17 listopada 2013r- Łódź.
Właśnie dostałam wypis. Wychodzę ze szpitala, nareszcie. Choć i tak muszę się wstawiać na kontrole co 2 tygodnie, a później co raz rzadziej, to i tak się cieszę. Spakowana pożegnałam się i podziękowałam za opieke panią pielęgniarką i panu doktorowi. Za nim wyszłam ze szpitala poszłam jeszcze do tutejszej apteki i wykupiłam przepisane leki, które mają sprawiać żeby organizm nie podejmował próby odrzucenia serca.
Do domu wróciłam kilka minut po czternastej. Od czasu dowiedzenia się o śmierci ojca Zbyszka nie mogłam przestać o nim i o jego rodzinie myśleć, co teraz przeżywa a także o przeszczepie. Czy dawcą mógł być jego tata ? Instynktownie wzięłam telefon i wystukałam w nim numer do siatkarza.
- Halo. - odezwał się.
- Cześć. Nie wiem czy mnie pamiętasz. Jestem Ela ta dziewczyna ze szpitala po przeszczepie serca.
- A tak pamiętam.Co się stało, że do mnie dzwonisz ? Ostatnio przegoniłaś mnie na cztery wiatry. - rzeczywiście chamsko się zachowałam, ale już po jego wyjściu to zrozumiałam.
- Chciałam cie przeprosić za moje zachowanie. Nie chciałam się tak chamsko zachować.
- Okej nie ma sprawy. Przeprosiny przyjęte.
- Ciesze się a w ramach tego zapraszam cie na kawe i ciasto, co ty na to ?
- Hmmm..z przyjemnościa. Tylko kiedy i gdzie ?
- Może dziś o 17, u mnie w domu, bo jak wiesz na razie nie mogę się przemęczać i nie chce żeby dopadła mnie jakaś choroba.
- Jasne może być. To prześlij mi sms-em adres.Do zobaczenia.
- Okej. Do zobaczenia.- ulżyło mi. Wielki kamień spadł mi z serca.
Do czasu przybycia Zbyszka, oglądałam telewizje. Sprzątać nie miałam co bo Kinga zatroszczyła się o dom bardziej niż sobie to wyobrażałam. Pół godziny przed wizyta gościa poszłam się przebrać i trochę umalować. Równo o 17 pod dom podjechał siatkarz. Wyszłam na zewnątrz.
- Wow..- tyle powiedział patrząc na dom.
- Cześć. Zapraszam. - uśmiechnęłam się.
- Cześć. Piękny dom.
- Dziękuje. Wchodź.
Weszliśmy. Poprowadziłam go do salonu.
- Siądź sobie.- wskazałam sofe.- Czego się napijesz ? Kawy, herbaty ? Mam też coś mocniejszego.
- Herbaty, nie moge pić alkoholu przecież jestem samochodem.
- Okej, to ja idę zrobić a ty czuj się jak u siebie.
W kuchni, gdy robiłam herbatę usłyszałam śmiech siatkarza. Zaciekawiona poszłam sprawdzić co go tak rozbawiło. No, oczywiście. Moje zdjęcie z mamą, na którym jestem ubrana w różowy strój króliczka. Miałam wtedy niespełna dwa lata, więc jeszcze nie bardzo wiedziałam w co warto sie ubrać a w co nie.
- Ej nie śmiej się. To jedno z nie wielu zdjęć jakie mam z mamą.- zasmuciłam się.
- Wszystko w porządku ? Coś nie tak ? - spojrzał uważnie na mnie.
- Tak wszystko dobrze. Nie przejmuj się.- poklepałam go po ramieniu.
Poszłam znów do kuchni bo właśnie woda zaczynała się gotować. Po 5 minutach wróciłam z napojami, ciastem i ciasteczkami do salonu.
- To mogę teraz tak oficjalnie .
- Możesz ale co. ?
- No przeprosić cie. - już zaczęłam się podnosić.
- Oj daj spokój. Już mnie przeprosiłaś. Jest już dobrze. - uśmiechnął się.
- To powiedz mi coś o sobie ? Czym się zajmujesz ? Co robisz w Łodzi ?
- Strasznie wścipska jesteś.
- Taki mój urok.- wzruszyłam ramionami.Siatkarz się zaśmiał.
