24 kwietnia 2014r-Łódź
Od wypadku Zbyszka minęło pięć miesięcy. Jego stan zdrowia jest wręcz zadowalający. Lekarz tydzień temu powiedział, że może zaczynać powoli wracać do treningów i do siatkówki. Zbyszek usłyszawszy to normalnie chodził i się cieszył jak głupi do sera. Ja natomiast po nowym roku poleciałam na tydzień do Londynu. Tata jak zwykle miał pretensje o to, że nie było mnie na świętach, że wolę obcych ludzi niż rodzinę i dzięki Bogu odezwała się babcia bo byłam gotowa pójść wziąć walizki, bo nie zdążyłam ich jeszcze rozpakować,i wrócić do Polski. Jednakże babcia ma na ojca sposoby i jednym, mnie nie znanym, z nich doprowadziła go do porządku także cały mój pobytu odbył się już bez kłótni. Z moim serduchem też wszystko w porządku, przyjmuje leki, chodzę na kontrole. Postanowiłam wrócić na studia od października. Często odwiedzam Zbyszka i jego mamę. Pani Basia odkąd Zbyszek wyszedł ze szpitala, zaczęła się częściej uśmiechać lecz żałobę trzyma, smutek żal i tęsknota po mężu w sercu została. Zbyszek nie wrócił już do Włoch. Jego kontrakt za dwa tygodnie wygaśnie i zacznie się poszukiwanie nowego klubu. Ale z tego co słyszałam, chciałby wrócić do Polski, bo chce być bliżej matki. Martwi go tylko to czy zostanie powołany do kadry, no bo w końcu nowy trener i do tego jego wypadek, mogą mieć w tym ogromne znaczenie. To właśnie dziś trener Antiga ma podać skład kadry na ten sezon jakże ważny, gdyż są organizowane Mistrzostwa Świata w naszym kraju. Godzinę przed emisją programu Polska2014 pojechałam do domu Bartmanów.
Od wypadku Zbyszka minęło pięć miesięcy. Jego stan zdrowia jest wręcz zadowalający. Lekarz tydzień temu powiedział, że może zaczynać powoli wracać do treningów i do siatkówki. Zbyszek usłyszawszy to normalnie chodził i się cieszył jak głupi do sera. Ja natomiast po nowym roku poleciałam na tydzień do Londynu. Tata jak zwykle miał pretensje o to, że nie było mnie na świętach, że wolę obcych ludzi niż rodzinę i dzięki Bogu odezwała się babcia bo byłam gotowa pójść wziąć walizki, bo nie zdążyłam ich jeszcze rozpakować,i wrócić do Polski. Jednakże babcia ma na ojca sposoby i jednym, mnie nie znanym, z nich doprowadziła go do porządku także cały mój pobytu odbył się już bez kłótni. Z moim serduchem też wszystko w porządku, przyjmuje leki, chodzę na kontrole. Postanowiłam wrócić na studia od października. Często odwiedzam Zbyszka i jego mamę. Pani Basia odkąd Zbyszek wyszedł ze szpitala, zaczęła się częściej uśmiechać lecz żałobę trzyma, smutek żal i tęsknota po mężu w sercu została. Zbyszek nie wrócił już do Włoch. Jego kontrakt za dwa tygodnie wygaśnie i zacznie się poszukiwanie nowego klubu. Ale z tego co słyszałam, chciałby wrócić do Polski, bo chce być bliżej matki. Martwi go tylko to czy zostanie powołany do kadry, no bo w końcu nowy trener i do tego jego wypadek, mogą mieć w tym ogromne znaczenie. To właśnie dziś trener Antiga ma podać skład kadry na ten sezon jakże ważny, gdyż są organizowane Mistrzostwa Świata w naszym kraju. Godzinę przed emisją programu Polska2014 pojechałam do domu Bartmanów.
-Dzień dobry pani Basiu.- uśmiechnęłam się gdy mi otworzyła drzwi.
-Dzień dobry. Wchodź.
Weszłam do środka. Zdjęłam buty, kurtkę i torebkę zawiesiłam na wieszaku.
- Idź do salonu. Zbyszek tam jest i niecierpliwi się. - zaśmiała się - Ja pójdę zrobić nam herbaty i pokroje ciasto.
- Ależ ja pani pomogę. A Zbyszek ze swoją niecierpliwością musi poczekać.
Poszłyśmy obie do kuchni.
- Ela, przepraszam za pytanie, ale z czego ty się tu utrzymujesz ? Masz jakąś pracę ?
- Przed chorobą pracowałam jako psycholog w szkole. Później, w czasie choroby, finansowo wspierała mnie rodzina. Ale teraz szukam jakiegoś ciekawego zajęcia.
- A może złożyła byś CV do PZPS-u ? Podobno szukają psychologa dla siatkarzy, w sumie im to by się przydał psychiatra, ale cóż zrobić ?
