzębie Zdrój/Łódź
Tydzień później Zbyszek wyszedł ze szpitala. Zwolnienie z treningów ma na miesiąc. Opiekować będzie się nim mama, ja niestety musiałam wrocić do Łodzi. Studia czekają. Zibi narzeka bo musi jeść kaszki, papki i inne tego typu cuda. Umówiliśmy się, że przyjedzie do Łodzi na Wszystkich Świętych, wspólnie odwiedzimy groby jego bliskich i później spędzimy trochę czasu razem. Drugiego dnia, w Zaduszki, mamy jechać do Gdańska by odwiedzić grób Hiacynty. Zbyszek strasznie to przeżył i wcale mu sie nie dziwie.Kuraś dalej mnie dręczy sms'ami, że mam sie starać o Bartmana i sie nie poddawać. Dużo siły mi daja te jego wiadomości. Cieszę się że mam kogoś kto mi kibicuje.Cieżko mi czasem uwierzyć, że nie dawno jeszcze najwieksi wrogowie teraz najlepsi przyjaciele. Ale jak to mówią nigdy nie wiesz co będzie jutro. Hiacynta też zapewne snuła plany na poniedziałek, że może pójdzie do fryzjerki albo do kina i nawet nie pomyślałaby, że nie dożyje tego poniedziałku. Teraz należy żyć jakby każdy dzień miałby być ostatnim dniem życia. Wiem że to strasznie samolubne z mojej strony ale może ta śmierć Hiacynty miała mi pomóc zdobyć Zbyszka ? Ale to głupie, będe się smażyć w piekle.
Zobaczymy co przyniesie jutro i czy będzie dane dożyć sędziwego wieku...u boku Zbyszka, mieć gromadke dzieci i wnuków ? Panie Boże dopomóż !



~*~
Zapraszam na 11 odsłone losów Zbyszka,Eli i ich bliskich i przyjaciół :)

Licze na jakieś komentarze xD Pokażcie,że ktoś tu jest i to czyta. Bede szczesliwa jesli ktos bedzie xD

Do nastepnego ;*
Czołem ;*
Szablon by Katrina