- Z zawodu, no może tak być, z zawodu jestem siatkarzem. Gram we włoskim klubie Pallavolo Modena.W Łodzi bywam dość często, gdyż moi rodzice tu się przeprowadzili rok temu. Niestety tata zmarł pięć dni temu - po policzku spłynęła mu łza.- Przyjechałem na pogrzeb i dwudziestego wylatuje już do Włoch.
- Przykro mi z powodu taty. Chorował na coś ?
- Sęk właśnie w tym że nie. Mama wyszła do sklepu na zakupy, wychodząc tata siedział w fotelu czytając książke. Gdy za jakąś godzinke mama wróciła książka leżała na ziemi a tata już nie żył. Lekarz nie stwierdził ani zawału ani nic tego typu.
- Nie wiem co powiedzieć.
- Ja wiem. Teraz ty powiedz coś o sobie.
- Okej. Moje imie i nazwisko już znasz. Jestem w zasadzie byłam studentką psychologii na tutejszym uniwersytecie ale przez chorobe przerwałam studia po obronie licencjatu. Pochodzenia jestem brytyjskiego. W Polsce nie mam nikogo bliskiego, jestem tu sama jak palec, no poza moją sąsiadką Kingą, którą traktuje jak siostrę. Jestem po przeszczepie serca ale to też już wiesz. Uwielbiam czytać, głównie to jakieś melodramaty lub coś o tematyce wojennej np. Kamienie na szaniec - kocham tą książkę. Nienawidzę sportu.Nie wiem właściwie dlaczego, jakoś po prostu nigdy mnie do niego jakoś specjalnie nie ciągnęło. Mam 2 braci, bratowa, tate, macoche, babcie i dziadka. - zakończyłam swoją autoprezentację.
- Przepraszam za pytanie, jeśli nie chcesz nie odpowiadaj, a co z twoją mamą ?
- Moja mama zginęła w wypadku samochodowym. Nie pamiętam jej za dobrze, bo byłam za mała.
Cisza zapanowała między nami.
- Ale na serio w ogóle nie lubisz sportu ? - spytał ni z tego ni z owego siatkarz.
- No serio serio.
- Nie wierze. Musisz coś wiedzieć, w końcu wf w szkole miałaś.
- No miałam, ale ja byłam rzadkim bywalcem na nim. Wolałam iść posiedzieć i poczytać w bibliotece.
Zbyszek nad czymś intensywnie myślał. W końcu się odezwał.
- Wiesz co na początku grudnia gramy tu w Łodzi mecz z rzeszowskim klubem. Może zechciałabyś na niego przyjść. ? O bilety sie nie martw załatwię ci.
- Ale po co ja tam? Nie obraź sie Zbyszku ale ja nie wiem jak się zachować na takim meczu.
- Spokojnie. Porozmawiam z Iwonką, żoną kolegi z Resovii, żeby dała ci otuchy na meczu. Na pewno się zgodzi. To jak ?
- Nooo..dobra- westchnęłam- Przyjdę. - uśmiech się pojawił na jego buzi - Tylko napisz mi sms-em kiedy i o której ten mecz, no i jak spotkam sie z Iwoną.
- Jasne, napisze. - spojrzał na zegarek - Dobra będe się zbierał, troche sie zasiedziałem.
- Dzieki że zechciałeś przyjechać.
- Cała przyjemność po mojej stronie. To co do zobaczenia na meczu ?
- Tak. Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się.
Na pożegnanie chciałam dać mu buziaka w policzek, ale pech chciał, że jakimś cudem pocałowałam go w usta. Chciałam się oderwać i przeprosić, ale Zbyszek przyciągnął mnie bliżej i wpił się bardziej w moje usta. Całowaliśmy się tak przez dłuższą chwile. Zbyszek nie był nachalny tylko całował delikatnie i z uczuciem. Po oderwaniu się od siebie uśmiechnęliśmy sie do siebie i rzekliśmy tylko.
- Do zobaczenia.