- Nie wiem czy bym się nadawała. -zawahałam się- W końcu ja mam tylko licencjat.
- Ale spróbować zawsze możesz. - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
- Dobrze napisze. A nóż mnie przyjmą. Ale- uniosłam palec w górę by zakomunikować, że to co teraz powiem jest ważne- wie o tym tylko pani. Dobrze ?
- Oczywiście. A teraz chodź do salonu.
Zabrałyśmy kubki z herbatą i ciasto i poszłyśmy do salonu.
- O Ela- uśmiechnął się na mój widok Zbyszek.- Fajnie że jednak przyszłaś.
- Cześć. Przyszłam cię potrzymać za rączkę. - zaśmiałam się a ten mnie zgromił wzrokiem.
Równo o 19 rozpoczął się program. Prowadzi Jerzy Mielewski. Gośćmi jego są:trener Antiga, bo jakże by inaczej, i drugi trener Filipe Blaine.
Zaczęli rozmowę od tego: dlaczego Stefan zdecydował się na karierę trenera? co będzie jego priorytetem w prowadzeniu drużyny ? itp. Wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany moment programu.
- Trenerze proszę o podanie nazwisk kadrowiczów na sezon 2014. - i Antiga zaczął. -Do kadry powołuje: Piotra Nowakowskiego,Michała Winiarskiego,Zbigniewa Bartmana,Pawła Zagumnego,Karola Kłosa,Andrzeja Wronę, Mariusza Wlazły, Krzysztofa Ignaczaka, Pawła Zatorskiego, Marcina Możdżonka,Fabiana Drzyzgę, Michała Kubiaka,Mateusza Mikę,Rafała Buszka, Bartosza Kurka,Grzegorza Boćka,Pawła Woickiego, Łukasza Żygadło,Dominika Witczaka, Dawida Konarskiego,Piotra Haina, Łukasza Wiśniewskiego,Łukasza Perłowskiego,Michała Ruciaka,Wojciecha Ferensa i Damiana Wojtaszka.
Zbyszek po usłyszeniu swojego nazwiska w trakcie zaczął płakać. Dosłownie. Płakał ze szczęścia, bo jak rozmawialiśmy ostatnio to mówił,że jest przygotowany na to,że mogą go nie powołać, a tu proszę.
- No widzisz- przytuliła pani Basia syna- warto było się tak denerwować ? - uśmiechnęła się.
- Wiesz mamo jaki to był dla mnie zawsze stres.- podszedł do mnie i także go przytuliłam. Odsunął się ode mnie i powiedział:
- Tobie dziękuje najbardziej.
- Ale za co mi ?
- Za to że byłaś tu ze mną, za to że byłaś ze mną w szpitalu, za to że pomagałaś mnie, mamie i dziadkom, choć wcale nie musiałaś. Dziękuje ci bardzo.- pocałował mnie w policzek. Ja otarłam mu łzy z policzków i uśmiechnęłam się.
Zapomniałam o jeszcze jednym. O naszych pocałunkach:ten u mnie w domu gdy go zaprosiłam jeszcze przed wypadkiem i ten po meczu. Po wyjściu Zibiego ze szpitala przedyskutowaliśmy to i stwierdziliśmy, że na razie zostaniemy parą przyjaciół. Jeśli coś będzie miało się wydarzyć między nami, to dajmy temu szansę, żeby w swoim czasie się pojawiło. I tak od tamtej pory się przyjaźnimy.
Posiedziałam z nimi jeszcze chwile i pożegnałam się. Wróciłam do domu, wzięłam kąpiel i z kubkiem kakao usiadłam w fotelu z laptopem na kolanach. Chciałam sprawdzić czy ogłoszenie o pracę w PZPS-ie jest nadal aktualna. Jest. Szybko otworzyłam Worda i zaczęłam pisać swoje CV.
Po zakończeniu spojrzałam na zegarek. 22:37. Wysłać? Czy nie wysłać ? Późno już. W końcu zdecydowałam że wyśle.A co mi tam. Poszło, teraz tylko czekać co z tego wyniknie. Czas rekrutacji jest do środy. Czyli mam jeszcze 4 dni, nie licząc weekendu.
28 kwietnia 2014r-Łódź
Obudziło mnie dzwonienie telefony. Spojrzałam na zegarek, godzina 8:45. Odrzuciłam kołdrę i podeszłam do telefonu.
- Halo ! - powiedziałam zaspana jeszcze. No bo kto może być wyspany o tej porze. ?
- Dzień dobry czy rozmawiam z panią Elżbietą Górką ?
- Tak, to ja.
- Nazywam się Mirosław Przedpełski, jestem prezesem PZPS-u. Przeglądałem pani CV o pracę i muszę przyznać, że chętnie bym panią zaprosił na rozmowę kwalifikacyjną.
