- O wróciłaś. Zbyszek ? Ze Zbyszkiem jest dobrze, godzinę temu przywieziono go na sale. Jednakże ta doba będzie decydująca.
- Bogu dzięki. - usiadłam obok pana Jerzego.
- Pozałatwiałaś wszystko ?
- Tak. Poroznosiłam ulotki o zbiórce krwi, zabrałam kilka rzeczy z domu, odwiedziłam panią Basie. Jest w totalnej rozsypce. Zarzuca sobie, że jest złą matką, bo nie jest teraz przy Zbyszku.
- Basia nie jest złą matką. Jest cudowną kobietą, żoną i matką. Ostatnio spotkało ją wiele nieszczęść ale ona jest silna i da radę. Zbyszek ma to po niej. Wiele osób mówi, że Zbyszek tą waleczność, siłę i upór ma po Leonie ale to nie prawda. To Basia nigdy się nie poddawała i nie poddaje. Zawsze dąży do wyznaczonego sobie celu, i choć wielu mówi "Baśka odpuść nie dasz rady", to ona robi im na przekór i osiąga to co chce.
- Ja także jej powiedziałam, że jest cudowną matką, że musi wykrzesać w sobie siłe aby móc być podporą dla Zbyszka.
- Wiesz, jak pojechałaś byłem w tej kapliczce tu za rogiem. Dziękowałem Bogu za to, że postawił Cię na drodze Zbyszka i naszej. Nie wiem czym sobie zasłużyliśmy na to ale cieszę się, że jesteś.
- Tak naprawdę to Zbyszek się pojawił na mojej drodze. Poznałam go w szpitalu w którym leżałam po przeszczepie serca...- i tak opowiedziałam panu Jerzemu całą historię o poznaniu Zbyszka.
- Ty się kochaniutka nie powinnaś denerwować i przemęczać. Powinnaś wrócić do domu i się przespać, odpocząć.
- O nie. Ja nigdzie nie idę. Zostaję tu przy Zbyszku razem albo i bez pana. Jeżeli jest pan zmęczony, wynajęłam pokój w hotelu tu obok szpitala, może iść się pan przespać.
- Nie dziękuje. Mam tu kolegę, przenocuje u niego.
Siedzieliśmy w milczeniu. Znów odezwał się dziadek.
- Wiesz dzwonił do mnie przyjaciel Zbyszka, chciał się dowiedzieć co z nim. Opowiedziałem mu co i jak. Obiecał, że jutro przyjedzie.
- Dobrze, że Zbyszek ma takiego przyjaciela. Wie pan, że to mało spotykane mieć takiego przyjaciela od serca ?
- Wiem. Ale, mogę powiedzieć, że ty i Zbyszek też takimi jesteście.- uśmiechnęłam się tylko do niego.
O 21 pan Bartman poszedł. Powiedział, że jest zmęczony, w końcu starość nie radość. Ja poprosiłam lekarza, żeby pozwolił mi zostać przy Bartmanie. Z trudem, ale się zgodził. Wróciłam do pokoju Zbyszka i usiadłam na stołku. Trzymając go za rękę usnęłam, choć przyrzekłam sobie,że nie będę spać. Ze snu wybudził mnie ciągły, piszczący dźwięk. Obudziłam się i spojrzałam na monitor nad łóżkiem. To Zbyszek! Jego serce się zatrzymało ! Z płaczem pobiegłam po lekarza!
- Panie doktorze Zbyszek ! Szybko. - lekarz pobiegł ze mną szybko do sali nr 9. Kazał mi się odsunąć a sam rozpoczął masaż serca.
-... trzynaście, czternaście,piętnaście...- uciskał klatkę piersiową siatkarza. Do sali pielęgniarka wprowadziła defibrylator.
- Siostro 1000J, biegiem !
- Gotowe.
- Odsunąć się. Ładuje. - i wystrzał. Dalej nic.
Próbowali tak kilka razy. Ja siedziałam w kącie i płakałam modląc się, żeby to serce zaczęło bić. I jakby wysłuchano moich modlitw serce zaczęło bić.