Zbyszek odjechał a ja oparłam się o ścianę i zaczęłam analizować to co się stało przed chwilą. Czy powinno się to wydarzyć ? Czy powinnam pozwolić mu się pocałować ? A co jeśli on ma inną a ja to tylko taka dziewczyna na jedną noc ? A co jeśli on się dowie kim jestem ? A jeśli się zakochamy w sobie, to czy wszystko będzie ładnie pięknie czy będziemy musieli przechodzić różne przeszkody ? Boże, Elka ogarnij się. Ty nie możesz się w nim zakochać. Co powie babcia, rodzina ? Pomyśl o tym! A co maja oni wszyscy do mojego szczęścia ? Jeśli się kogoś kocha to nie patrzy się na to czy ma wille z basenem czy stary drewniany domek ? Czy ma iPhona czy ma starą przysłowiową "cegłę" ? Ważna jest miłość. Koniec kropka.
Z mieszanymi uczuciami poszłam posprzątać po gościu a następnie wzięłam kąpiel i położyłam się spać.
8 grudnia 2013r- Łódź
Trzy dni temu przyszedł bilet na mecz. Od czasu spotkania sie ze Zbyszkiem u mnie, często pisaliśmy sms-y, gadaliśmy albo przez telefon albo przez skajpa. Chodziłam na kontrole do lekarza, wszystko jest w porządku moje serducho wali jak dzwon. Tydzień temu spotkałam się z Iwona, całkiem sympatyczna z niej kobieta.
Jest godzina 12. Do meczu mam jeszcze 7 godzin, ale umówiłam się z panią Ignaczak, że będe godzinę wcześniej. Czas ten poświęciłam na ugotowanie sobie obiadu, rozmowę z bratem, i leniuchowanie. O 16 poszłam zacząć się przygotowywać, a to wybierałam ubrania, a to sobie jeszcze włosy umyłam, wysuszyłam później lekko zakręciłam na prostownicy. Umalowałam się i o 17:45 wyszłam z domu.Na halę nie miałam daleko, więc się przespacerowałam. Jest jeszcze trochę więcej niż godzina do meczu a tłok jak za komuny normalnie. Pięć po szóstej pod halę przyszła Iwonka. Myślałam, że wejdziemy głównym wejściem, lecz ta tłumacząc:
- Mąż siatkarz to i rodzine wpuszczają wejściem dla zawodników.- uśmiechnęła się.
I takim o to sposobem weszłyśmy na halę. Znalazłyśmy swoje miejsca i usiadłyśmy. Ja zaciekawiona rozglądałam się po całej hali. Ile ludzi ! Myślałam, że ludzie to jak mają iść na jakiś mecz to tylko piłki nożnej a tu prosze, miłe zaskoczenie.
Mecz po dwu i pół godzinnej walce zakończył się zwycięstwem włoskiego klubu z wynikiem 3:2. Resoviacy z przygnębionymi minami zeszli do kwadratu.
- Chodź.- Iwonka pociągnęła mnie za ręke.
- Ale gdzie ?
- No ja idę pocieszyć męża a ty idź pogratuluj Zbyszkowi.
- Ale jak ja mam się do niego dostać ? Przecież nie wpuszczą mnie na boisko.
- Powiedz arbitrowi czy kogo tam spotkasz, że jesteś rodziną Zbyszka albo go po prostu zawołaj i on ci pomoże.- pokiwałam głową, że rozumiem i poszłam w stronę włoskich zawodników.
Bartman jak tylko mnie zobaczył od razu zaczął się szczerzyć jak głupi do sera. Przyszedł do mnie.
- Hej- dał szybkiego buziaka w usta. W sumie nie jesteśmy parą oficjalnie ale jakby ktoś popatrzył na nas z boku stwierdził by inaczej. Może bylibyśmy parą gdyby któreś się w końcu przełamało i powiedziało co czuje a tak...klapa.
- Cześć. Gratuluje wygranej.
- Dzięki. Może zechciałabyś iść ze mną i chłopakami na miasto ? Oczywiście będą co niektóre partnerki, więc nie bedziesz sama.
- W zasadzie to czemu nie, i tak nie mam co robić.
- To poczekasz na mnie, pójde do szatni przebiorę się i możemy iść.
- Będe przed halą.
Razem z siatkarzami i ich partnerkami poszliśmy do jednego z tutejszych klubów. Tańczyliśmy, piliśmy- to znaczy ja nie bo nie moge ale reszta sobie nie żałowała.