- Naprawdę ? - nie dowierzałam.
- Jak najbardziej. Pasuje pani jutro o 14, w Warszawie przy ul. Puławskiej 383* ?
- Tak oczywiście.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia. - i się rozłączył . Ja dalej stałam i się patrzyłam na ten telefon, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę się zdarzyło. Jutro jadę na rozmowę kwalifikacyjną. O matko... i jak głupia zaczęłam skakać w miejscu ze szczęścia.
Pobiegłam do garderoby, wybrałam ubrania, umyłam się i umalowałam. Po śniadaniu zadzwoniłam do Zbyszka, czy nie ma ochoty wyjść na miasto, bo taka ładna pogoda. Ten od razu się zgodził. Tak więc za pół godziny spotykamy się w parku koło jego mieszkania.
Na miejsce dotarłam po 15 minutach.
- Cześć Zbysiu. - pocałowałam go w policzek, zachodząc od tyłu.
- Nie nazywaj mnie tak, bo się obrażę.
- Oj dobra dobra.
- Hej, tak w ogóle. Co ty taka cała w skowronkach.?
- Nie powiem ci, bo nie chcę zapeszać.
- No powiedz. Mi nie powiesz ?
- Nie i nie rób tak min.Lepiej mi powiedz jak twoje zdrowie ? Co ci lekarz powiedział ?
- A ty skąd....aha, moja mama.
- Nie miej jej tego za złe. Po prostu się martwię o ciebie, czy to coś złego ?
- No okej. Przepraszam. A lekarz mówił to co ostatnio, że wszystko jest dobrze bla bla... - machał rękoma we wszystkie strony.
- Cieszę się. To co idziemy na jakiś spacerek, może kino ?
- Jasne. - uśmiechnął się.
Wstaliśmy i rozmawiając i śmiejąc się poszliśmy przed siebie.Po spacerze i po kinie Zbyszek odprowadził mnie do domu. Pytałam czy nie chcę wejść ale on powiedział, że jeszcze musi pomóc mamie. Tak więc pożegnaliśmy się. Była godzina 15:13. W domu przebrałam się w dres i spoczęłam na kanapie. Wzięłam laptopa i zadzwoniłam do młodszego z braci.
- Cześć braciszku co tam ?
- Hej a po staremu. Wszyscy zawsze coś robią, nawet nie ma jak zjeść wspólnie posiłku. No i do tego tata i macocha, kłócą się. Ona nie chcę się wyprowadzić, bo twierdzi, że nie ma gdzie i nie ma za co i prosi ojca,żeby dał jej trochę kasy a on się upiera, że nie da. I tak w koło macieju. Niech oni się już rozwiodą i będzie święty spokój.
- Nie myślałam, że jest aż tak źle.
- Dobra nie gadajmy o nich. - przewrócił oczami- lepiej powiedz co tam u ciebie i tego Zbyszka, tak ?
- Tak Zbyszka. U mnie dobrze. Ze zdrowiem także. Jutro mam rozmowę kwalifikacyjną aż się boję. A Zibi, z nim także wszystko dobrze. Lekarz mówi, że nie ma jakichkolwiek przeciwwskazań by nie mógł wrócić do sportu. W czwartek oglądaliśmy program w którym selekcjoner siatkarzy miał podać skład drużyny na ten rok. I udało się Zbyszek dostał.
- To bardzo się cieszę, że ci się tam układa. A nie myślisz czasem ,żeby tu wrócić ?
- Trudne pytanie. Wiesz czasem miałam takie myśli, żeby zostawić to wszystko i wrócić do Londynu do swoich obowiązków itp ale po jakimś czasie to mijało i znów chciałam tu zostać. Wiem jedno, że wrócę do Londynu, do swoich obowiązków ale jak na razie to Polska jest dla mnie ważniejsza.
- Chyba cię rozumiem. Czasem to ci zazdroszczę, że ty mogłaś wyjechać i oderwać się od tego wszystkiego.
- Mnie to czasami biorą wyrzuty sumienia, jak tak rozmawiam z tobą czy tamtym świrusem, że ja tak was tam zostawiłam a sama tu, żyje jak pączek w maśle.
- Ej nie przejmuj się nami, my damy sobie rade. A ty zajmij się tam tym Zbyszkiem.- poruszył charakterystycznie brwiami.
- Świnia!- zaśmiałam się.
- Dobra siostra musimy kończyć bo już się do mnie dobijają i coś chcą. Jutro się zgadamy, bo chcę się dowiedzieć jak ci poszło na tej rozmowie.
- Okej. Trzymaj się tam i nie daj sobie na głowę wejść. Cześć. - pomachałam mu do kamerki i się po chwili rozłączyłam.