- Udało się. Pan Zbyszek jest z nami. - lekarz coś jeszcze posprawdzał i podszedł do mnie.- Pani Elu już dobrze. Serce bije tak jak powinno. Miejmy nadzieję, że taka sytuacja się już nie powtórzy. Może pani wrócić na swoje miejsce. - uśmiechnął się do mnie i otarł mi łzę z policzka.
- Dziękuje panie doktorze.
Lekarz wyszedł z sali. Ja wróciłam na stołek. Dalsza część nocy upłynęła spokojnie.
11 grudnia 2013r- Warszawa.
Po akcji z zatrzymaniem się serca już nie usnęłam. O 8 zadzwonił do mnie pan Jurek i powiedział, że dzisiaj nie przyjedzie do szpitala bo chce wrócić do Łodzi i tak jak ja przywieźć trochę rzeczy. Powiedziałam mu, żeby spokojnie wrócił do Łodzi i niczym się nie martwił.
O 11 na oddziale pojawił się wysoki brunet, który, jak udało mi się usłyszeć, szukał Zbyszka. Ja w tym czasie nadal siedziałam przy łóżku. Po chwili wszedł na salę.
- Ups...-zmieszał się. Uśmiechnęłam się do niego i poprosiłam abyśmy wyszli na korytarz.
- To ty jesteś tym przyjacielem Zbyszka tak ?
- Tak. Michał Kubiak jestem.
- Ela Górka miło mi. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Co z nim ?
- Nie wiem na ile jesteś poinformowany ?
- Wiem o wszystkim dokładnie do ostatniej operacji, do wczoraj.
- A no to później nic takiego się nie działo. Dopiero nad ranem Zbyszek...- znów w oczach stanęły mi łzy.
- Co z nim ?
- Serce mu się zatrzymało. Myślałam, że już się nie da go uratować ale udało się. Wszystko jak na razie jest w porządku.
- O matko. - Michałowi też się łzy pojawiły w oczach.
- Ej tylko nie płacz. Musimy być silni, on nas potrzebuje. - podeszłam i go przytuliłam. - Chcesz to wejdź do niego i posiedź przy nim. Ja w tym czasie skoczyłabym do hotelu, wykąpała się i przebrała, okej ?
- Tak. Idź.
W hotelu szybko się wykąpałam, przebrałam i chciałam iść do szpitala, ale odezwał się mój żołądek tak więc wcześniej zjadłam jeszcze obiad w pobliskiej restauracji. Po posiłku wróciłam na oddział. Na korytarzu nie było Michała więc zapewne siedzi przy łóżku przyjaciela. Cichutko stanęłam w drzwiach. Kubiak siedział tyłem do mnie i mówił do Zbyszka.
- Zbyszek proszę wróć do nas. Masz jeszcze tyle do zdobycia, do zobaczenia. Zawsze mi mówiłeś, że chcesz się zakochać, ale tak prawdziwie. I co chcesz z tego zrezygnować ? Przecież ty nigdy nie rezygnujesz. To ty mi zawsze suszyłeś głowę jak chciałem odpuścić sobie kolejny męczący trening na plaży lub w siłowni. A co z naszymi planami ? Mistrzowie Świata, złoto IO, co z naszymi dziećmi, które mamy mieć w jednym wieku ? Co z hucznymi weselami ? Mieliśmy sobie obaj nawzajem pomagać, wspierać się jak żona nie da nam obejrzeć meczu bo m jak miłość leci. I ty chcesz to zaprzepaścić ? Chcesz zostawić mnie, dziadka, mamę, Ele, chłopaków, kibiców ? Wracaj, proszę cię.!- Kubiak, jak Boga kocham, płakał. Mi, jak go słuchałam, też popłynęły łzy. Michał chyba usłyszał moje pociąganie nosem bo się odwrócił w moją stronę. Widząc mnie zapłakaną, tak jak ja wcześniej tak on teraz, podszedł i bez żadnych słów mnie przytulił.