- Ej dziewczyny chodźcie zrobimy sobie zdjęcie. - zaproponowała jedna z partnerek.
I tak wszystkie się uśmiechnęłyśmy i selfie gotowe.Autorka po przesyłała nam to zdjęcie. Ja wrzuciłam je na instagrama podpisując:#balujemy#świętujemy#wygrana#Modena#gratulacje#volleyball#smile#selfie#buźka. Po kilku minutach miałam kilkadzieścia polubień i kilka hejtów od, zapewne, zazdrosnych nastolatek.Do domu wróciłam po drugiej. Tak jak weszłam do sypialni, tak się położyłam na łóżku i zasnęłam.
Ale to co się działo na drugi dzień,w sumie to dzisiaj ale za kilka godzin, przeszło moje najgorsze koszmary.
Właśnie dostałam wypis. Wychodzę ze szpitala, nareszcie. Choć i tak muszę się wstawiać na kontrole co 2 tygodnie, a później co raz rzadziej, to i tak się cieszę. Spakowana pożegnałam się i podziękowałam za opieke panią pielęgniarką i panu doktorowi. Za nim wyszłam ze szpitala poszłam jeszcze do tutejszej apteki i wykupiłam przepisane leki, które mają sprawiać żeby organizm nie podejmował próby odrzucenia serca.
Do domu wróciłam kilka minut po czternastej. Od czasu dowiedzenia się o śmierci ojca Zbyszka nie mogłam przestać o nim i o jego rodzinie myśleć, co teraz przeżywa a także o przeszczepie. Czy dawcą mógł być jego tata ? Instynktownie wzięłam telefon i wystukałam w nim numer do siatkarza.
- Halo. - odezwał się.
- Cześć. Nie wiem czy mnie pamiętasz. Jestem Ela ta dziewczyna ze szpitala po przeszczepie serca.
- A tak pamiętam.Co się stało, że do mnie dzwonisz ? Ostatnio przegoniłaś mnie na cztery wiatry. - rzeczywiście chamsko się zachowałam, ale już po jego wyjściu to zrozumiałam.
- Chciałam cie przeprosić za moje zachowanie. Nie chciałam się tak chamsko zachować.
- Okej nie ma sprawy. Przeprosiny przyjęte.
- Ciesze się a w ramach tego zapraszam cie na kawe i ciasto, co ty na to ?
- Hmmm..z przyjemnościa. Tylko kiedy i gdzie ?
- Może dziś o 17, u mnie w domu, bo jak wiesz na razie nie mogę się przemęczać i nie chce żeby dopadła mnie jakaś choroba.
- Jasne może być. To prześlij mi sms-em adres.Do zobaczenia.
- Okej. Do zobaczenia.- ulżyło mi. Wielki kamień spadł mi z serca.
Do czasu przybycia Zbyszka, oglądałam telewizje. Sprzątać nie miałam co bo Kinga zatroszczyła się o dom bardziej niż sobie to wyobrażałam. Pół godziny przed wizyta gościa poszłam się przebrać i trochę umalować. Równo o 17 pod dom podjechał siatkarz. Wyszłam na zewnątrz.
- Wow..- tyle powiedział patrząc na dom.
- Cześć. Zapraszam. - uśmiechnęłam się.
- Cześć. Piękny dom.
- Dziękuje. Wchodź.
Weszliśmy. Poprowadziłam go do salonu.
- Siądź sobie.- wskazałam sofe.- Czego się napijesz ? Kawy, herbaty ? Mam też coś mocniejszego.
- Herbaty, nie moge pić alkoholu przecież jestem samochodem.
- Okej, to ja idę zrobić a ty czuj się jak u siebie.
W kuchni, gdy robiłam herbatę usłyszałam śmiech siatkarza. Zaciekawiona poszłam sprawdzić co go tak rozbawiło. No, oczywiście. Moje zdjęcie z mamą, na którym jestem ubrana w różowy strój króliczka. Miałam wtedy niespełna dwa lata, więc jeszcze nie bardzo wiedziałam w co warto sie ubrać a w co nie.
- Ej nie śmiej się. To jedno z nie wielu zdjęć jakie mam z mamą.- zasmuciłam się.
- Wszystko w porządku ? Coś nie tak ? - spojrzał uważnie na mnie.