Około godziny szóstej, nie wiem co mnie natchnęło, ale założyłam adidasy i poszłam pobiegać. Nawet nie pomyślałam, że to tyle frajdy może sprawić. Do domu wróciłam przed 20. Zmęczona całym dniem, po kąpieli, zasnęłam.
29 kwietnia 2014r- Łódź/Warszawa
Obudziłam się o 7. Szybko poszłam zrobić i zjeść jakieś śniadanko. Dziś postawiłam na naleśniki. Po śniadaniu poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy. Później poszłam do garderoby i wybrałam odpowiedni strój na ta rozmowę. Ubrana poszłam jeszcze do salonu zabrałam stamtąd torebkę do której wrzuciłam dokumenty od samochodu, portfel i telefon. Założyłam buty, zamknęłam dom i ruszyłam samochodem do stolicy. W Warszawie byłam o 12:25. Korzystając z wolnego czasu poszłam do kawiarni obok na kawę. Wyszłam z niej po 20minutach.
-Dzień dobry. Wchodź.
Weszłam do środka. Zdjęłam buty, kurtkę i torebkę zawiesiłam na wieszaku.
- Idź do salonu. Zbyszek tam jest i niecierpliwi się. - zaśmiała się - Ja pójdę zrobić nam herbaty i pokroje ciasto.
- Ależ ja pani pomogę. A Zbyszek ze swoją niecierpliwością musi poczekać.
Poszłyśmy obie do kuchni.
- Ela, przepraszam za pytanie, ale z czego ty się tu utrzymujesz ? Masz jakąś pracę ?
- Przed chorobą pracowałam jako psycholog w szkole. Później, w czasie choroby, finansowo wspierała mnie rodzina. Ale teraz szukam jakiegoś ciekawego zajęcia.
- A może złożyła byś CV do PZPS-u ? Podobno szukają psychologa dla siatkarzy, w sumie im to by się przydał psychiatra, ale cóż zrobić ?
- Nie wiem czy bym się nadawała. -zawahałam się- W końcu ja mam tylko licencjat.
- Ale spróbować zawsze możesz. - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
- Dobrze napisze. A nóż mnie przyjmą. Ale- uniosłam palec w górę by zakomunikować, że to co teraz powiem jest ważne- wie o tym tylko pani. Dobrze ?
- Oczywiście. A teraz chodź do salonu.
Zabrałyśmy kubki z herbatą i ciasto i poszłyśmy do salonu.
- O Ela- uśmiechnął się na mój widok Zbyszek.- Fajnie że jednak przyszłaś.
- Cześć. Przyszłam cię potrzymać za rączkę. - zaśmiałam się a ten mnie zgromił wzrokiem.
Równo o 19 rozpoczął się program. Prowadzi Jerzy Mielewski. Gośćmi jego są:trener Antiga, bo jakże by inaczej, i drugi trener Filipe Blaine.
Zaczęli rozmowę od tego: dlaczego Stefan zdecydował się na karierę trenera? co będzie jego priorytetem w prowadzeniu drużyny ? itp. Wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany moment programu.
- Trenerze proszę o podanie nazwisk kadrowiczów na sezon 2014. - i Antiga zaczął. -Do kadry powołuje: Piotra Nowakowskiego,Michała Winiarskiego,Zbigniewa Bartmana,Pawła Zagumnego,Karola Kłosa,Andrzeja Wronę, Mariusza Wlazły, Krzysztofa Ignaczaka, Pawła Zatorskiego, Marcina Możdżonka,Fabiana Drzyzgę, Michała Kubiaka,Mateusza Mikę,Rafała Buszka, Bartosza Kurka,Grzegorza Boćka,Pawła Woickiego, Łukasza Żygadło,Dominika Witczaka, Dawida Konarskiego,Piotra Haina, Łukasza Wiśniewskiego,Łukasza Perłowskiego,Michała Ruciaka,Wojciecha Ferensa i Damiana Wojtaszka.
Zbyszek po usłyszeniu swojego nazwiska w trakcie zaczął płakać. Dosłownie. Płakał ze szczęścia, bo jak rozmawialiśmy ostatnio to mówił,że jest przygotowany na to,że mogą go nie powołać, a tu proszę.
- No widzisz- przytuliła pani Basia syna- warto było się tak denerwować ? - uśmiechnęła się.
- Wiesz mamo jaki to był dla mnie zawsze stres.- podszedł do mnie i także go przytuliłam. Odsunął się ode mnie i powiedział:
- Tobie dziękuje najbardziej.
- Ale za co mi ?
- Za to że byłaś tu ze mną, za to że byłaś ze mną w szpitalu, za to że pomagałaś mnie, mamie i dziadkom, choć wcale nie musiałaś. Dziękuje ci bardzo.- pocałował mnie w policzek. Ja otarłam mu łzy z policzków i uśmiechnęłam się.
