Dni leciały niemiłosiernie szybko. Nim się obejrzałam już wszędzie można było usłyszeć melodie kolęd lub innych świątecznych piosenek. Wokół aż się w oczach mieniło od różnego rodzaju ozdób świątecznych.
Do tego czasu ja poświęcałam czas na nauke a także na odwiedziny u Zbyszka, czy to w Łodzi czy to w Jastrzębiu. Wspólnie spędziliśmy także Wszystkich Świętych tak jak to planowaliśmy.
Kuraś w dalszym ciągu mi/nam kibicuje w zdobywaniu siebie nawzajem. Bo tak naprawde to tylko ja wiem, że Bartek wspiera w tej "akcji' Zbyszka i jednocześnie mnie. Zbyszek dalej żyje w przkonaniu, że my sie z Bartkiem nie lubimy. Nie lubimy a nie nie nawidzimy, twierdzi że po tym wspólnym weselu trochę nam to przeszło.
Ale wracając do szału wokół świąt.
Dziś mamy 16 grudnia.
Właśnie krąże po łódzkiej galerii w poszukiwaniu prezentu dla Zbyszka, jego mamy i Kurasia. Ten ostatni przylatuje do Polski dopiero 23 grudnia, czyli za równo za tydzień. Mimo, ze nie spotkamy się w święta to prezent dostanie dopiero w Sylwestra, na którego idziemy wraz Zbyszkiem właśnie do Kurka. Ma być to kameralna impreza w gronie, bodajże 10 osób. Zbyszek nie bardzo chciał iść gdyż nosi żałobe po Hiacyncie. Jednakże Bartek i jego urok osobisty działają cuda i Bartman się zgodził.
Po kilku godzinach chodzenia kupiłam to co chciałam i szczęśliwa wróciłam do domu. Ledwo zdążyłam przekroczyć próg usłyszałam dzwoniący telefon. Z wielkim ociąganiem się podeszałam do niego i podniosłam słuchawke.
- Halo
- Witaj Elu, tu babcia.- oho czuje kazanie dlaczego nie przyleciałam do domu.
- Ooo cześć babciu co u was ?
- Dobrze dziecko, wszyscy zdrowi i oby tak dalej. A u ciebie ? Jak studia ? I co z tym chłopcem z pożaru ?
- Studia wyśmienicie, wszystko pozaliczane. Zdrowie też dobrze, jeżdże na kontrole a poza tym też dobrze. A co do Zbyszka to ma się dobrze, także jeździ na kontrole, nosi żałobe po zmarłej dziewczynie ale wraz z przyjaciółmi nie pozwalamy mu się użalać i płakać.
- To dobrze Eluś,dobrze.
- Dobra babcia ale nie po to dzwonisz, dobrze mówię ?
- Tak Elcia. Dzwonie spytać dlaczego nie przyleciałaś do domu na święta ?
Do tego czasu ja poświęcałam czas na nauke a także na odwiedziny u Zbyszka, czy to w Łodzi czy to w Jastrzębiu. Wspólnie spędziliśmy także Wszystkich Świętych tak jak to planowaliśmy.
Kuraś w dalszym ciągu mi/nam kibicuje w zdobywaniu siebie nawzajem. Bo tak naprawde to tylko ja wiem, że Bartek wspiera w tej "akcji' Zbyszka i jednocześnie mnie. Zbyszek dalej żyje w przkonaniu, że my sie z Bartkiem nie lubimy. Nie lubimy a nie nie nawidzimy, twierdzi że po tym wspólnym weselu trochę nam to przeszło.
Ale wracając do szału wokół świąt.
Dziś mamy 16 grudnia.
Właśnie krąże po łódzkiej galerii w poszukiwaniu prezentu dla Zbyszka, jego mamy i Kurasia. Ten ostatni przylatuje do Polski dopiero 23 grudnia, czyli za równo za tydzień. Mimo, ze nie spotkamy się w święta to prezent dostanie dopiero w Sylwestra, na którego idziemy wraz Zbyszkiem właśnie do Kurka. Ma być to kameralna impreza w gronie, bodajże 10 osób. Zbyszek nie bardzo chciał iść gdyż nosi żałobe po Hiacyncie. Jednakże Bartek i jego urok osobisty działają cuda i Bartman się zgodził.
Po kilku godzinach chodzenia kupiłam to co chciałam i szczęśliwa wróciłam do domu. Ledwo zdążyłam przekroczyć próg usłyszałam dzwoniący telefon. Z wielkim ociąganiem się podeszałam do niego i podniosłam słuchawke.
- Halo
- Witaj Elu, tu babcia.- oho czuje kazanie dlaczego nie przyleciałam do domu.
- Ooo cześć babciu co u was ?
- Dobrze dziecko, wszyscy zdrowi i oby tak dalej. A u ciebie ? Jak studia ? I co z tym chłopcem z pożaru ?