- Tak wszystko dobrze. Nie przejmuj się.- poklepałam go po ramieniu.
Poszłam znów do kuchni bo właśnie woda zaczynała się gotować. Po 5 minutach wróciłam z napojami, ciastem i ciasteczkami do salonu.
- To mogę teraz tak oficjalnie .
- Możesz ale co. ?
- No przeprosić cie. - już zaczęłam się podnosić.
- Oj daj spokój. Już mnie przeprosiłaś. Jest już dobrze. - uśmiechnął się.
- To powiedz mi coś o sobie ? Czym się zajmujesz ? Co robisz w Łodzi ?
- Strasznie wścipska jesteś.
- Taki mój urok.- wzruszyłam ramionami.Siatkarz się zaśmiał.
- Z zawodu, no może tak być, z zawodu jestem siatkarzem. Gram we włoskim klubie Pallavolo Modena.W Łodzi bywam dość często, gdyż moi rodzice tu się przeprowadzili rok temu. Niestety tata zmarł pięć dni temu - po policzku spłynęła mu łza.- Przyjechałem na pogrzeb i dwudziestego wylatuje już do Włoch.
- Przykro mi z powodu taty. Chorował na coś ?
- Sęk właśnie w tym że nie. Mama wyszła do sklepu na zakupy, wychodząc tata siedział w fotelu czytając książke. Gdy za jakąś godzinke mama wróciła książka leżała na ziemi a tata już nie żył. Lekarz nie stwierdził ani zawału ani nic tego typu.
- Nie wiem co powiedzieć.
- Ja wiem. Teraz ty powiedz coś o sobie.
- Okej. Moje imie i nazwisko już znasz. Jestem w zasadzie byłam studentką psychologii na tutejszym uniwersytecie ale przez chorobe przerwałam studia po obronie licencjatu. Pochodzenia jestem brytyjskiego. W Polsce nie mam nikogo bliskiego, jestem tu sama jak palec, no poza moją sąsiadką Kingą, którą traktuje jak siostrę. Jestem po przeszczepie serca ale to też już wiesz. Uwielbiam czytać, głównie to jakieś melodramaty lub coś o tematyce wojennej np. Kamienie na szaniec - kocham tą książkę. Nienawidzę sportu.Nie wiem właściwie dlaczego, jakoś po prostu nigdy mnie do niego jakoś specjalnie nie ciągnęło. Mam 2 braci, bratowa, tate, macoche, babcie i dziadka. - zakończyłam swoją autoprezentację.
- Przepraszam za pytanie, jeśli nie chcesz nie odpowiadaj, a co z twoją mamą ?
- Moja mama zginęła w wypadku samochodowym. Nie pamiętam jej za dobrze, bo byłam za mała.
Cisza zapanowała między nami.
- Ale na serio w ogóle nie lubisz sportu ? - spytał ni z tego ni z owego siatkarz.
- No serio serio.
- Nie wierze. Musisz coś wiedzieć, w końcu wf w szkole miałaś.
- No miałam, ale ja byłam rzadkim bywalcem na nim. Wolałam iść posiedzieć i poczytać w bibliotece.
Zbyszek nad czymś intensywnie myślał. W końcu się odezwał.
- Wiesz co na początku grudnia gramy tu w Łodzi mecz z rzeszowskim klubem. Może zechciałabyś na niego przyjść. ? O bilety sie nie martw załatwię ci.
- Ale po co ja tam? Nie obraź sie Zbyszku ale ja nie wiem jak się zachować na takim meczu.
- Spokojnie. Porozmawiam z Iwonką, żoną kolegi z Resovii, żeby dała ci otuchy na meczu. Na pewno się zgodzi. To jak ?
- Nooo..dobra- westchnęłam- Przyjdę. - uśmiech się pojawił na jego buzi - Tylko napisz mi sms-em kiedy i o której ten mecz, no i jak spotkam sie z Iwoną.
- Jasne, napisze. - spojrzał na zegarek - Dobra będe się zbierał, troche sie zasiedziałem.
- Dzieki że zechciałeś przyjechać.
- Cała przyjemność po mojej stronie. To co do zobaczenia na meczu ?
- Tak. Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się.