Zapomniałam o jeszcze jednym. O naszych pocałunkach:ten u mnie w domu gdy go zaprosiłam jeszcze przed wypadkiem i ten po meczu. Po wyjściu Zibiego ze szpitala przedyskutowaliśmy to i stwierdziliśmy, że na razie zostaniemy parą przyjaciół. Jeśli coś będzie miało się wydarzyć między nami, to dajmy temu szansę, żeby w swoim czasie się pojawiło. I tak od tamtej pory się przyjaźnimy.
Posiedziałam z nimi jeszcze chwile i pożegnałam się. Wróciłam do domu, wzięłam kąpiel i z kubkiem kakao usiadłam w fotelu z laptopem na kolanach. Chciałam sprawdzić czy ogłoszenie o pracę w PZPS-ie jest nadal aktualna. Jest. Szybko otworzyłam Worda i zaczęłam pisać swoje CV.
Po zakończeniu spojrzałam na zegarek. 22:37. Wysłać? Czy nie wysłać ? Późno już. W końcu zdecydowałam że wyśle.A co mi tam. Poszło, teraz tylko czekać co z tego wyniknie. Czas rekrutacji jest do środy. Czyli mam jeszcze 4 dni, nie licząc weekendu.
28 kwietnia 2014r-Łódź
Obudziło mnie dzwonienie telefony. Spojrzałam na zegarek, godzina 8:45. Odrzuciłam kołdrę i podeszłam do telefonu.
- Halo ! - powiedziałam zaspana jeszcze. No bo kto może być wyspany o tej porze. ?
- Dzień dobry czy rozmawiam z panią Elżbietą Górką ?
- Tak, to ja.
- Nazywam się Mirosław Przedpełski, jestem prezesem PZPS-u. Przeglądałem pani CV o pracę i muszę przyznać, że chętnie bym panią zaprosił na rozmowę kwalifikacyjną.
- Naprawdę ? - nie dowierzałam.
- Jak najbardziej. Pasuje pani jutro o 14, w Warszawie przy ul. Puławskiej 383* ?
- Tak oczywiście.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia. - i się rozłączył . Ja dalej stałam i się patrzyłam na ten telefon, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę się zdarzyło. Jutro jadę na rozmowę kwalifikacyjną. O matko... i jak głupia zaczęłam skakać w miejscu ze szczęścia.
Pobiegłam do garderoby, wybrałam ubrania, umyłam się i umalowałam. Po śniadaniu zadzwoniłam do Zbyszka, czy nie ma ochoty wyjść na miasto, bo taka ładna pogoda. Ten od razu się zgodził. Tak więc za pół godziny spotykamy się w parku koło jego mieszkania.
Na miejsce dotarłam po 15 minutach.
- Cześć Zbysiu. - pocałowałam go w policzek, zachodząc od tyłu.
- Nie nazywaj mnie tak, bo się obrażę.
- Oj dobra dobra.
- Hej, tak w ogóle. Co ty taka cała w skowronkach.?
- Nie powiem ci, bo nie chcę zapeszać.
- No powiedz. Mi nie powiesz ?
- Nie i nie rób tak min.Lepiej mi powiedz jak twoje zdrowie ? Co ci lekarz powiedział ?
- A ty skąd....aha, moja mama.
- Nie miej jej tego za złe. Po prostu się martwię o ciebie, czy to coś złego ?
- No okej. Przepraszam. A lekarz mówił to co ostatnio, że wszystko jest dobrze bla bla... - machał rękoma we wszystkie strony.
- Cieszę się. To co idziemy na jakiś spacerek, może kino ?
- Jasne. - uśmiechnął się.
Wstaliśmy i rozmawiając i śmiejąc się poszliśmy przed siebie.Po spacerze i po kinie Zbyszek odprowadził mnie do domu. Pytałam czy nie chcę wejść ale on powiedział, że jeszcze musi pomóc mamie. Tak więc pożegnaliśmy się. Była godzina 15:13. W domu przebrałam się w dres i spoczęłam na kanapie. Wzięłam laptopa i zadzwoniłam do młodszego z braci.
- Cześć braciszku co tam ?
- Hej a po staremu. Wszyscy zawsze coś robią, nawet nie ma jak zjeść wspólnie posiłku. No i do tego tata i macocha, kłócą się. Ona nie chcę się wyprowadzić, bo twierdzi, że nie ma gdzie i nie ma za co i prosi ojca,żeby dał jej trochę kasy a on się upiera, że nie da. I tak w koło macieju. Niech oni się już rozwiodą i będzie święty spokój.
- Nie myślałam, że jest aż tak źle.
- Dobra nie gadajmy o nich. - przewrócił oczami- lepiej powiedz co tam u ciebie i tego Zbyszka, tak ?