- Studia wyśmienicie, wszystko pozaliczane. Zdrowie też dobrze, jeżdże na kontrole a poza tym też dobrze. A co do Zbyszka to ma się dobrze, także jeździ na kontrole, nosi żałobe po zmarłej dziewczynie ale wraz z przyjaciółmi nie pozwalamy mu się użalać i płakać.
- To dobrze Eluś,dobrze.
- Dobra babcia ale nie po to dzwonisz, dobrze mówię ?
- Tak Elcia. Dzwonie spytać dlaczego nie przyleciałaś do domu na święta ?
- Przepraszam babciu ale chciałam te święta spędzić ze Zbyszkiem i jego mamą. Długo sie nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że muszę. Za bardzo się z nimi związałam a poza tym za dużo nieszczęść na nich spadło w tym roku.
- Zapomniałaś o jednym i chyba najważniejszym powodzie.
- Doprawdy ?
- O uczuciu jakim darzysz tego młodzieńca. I nie mówię tu o przyjaźni. Tylko pamiętaj bądź ostrożna bo możesz się sparzyć.
- Dzięki babciu. Życz ode mnie wszystkim wesołych świąt, dobrze ?
- Tak słońce. Tobie i twojemu znajomemu i jego mamie także życze wesołych świąt, dużo zdrowia, miłości i szczęścia. Trzymajcie się tam cieplutko.
- Dziękuje. Do zobaczenia babciu. Buziaki.
- Do zobaczenia.
24 grudnia 2014r- Łódź
Dziś Wigilia. Budzik obudził mnie o 7 rano. Zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Długa kąpiel działa na mnie odprężająco. Po kąpieli, owinięta w ręcznik poszłam wybrać ubranie na dziś. Postawiłam na białą koszule z rękawem 3/4 a do tego turkusową spódnice ołówką. Z ubraniami udałam sie do toalety gdzie się w nie ubrałam a potem zrobiłam makijaż nie za mocny ale też nie za zwyczajny.
O 13 zabrałam z kuchni ciasta, które miałam upiec. Bo tak też podzieliłam sie z panią Bartman, że ja pięke ciasta a ona zajmuje się daniami. Z pakunkami poszłam do samochodu, które włożyłam ostrożnie na tylne siedzenie. Wróciłam tylko zamknąć dom i ruszyłam w strone mieszkania pani Bartman.
Po paru minutach byłam już na miejscu. Drzwi otworzyła mi pani domu.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.
- Witaj, wchodź- otworzyła szerzej drzwi.
W małym korytarzyku zdjęłam buty i ruszyłam z pania Basią do kuchni.
- Ela a twoja rodzina nie ma nic przeciwko, że ty spędzasz z nami święta ? Bo wiesz to już drugie święta z nami. I broń Boże nie mam nic przeciwko temu.
- Moja rodzina rozumie. A poza tym, tylko to zostaje między nami, wolę święta tutaj z wami. Bo tutaj to się czuje tą magię świąt, jest miło, ciepło i czuć miłość w powietrzu. A tam to jest sztywno, wszystko tak troche jakby z przymusu. Święta tutaj a tam to normalnie jak niebo i ziemia.
- Cieszę się kochanie, że ci się u nas podoba.
- A ja cieszę się, że moge z wami spędzić te święta.A gdzie Zibi ?
- Zbyszek pojechał po dziadków.
Już widzę jego minę gdy wiezie babcie w samochodzie a ona truje mu głowę o tym, że to jego granie w siatkówkę na nic się zda. Lepiej jakby był jakimś lekarzem albo prawnikiem. Jak już mówiłam "kocham" tą kobietę.
Po pół godzinie w domu pojawił się Zibi ,z dziadkami.
- Dzień dobry - wyszłam aby się przywitać.Pan Jerzy mnie przytulił i powiedział, że cieszy się,że mnie widzi natomiast pani babcia.... O zgrozo!
- A ty dziecko nie masz swojej rodziny ? Nie przypominam sobie abyś była już w naszej rodzinie. No chyba że nie zaprosiliście nas na ślub- jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie to będe to miała na uwadze!- A Kościół mówi, że są to święta R O D Z I N N E.
- Krystyna przestań ! - zaoponował dziadek Bartman.- W święta z tego co wiem i o czym Kościół mówi nikt nie powinien być sam. A Ela może nie mogła wrócić do domu bo coś ją tu zatrzymało, może studia i miała pozostać w ten radosny dzień sama ? Ja tam się cieszę, że ona tu jest.
- Nie przejmuj się nią- szepnął mi do ucha Zbyszek. Uśmiechnęłam się lekko.
Po kilku minutach ja z pania Basia wróciłam do kuchni a Zibi zajął się dziadkami.
Po szesnastej Zbyszek wparował do kuchni.
- Mamuś mogę ją już porwać ?
- Oczywiście ja już sama dokończe.
- A gdzie ty mnie ciągniesz ?