13 grudnia 2013r-Warszawa
Siedzimy we czwórkę w szpitalu. Na korytarzu siedzi mama Zbyszka, Michał i pan Jurek, ja siedziałam przy Zbyszku. Trzymałam go, jak zwykle to robiłam, za ręke. Nagle coś mnie zaczęło smyrać po dłoni, delikatnie i ledwie odczuwalnie. Aż mi serce stanęło z szoku. Spojrzałam na dłoń, potem na Zbyszka i moje serce zaczęło bić tak mocno, że myślałam że mi wyskoczy.
- Zbysiu...- uśmiechnęłam się i łzy pociekły mi po polikach, ale to ze szczęścia.- Poczekaj idę po lekarza.
Wyszłam z sali, obwieściłam pozostałym, że Zibi się obudził i poszłam po lekarza. Niestety nie było doktora Wójcika, bo miał ciężką operacje ale był doktor Zasoń.
- Doktorze pacjent z 9 sie obudził.- lekarz wrócił wraz ze mną na salę.
Medyk zaczął badać Zbyszka i spisywał jakieś parametry do karty.
- Panie Zbyszku boli coś pana ?
- Nie. - wychrypiał Zbyszka.
- Dobrze. Jak na razie jest na silnych lekach przeciwbólowych - zwrócił się do mnie. To po co się pyta czy go coś boli ? Gdzie tu logika.?- Cieszymy się że jest pan tu z nami. Jakby się coś działo proszę mnie wzywać !- nakazał i wyszedł. Okropny z niego lekarz. Ani się nie uśmiechnie ani nie wytłumaczy co dalej, nic kompletnie nic. Przeciwieństwo doktora Wójcika.
- Zbyszek nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam. Boże jedyny...- łzy skapywały mi na jego dłoń.
- Nie płacz. Ja się nigdzie nie wybieram. - uśmiechnął leciutko.
- Ide zawołam twoją mamę, bo to ona jest chyba w najgorszym stanie psychicznym.- wyszłam na korytarz a do Zbyszka weszłam jego mama.
Widać było jak płakała, ale to ze szczęścia i zarazem chyba ulgi że jej syn żyje, przytulała i zaczęli rozmawiać. Spojrzałam po dwóch panach i na ich policzkach także zobaczyłam łzy.
- Nie płaczcie. Zbyszek nie chce nas widzieć płaczących.
- Mówiłem, że to silny facet. Nawet chwile po obudzeniu się, zaczyna żartować. - powiedział ocierając łzy pan Jerzy.Michal się zaśmiał.
W szpitalu spędziliśmy cały dzień. Po godzinie 20 każdy wrócił do swoich tymczasowych kwater. Ja jakbym mogła to bym się unosiła nad ziemią ze szczęścia. W hotelu po kąpieli zadzwoniłam do brata.
- Cześć kochany braciszku.- uśmiechnęłam się słodko do niego.
- Cześć siostra. Co słychać ? Jak tam z tym Zbyszkiem.
- Cudownie jest. Zbyszek się obudził i chyba wszystko zaczyna wracać do normalności. A ty ? Tata ? Drugi brat ? Bratowa ? Dziadkowie ?
- Ja jak zawsze wyśmienicie. Tata...no cóż tata się rozwodzi.
- Co ? - wytrzeszczyłam oczy. W sumie to i dobrze, nigdy nie lubiłam macochy.- co na to babcia ?
- Co babcia ? Nic. Przecież ojciec jest dorosły wie chyba co robi. Nasz drugi brat też się jakoś trzyma a moja kochana żona z dnia na dzień co raz piękniejsza. - uśmiechnął się.
- No to super. Tęsknie za wami.
- No to co za problem? Samolot i zapraszam do domu.
- Może niedługo. Nie chcę jak na razie zostawiać Zbyszka. Jeszcze będziesz miał mnie dość.
Gadaliśmy tak chyba ze dwie godziny, aż w końcu postanowiłam zakończyć rozmowę ponieważ chciało mi się spać.