- Tak Zbyszka. U mnie dobrze. Ze zdrowiem także. Jutro mam rozmowę kwalifikacyjną aż się boję. A Zibi, z nim także wszystko dobrze. Lekarz mówi, że nie ma jakichkolwiek przeciwwskazań by nie mógł wrócić do sportu. W czwartek oglądaliśmy program w którym selekcjoner siatkarzy miał podać skład drużyny na ten rok. I udało się Zbyszek dostał.
- To bardzo się cieszę, że ci się tam układa. A nie myślisz czasem ,żeby tu wrócić ?
- Trudne pytanie. Wiesz czasem miałam takie myśli, żeby zostawić to wszystko i wrócić do Londynu do swoich obowiązków itp ale po jakimś czasie to mijało i znów chciałam tu zostać. Wiem jedno, że wrócę do Londynu, do swoich obowiązków ale jak na razie to Polska jest dla mnie ważniejsza.
- Chyba cię rozumiem. Czasem to ci zazdroszczę, że ty mogłaś wyjechać i oderwać się od tego wszystkiego.
- Mnie to czasami biorą wyrzuty sumienia, jak tak rozmawiam z tobą czy tamtym świrusem, że ja tak was tam zostawiłam a sama tu, żyje jak pączek w maśle.
- Ej nie przejmuj się nami, my damy sobie rade. A ty zajmij się tam tym Zbyszkiem.- poruszył charakterystycznie brwiami.
- Świnia!- zaśmiałam się.
- Dobra siostra musimy kończyć bo już się do mnie dobijają i coś chcą. Jutro się zgadamy, bo chcę się dowiedzieć jak ci poszło na tej rozmowie.
- Okej. Trzymaj się tam i nie daj sobie na głowę wejść. Cześć. - pomachałam mu do kamerki i się po chwili rozłączyłam.
Około godziny szóstej, nie wiem co mnie natchnęło, ale założyłam adidasy i poszłam pobiegać. Nawet nie pomyślałam, że to tyle frajdy może sprawić. Do domu wróciłam przed 20. Zmęczona całym dniem, po kąpieli, zasnęłam.
29 kwietnia 2014r- Łódź/Warszawa
Obudziłam się o 7. Szybko poszłam zrobić i zjeść jakieś śniadanko. Dziś postawiłam na naleśniki. Po śniadaniu poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy. Później poszłam do garderoby i wybrałam odpowiedni strój na ta rozmowę. Ubrana poszłam jeszcze do salonu zabrałam stamtąd torebkę do której wrzuciłam dokumenty od samochodu, portfel i telefon. Założyłam buty, zamknęłam dom i ruszyłam samochodem do stolicy. W Warszawie byłam o 12:25. Korzystając z wolnego czasu poszłam do kawiarni obok na kawę. Wyszłam z niej po 20minutach.
Weszłam do budynku, rozejrzałam się. Podeszłam do pani, która tu sprzątała.
- Przepraszam panią.
- Tak o co chodzi ?
- Dzień dobry, poszukuje pana prezesa Przedpełskiego ?
- Pójdzie pani prosto tym korytarzem i to będzie ostatni pokój po lewej.
- Dziękuje bardzo.
I zgodnie ze wskazówkami sprzątaczki ruszyłam do gabinetu pana prezesa. Podeszłam do drzwi. Chwila zawahania. Już miałam pukać,już rękę podnosiłam gdy drzwi się otworzyły i wyszedł Przedpełski.
- Czyżby pani Ela ?
- Tak to ja.
- Zapraszam panią do środka, proszę sobie usiąść. Napije się pani czegoś?
- Nie dziękuje, wolałabym od razu przejść do sedna dzisiejszego spotkania.
- Dobrze. Tak więc...- nasza rozmowa toczyła się godzinę. Prezes mówił czego by dotyczyła moja praca tam, czego on ode mnie wymaga, jakie jest wynagrodzenie i czy mi się to podoba ? Ja myślałam,że ta rozmowa będzie inaczej wyglądała a tu proszę, ja tu tak naprawdę przyjechałam omówić warunki umowy i ją podpisać.
- Cieszę się bardzo, że będzie pani dla nas pracować.
- Ja także się ciesze. Dziękuje bardzo.
- Ja także dziękuje i do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - podaliśmy sobie dłonie i ja wyszłam. Uff...udało się mam prace z siatkarzami. Muszę podziękować pani Basi,że mnie namówiła do tego. Już w poniedziałek muszę się wstawić w Spale. Ale fajnie.
Wracając do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu i kupiłam butelkę wina dla pani Bartman. Po dojechaniu do Łodzi pojechałam prosto do domu Bartmanów.Drzwi otworzył mi Zibi.
- Cześć - ucałował mnie w policzek- wchodź.- wpuścił mnie do środka.
- Hej jest twoja mama ?