- Idziemy na spacer.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na mróz. Zima w tym roku dopisała. Śniegu jest multum. Dzieci roześmiane ganiają się przy okazji rzucając się śnieżkami.
- To gdzie idziemy ?- spytałam
- Dokąd nogi poniosą - odparł z uśmiechem.
Spacrowaliśmy dłuższą chwilę w ciszy. Ja musiałam trzymać się pod ręke ze Zbyszkiem gdyż bałam się bliskiego spotkania z chodnikiem a tym bardziej ze śniegiem.
- Dziękuje Ela- powiedział ni z tego ni z owego Zibi.
- Ale za co ty mi dziękujesz ?
- Chcesz dłuższą wersję czy tą krótką ?- spytał z uśmiechem
- Obie.- rzekłam patrząc mu w oczy.
- To uważaj i słuchaj- chrząknął i zaczął mówić- Dziękuje ci, że jesteś. Że pomimo przeciwności losu i zdarzeń czasami wystawiających naszą przyjaźń na próbę to ty zawsze jesteś. Jesteś wtedy gdy cie najbardziej potrzebuje czy to ja czy moja mama. Każda inna dziewczyna miałaby mnie głęboko w poważaniu ale nie ty. Za każdym razem gdy byłem w szpitalu to jak się wybudzałem to ty przy mnie siedziałaś i gadałaś czasem od rzeczy ale to było słodkie. Teraz gdy są święta to ty zamiast lecieć do rodziny do Londynu ty postanawiasz zostać ze mną i moja rodziną w Łodzi by z nami świętować. Nie wiem dlaczego co takiego zrobiłem, że Bóg zesłał mi ciebie, takiego anioła, ale dzięki Ci Boże za to. I facet, który będzie miał zaszczyt spędzić u twego boku życie będzie mega farciarzem. Dziękuje Ela- pocałował mnie w czoło. Mi po policzkach popłynęły łzy. Nigdy nie usłyszałam nic bardziej pięknego niż to.
- Nie wiem co powiedzieć. To było piękne, dziekuje Zbyszku.
- Ależ nie ma za co - uśmiechnął się.
- Wracajmy bo zmarzłam a poza tym musze jakoś twoja babcie udobruchać. - Zbyszek zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie przejmuj się nią. Ona już taka jest i jej nic nie zmieni. Mój ojciec też był taki. Nigdy im obojgu nie odpowiadało że gram w siatkówke. Ale ja nauczyłem się nie przejmować tym co oni mówią i robić to co sprawia mi przyjemność. Także staraj się z nia dziś jak najmniej rozmawiać i przebywać.
- Postaram się.
Po kilkunastu minutach wróciliśmy do domu.
O 19 rozpoczęliśmy wieczerzę wigilijną. Na początek życzenia a potem zasiedliśmy do stołu. Po kolacji ja z pania Basia posprzątałyśmy ze stołu i przyniosłyśmy ciasto wraz z kawa i herbatą do salonu. I wtedy nadeszła najbardziej wyczekiwana chwila czyli prezenty. Ja nie wiedziałam że bedą dziadkowie więc bylo mi troche mniej niezręcznie ale jednak było. Cóż, mówi się trudno. Pani Basia dostała biżuterie, ode mnie zegarek na ręke i duża ramkę ze zdjęciem ukazującą mnie, ją i Zbyszka na hali po jednym z meczy. Dostała także jakąś książke i karnet do spa.Zbyszek dostał złoty łańcuszek z krzyżykiem, zapewne od dziadków, jego ulubioną gre na playstation a także dwa bilety na wakacje w Chorwacji. Ten prezent był ode mnie. Nie mogłam wymyśleć nic fajnego. A wakacje mu się przydadzą. Zabierze ze sobą na przykład mamę albo Kubiaka i będzie dobrze.
- Dziękuje - powiedział szeptem przysiadając się na oparciu fotela.
- Proszę.- uśmiechnęłam się.
U Bartmanów posiedziałam do 23 a potem wróciłam do domu. Szczęśliwa jak nigdy dotąd.
Na drugi dzień o 7 rano zadzwonił do mnie Zibi czy mam ochotę jechać z nim i jego mamą na 4 dni do Zakopanego. Zaskoczył mnie tym trochę ale po zastanowieniu,zgodziłam się. I tak o 12 wyjeżdżaliśmy już z Łodzi kierując się na południe. Wracamy 29, mamy dwa dni na odpoczynek i ruszamy do Nysy do Kurka na Sylwestra.
~*~
Wiem, wiem miało być wieczorem a okazało się że wstawiam godzinę przed północą. Ale miałam straszną burzę i była awaria prądu i dopiero niedawno nam włączli. Także wybaczcie xD
Krótki, to też wiem ale po tej przerwie muszę się znowu wbic w rytm z pisaniem. Postaram się aby następny był dłuższy. A ten już w SOBOTE !
Zostawcie po sobie jakikolwiek ślad xD
Pozdrawiam :)
Gorące buziaczki ;***