Na pożegnanie chciałam dać mu buziaka w policzek, ale pech chciał, że jakimś cudem pocałowałam go w usta. Chciałam się oderwać i przeprosić, ale Zbyszek przyciągnął mnie bliżej i wpił się bardziej w moje usta. Całowaliśmy się tak przez dłuższą chwile. Zbyszek nie był nachalny tylko całował delikatnie i z uczuciem. Po oderwaniu się od siebie uśmiechnęliśmy sie do siebie i rzekliśmy tylko.
- Do zobaczenia.
Zbyszek odjechał a ja oparłam się o ścianę i zaczęłam analizować to co się stało przed chwilą. Czy powinno się to wydarzyć ? Czy powinnam pozwolić mu się pocałować ? A co jeśli on ma inną a ja to tylko taka dziewczyna na jedną noc ? A co jeśli on się dowie kim jestem ? A jeśli się zakochamy w sobie, to czy wszystko będzie ładnie pięknie czy będziemy musieli przechodzić różne przeszkody ? Boże, Elka ogarnij się. Ty nie możesz się w nim zakochać. Co powie babcia, rodzina ? Pomyśl o tym! A co maja oni wszyscy do mojego szczęścia ? Jeśli się kogoś kocha to nie patrzy się na to czy ma wille z basenem czy stary drewniany domek ? Czy ma iPhona czy ma starą przysłowiową "cegłę" ? Ważna jest miłość. Koniec kropka.
Z mieszanymi uczuciami poszłam posprzątać po gościu a następnie wzięłam kąpiel i położyłam się spać.
8 grudnia 2013r- Łódź
Trzy dni temu przyszedł bilet na mecz. Od czasu spotkania sie ze Zbyszkiem u mnie, często pisaliśmy sms-y, gadaliśmy albo przez telefon albo przez skajpa. Chodziłam na kontrole do lekarza, wszystko jest w porządku moje serducho wali jak dzwon. Tydzień temu spotkałam się z Iwona, całkiem sympatyczna z niej kobieta.
Jest godzina 12. Do meczu mam jeszcze 7 godzin, ale umówiłam się z panią Ignaczak, że będe godzinę wcześniej. Czas ten poświęciłam na ugotowanie sobie obiadu, rozmowę z bratem, i leniuchowanie. O 16 poszłam zacząć się przygotowywać, a to wybierałam ubrania, a to sobie jeszcze włosy umyłam, wysuszyłam później lekko zakręciłam na prostownicy. Umalowałam się i o 17:45 wyszłam z domu.Na halę nie miałam daleko, więc się przespacerowałam. Jest jeszcze trochę więcej niż godzina do meczu a tłok jak za komuny normalnie. Pięć po szóstej pod halę przyszła Iwonka. Myślałam, że wejdziemy głównym wejściem, lecz ta tłumacząc:
- Mąż siatkarz to i rodzine wpuszczają wejściem dla zawodników.- uśmiechnęła się.
I takim o to sposobem weszłyśmy na halę. Znalazłyśmy swoje miejsca i usiadłyśmy. Ja zaciekawiona rozglądałam się po całej hali. Ile ludzi ! Myślałam, że ludzie to jak mają iść na jakiś mecz to tylko piłki nożnej a tu prosze, miłe zaskoczenie.
Mecz po dwu i pół godzinnej walce zakończył się zwycięstwem włoskiego klubu z wynikiem 3:2. Resoviacy z przygnębionymi minami zeszli do kwadratu.
- Chodź.- Iwonka pociągnęła mnie za ręke.
- Ale gdzie ?
- No ja idę pocieszyć męża a ty idź pogratuluj Zbyszkowi.
- Ale jak ja mam się do niego dostać ? Przecież nie wpuszczą mnie na boisko.
- Powiedz arbitrowi czy kogo tam spotkasz, że jesteś rodziną Zbyszka albo go po prostu zawołaj i on ci pomoże.- pokiwałam głową, że rozumiem i poszłam w stronę włoskich zawodników.
Bartman jak tylko mnie zobaczył od razu zaczął się szczerzyć jak głupi do sera. Przyszedł do mnie.