- A już miałem nadzieję, że to do mnie przyszłaś nie do mojej mamy. Cóż nadzieja matką głupich.
- Oj z tobą też pogadam ale najpierw twoja mama, gdzie ?
- W kuchni.- westchnął i przewrócił oczami. Z uśmiechem skierowałam się tam.
- Dzień dobry pani Basiu co słychać ?
- O,cześć Ela a dziękuje dobrze a u ciebie jak tam ? Odzywali się już ?
- U mnie wręcz wspaniale. Właśnie wracam z Warszawy iii...- przeciągnęłam- mam to. Jestem psychologiem kadry.
- Jakiej kadry ? - wszedł do kuchni Zbyszek.
- Co kadry ?- udałyśmy głupie z panią Basia.
- No słyszałem jak mówiłaś że zostałaś psychologiem kadry ale jakiej ?
- Zdawało ci się. - machnęłam ręką. Nie chciałam mu nic mówić, bo chciałam zrobić mu niespodziankę w Spale.
- Nie rób ze mnie idioty okej ? - spojrzał na mnie z byka.
- Ja ? ! W życiu.
- No to jaka kadra ? - czy on nigdy nie odpuszcza ?
Westchnęłam.
- Piłkarzy.
- Serio ? -zdziwił się - a miałem nadzieję, że naszym, bo słyszałem że PZPS poszukuje psychologa dla nas i myślałem że może...-pomachał dłonią i nie skończył wypowiedzi.
- Przykro mi. Ale może wam się trafi jakiś fajny psycholog, kto wie może też kobieta.
Postał chwile, pomyślał i nie mówiąc już nic wrócił do salonu.
- Ciesze się bardzo,że ci się udało.
- Nawet pani nie wie jak ja się cieszę. Jak odebrałam wczoraj telefon to nie wierzyłam własnym uszom a po zakończeniu rozmowy zaczęłam skakać jak głupia ze szczęścia.
- Wiesz, jest w tym też druga dobra rzecz.
- Tak?,a jaka ?
- To w zasadzie jest moja prośba...czy mogłabyś mieć tam Zbyszka na oku ?
- Oczywiście pani Basiu. Będę tam o niego dbać. Niech pani będzie spokojna.
Chwila ciszy.
- A jak sobie pani tu sama poradzi ?
- O mnie się nie martwcie. Dam sobie rade.
- Na pewno ?
- Tak, na pewno.
- Jak coś to wie pani że może do mnie dzwonić ?
- Tak pamiętam.
Wtem z salonu dobiegł nas głos Zbyszka.
- Długo mi oddasz tą Ele, też chce z nią pogadać ? - zaczęłyśmy się śmiać.
- Idź do niego.
Wstałam z krzesła i poszłam do Bartmana.
- Już się tak za mną stęskniłeś ? Ja nie wiem jak ty beze mnie wytrzymasz w Spale ?- zaśmiałam się i usiadłam na fotelu.
- Chciałem z tobą pogadać.
- To mów o czym.
- Chodzi o..oo..
- No Zbyszek, walnij prosto z mostu.
- Chodzi o to,że się chyba zakochałem.
- I bałeś się mi o tym powiedzieć ? Wiesz przecież, że mi możesz mówić wszystko. - na twarzy miałam uśmiech,tylko że trochę wymuszony, bo tak naprawdę zakuło mnie coś w sercu.
- No wiem, ale ja nigdy nikomu nie mówiłem o takich sprawach.
- To powiedz kim ona jest ?
- Ma na imię Hiacynta- musiałam przegryźć wargę, żeby się nie zaśmiać. Co za imię ? - Jest ode mnie 4 lata młodsza, brunetka,brązowe oczy, wysoka i sportsmenka.
- A jaki sport uprawia ?
- Jest szczypiornistką.
- Oo...to zapewne też dostała powołanie na kadrę i będzie w Spale.
- Tak będzie.- uśmiechnął się.
- A tak poza reprezentacją w jakim klubie gra ?
- Gra w Vistali Gdynia.Pozycja:obrotowa.
- Gratuluje i co?, życzę szczęścia.
- Nie dziękuje,żeby nie zapeszać.
U Bartmanów posiedziałam jeszcze godzinkę i wróciłam do siebie.
4 maja 2014r- Łódź
Siedzę na łóżku i jestem załamana. Muszę się spakować, bo jutro już do Spały a ja nie wiem co do walizki wsadzić. Mam zdecydowanie za dużo ubrań. Siedzę i patrzę na te walające się po mojej sypialni ubrania. Niby wiem że muszę zabrać ze sobą większą część odzieży sportowej, w końcu nie jadę tam na wybieg mody tylko do pracy, ale wiem też że muszę wziąć jakieś bardziej normalne ciuchy np. sukienkę, spódnice, jakąś bluzkę na ramiączka nie polo itp. Po spędzeniu połowy dnia nad pakowaniem się w końcu się udało i dosunęłam walizkę na ostatni suwak. Rozejrzałam się jeszcze po domu czy wszystko co będzie mi tam potrzebne spakowałam,po kontroli stwierdziłam iż wszystko mam. Następnie zadzwoniłam do Zbyszka z życzeniami urodzinowymi i mówiąc mu przy okazji,że prezent dostanie niebawem.Czas do końca dnia przeznaczyłam na leniuchowanie. Wieczorem wzięłam długą kąpiel, nastawiłam budzik na 5:30 i poszłam spać.