24 grudnia 2013r- Warszawa.
Dziś Wigilia. Zbyszek nadal jest w szpitalu. Dochodzi do zdrowia. Lekarz powiedział, że jak tak dalej pójdzie to za dwa tygodnie wypuści go do domu. Wczoraj jadąc do Warszawy, zabrałam ze sobą mamę Zbyszka, wraz z jakimiś smakołykami i prezentami. Ja również miałam prezenty. Wigilię miałam spędzić w Anglii ale w ostatniej chwili poinformowałam rodzinę że jednak się nie pojawię. Tak więc spędzam ją ze Zbyszkiem, jego mamą,Michałem, dziadkami - poznałam i babcię Bartman i wiecie co? Ona jest kompletnym przeciwieństwem pana Jerzego. Jest nadętą, zarozumiałą kobietą po 70. Jednym słowem: wiedźma. Oby mi się tak nie wyrwało przy nich, bo by była checa. Świętowanie zaczęliśmy o 17.
- Zbyszku życzę ci, dużo zdrowie bo to najważniejsze, miłości, szczęścia, w lotto milionów wygrania, najlepszych przyjaciół jakich możesz sobie tylko wymarzyć, mistrza świata, złota olimpijskiego, gromady dzieci, kochającej żony i czego sobie jeszcze zażyczysz. - tak brzmiały moje życzenia. U pozostałych to było tak prosto: zdrowia, szczęścia, pomyślności i szczęśliwego Nowego Roku. Po połamaniu się opłatkiem zaczęliśmy jeść dania, na które pozwolił Zbyszkowi lekarz.
~*~
Mamy kolejny. Sprawa życia Zbyszka rozstrzygnięta.;)
Pozdrawiam ;*
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńSuper że Elka dogaduje się z rodziną Zbyszka, no z małym pominięciem babci Bartman xD
Miałam łzy w oczach od momentu pogorszenia się zdrowia siatkarza do monologu Kubiego. Fajnie że pojawił się Michał...wielki plusik ^^ ;D
Super że Zyszek wraca do zdrowia i teraz niech tylko nie schrzani znajomości z dziewczyną xD
Pozdrawiam ;**
świetny rozdział. DObrze ,że Ela dogaduję się z mamą Zbyszka , cieszę się ,że z Bartmanem lepiej . Mam nadzieję,że będzie coraz lepiej. I mam nadzieję,że Bartman nie zrobi nic głupiego,mam dziwne uczucie ,że Kubiak tu coś namiesza. czekam na kolejny. POzdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na 26 z konfrontacją z Kacprem. Robi się gorąco między bohaterami...ale cóż będę się rozpisywać... ;D:
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
omg trochę się bałam, że umrze.
OdpowiedzUsuńbardzo mocna przemowa Dzika mnie wzruszyła.
pozdrawiam i zapraszam
[http://enjoy--every--moment.blogspot.com/]
A mogłabyś podać link do swojego bloga ? Bo zapraszasz ale nie wiem gdzie xD a chętnie zajrze.:)
UsuńPozdrawiam ;)
hahahahaha jak zwykle internet mnie pokonał. nie patrze co wklejam jak ułom. Tu link do mnie. hahahah
Usuńhttp://melt-my-happiness.blogspot.com
Czy ostatni incydent Zuzy i Wojtka zmieni coś między nimi? Czy jednak pojawi się ktoś, kto spróbuje zniszczyć to, co rodzi się pomiędzy tą dwójką? Jaką decyzję podejmie Zuza...?
OdpowiedzUsuńNa te i inne pytania odpowiedź znajdziesz w 27 ;D
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**
Zapraszam na kolejną partię losów Zuzy, Kacpra, Wojtka i Wlazłych:
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/ ;3
Uwielbiam <3 Czytając te rozdziały byłam pełna obaw co będzie dalej ze Zbyszkiem. Na szczęście jest lepiej ;D Oby wszystko się ułożyło ...
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy: http://nie-zapomnij-omnie.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**