- Hej- dał szybkiego buziaka w usta. W sumie nie jesteśmy parą oficjalnie ale jakby ktoś popatrzył na nas z boku stwierdził by inaczej. Może bylibyśmy parą gdyby któreś się w końcu przełamało i powiedziało co czuje a tak...klapa.
- Cześć. Gratuluje wygranej.
- Dzięki. Może zechciałabyś iść ze mną i chłopakami na miasto ? Oczywiście będą co niektóre partnerki, więc nie bedziesz sama.
- W zasadzie to czemu nie, i tak nie mam co robić.
- To poczekasz na mnie, pójde do szatni przebiorę się i możemy iść.
- Będe przed halą.
Razem z siatkarzami i ich partnerkami poszliśmy do jednego z tutejszych klubów. Tańczyliśmy, piliśmy- to znaczy ja nie bo nie moge ale reszta sobie nie żałowała.
- Ej dziewczyny chodźcie zrobimy sobie zdjęcie. - zaproponowała jedna z partnerek.
I tak wszystkie się uśmiechnęłyśmy i selfie gotowe.Autorka po przesyłała nam to zdjęcie. Ja wrzuciłam je na instagrama podpisując:#balujemy#świętujemy#wygrana#Modena#gratulacje#volleyball#smile#selfie#buźka. Po kilku minutach miałam kilkadzieścia polubień i kilka hejtów od, zapewne, zazdrosnych nastolatek.Do domu wróciłam po drugiej. Tak jak weszłam do sypialni, tak się położyłam na łóżku i zasnęłam.
Ale to co się działo na drugi dzień,w sumie to dzisiaj ale za kilka godzin, przeszło moje najgorsze koszmary.
***********************
Liga światowa z udziałem Polaków rozpoczęta.
Trzymam kciuki i kibicuje.✊
Komentarze mile widziane.
Pozdrawiam.:***
Liga światowa z udziałem Polaków rozpoczęta.
Trzymam kciuki i kibicuje.✊
Komentarze mile widziane.
Pozdrawiam.:***
świetny rozdział. jestem ciekawa co będzie dalej . Miejmy nadzieję,że Bartman odtworzy się przed Elą a ona przed nim. czekam na kolejny. POzdrawiam :*
OdpowiedzUsuńAaaa!! Zbyszek ja pocałował- słodko <3 Oby sobie wyznali to co czują ;) bedzie tak słodko ale jak sadze nie na dlugo ;] Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kasia.!
Jej, jak szybko się akcja rozwija ^^ Ciekawe, co się stanie...
OdpowiedzUsuńEla i Zibi - lubię to!
Czekam na więcej <3
Pozdrawiam ;**
świetny :* Pisz następny, czekam <3
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na szósty rozdział opowiadania o Kacprze Piechockim i Patrycji Babińskiej :* Myślę, że się spodoba, liczę na komentarze :)
http://milosc-i-siatkowka.blogspot.com/
A ja dalej się męcze zastanawiajac czy Elka nie jest z rodziny królewskiej ??! W końcu tak przedstawila rozdzine Zbyszkowi ze wszystko się zgadza i śmierć matki też :) hahahaha
OdpowiedzUsuńRozdział super ale końcówka to ja umieram ! Co się będzie działo ??!! Przeczuwam ze bedzie hardkorowo hahaha :) Pozdrawiam Dooma :).
Zapraszam na nowy rozdzial 46. Mam nadzieję, ze sie spodoba :***
http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com
Skoro Elka zastanawia się, czy rodzina zaakceptuje kogoś takiego jak Zbyszek, to może ma jakieś korzenie królewskie? xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny *.*
Spotkanie udane, a to, co się stało podczas opuszczania domu dziewczyny przez siatkarza... nie mam słów, po prostu <3 ;D
Pomeczowe spotkanko również wywołało uśmiech na moich ustach ;D Tylko ta końcówka mnie niepokoi...czyżby stan zdrowia dziewczyny się pogorszył, a może chodzi o rodzinę, o Zbyszka..? Mam milion podejrzeń, wiec proszę szynko o kolejny ;P
Zapraszam Cię serdecznie na 23, w którym okaże się kto był tą tajemniczą osobą, która odwiedziła Zuzę. No i los dziewczyny został odmieniony...dostała kolejną szansę. O czym mowa? Zapraszam na:
dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com
Pozdrawiam ;**