5 maja 2014r- Łódź/Spała
Budzik zadzwonił a ja nie miałam ochoty wstawać. No ale w końcu się zmusiłam do tego i poszłam do kuchni zrobić sobie jakieś śniadanie i naszykować na drogę termos z kawą i kanapki. Po śniadaniu poszłam do łazienki się umyć,ubrać i uczesać i umalować.
Z domu wyszłam o 6:37. Zamknęłam drzwi, obeszłam go jeszcze dookoła czy wszystko pochowałam i sprawdziłam czy wszystkie okna pozamykałam. Po sprawdzeniu poszłam do sąsiadki aby zostawiać jej klucz, żeby opiekowała się moimi kwiatuszkami. Następnie wsiadłam do samochodu i ruszyłam do Spały.
Dojechałam po 2 godzinach jazdy. Zaparkowałam przed ośrodkiem. Wysiadłam i rozejrzałam się dokoła. Jak tu ładnie. Wyjęłam walizki z samochodu i wraz z nimi ruszyłam do środka. W recepcji zastałam starszego pana.
- Dzień dobry. Nazywam się Ela Górka i jestem psychologiem siatkarzy.
- Dzień dobry. Zaraz sprawdzę.- po chwili szukania w komputerze, mężczyzna znów na mnie spojrzał- Tak jest dla pani przydzielony pokój jednoosobowy. Drugie piętro, pokój 112. A tu jest kluczyk do niego.- podał mi klucz.
- Dziękuje bardzo.
Odeszłam od niego i ruszyłam w stronę wind. Wjechałam winda na odpowiednie piętro i znalazłam swój pokój. Ciekawe czy już jest ktoś ze sztabu albo z zawodników ? Pokój nawet nawet. Zaraz przy drzwiach jest łazienka, później jest centralna część pokoju. Jest łóżko,całkiem wygodne, szafa obok, szafeczka nocna z drugiej strony, mała komódka z telewizorem i okno. Jak dla mnie to w zupełności wystarczy. Po rozejrzeniu się, zabrałam się za rozpakowanie walizek. Godzina czasu i wszystko gotowe. Usiadłam na łóżku i czekałam aż usłyszę na korytarzu jakiś głos,całe piętro jest siatkarzy. Po niespełna pół godzinie pojawiły się jakieś głośne rozmowy i śmiechy.
- Bartku gdzie masz swój pokój ?
- Igła powiedz, że nie masz swojej kamery ? - pytał ktoś błagalnie.
- O to mój...
- To mój..
I znów cisza. Ja sobie nadal siedziałam w pokoju. Po kilku minutach ktoś wyruszył na kontrole, ile osób już przybyło. Pukał do wszystkich drzwi. Przyszedł i do moich drzwi. Puk puk... Wstałam i poszłam otworzyć. Za drzwiami stał człowiek z kamerą i wielkim bananem na twarzy.
- O przepraszam.-zlustrował mnie od góry do dołu - A pani to ja nie znam ? -przechylił głowę na bok.
- Proszę wejść do środka. - wszedł a ja zamknęłam drzwi.- Nazywam się Ela Górka i jestem psychologiem siatkarzy.
- Naprawdę ? - zdziwił się.
- Tak naprawdę.
- Przepraszam za to moje zdziwienie, ale to jest pierwszy raz chyba, przynajmniej odkąd ja gram w reprezentacji, żeby kobieta była z nami.
- Nie szkodzi.
- To co, witamy w drużynie. A tak w ogóle jestem Krzysiek Ignaczak, ale mówią na mnie Igła.
- Miło mi.
Igła nadal stał i mi się przyglądał.
- Ja cię chyba skądś kojarzę. Podobna jesteś strasznie do kogoś tylko do kogo ? - dalej się zastanawiał- Ale ja się dowiem i przyjdę sprawdzić czy to przypadkiem nie ty.
- Okej. Tylko jak się dowiesz to przyjdź najpierw do mnie.
- Tak oczywiście. A teraz przepraszam idę dalej zobaczyć kto się już pojawił.- i poszedł.
Czyżby się domyślał kim jestem ? Może dobrze by było jakbym im powiedziała już na wstępie ? Nie wiem co robić ? Poczekam i zobaczę co odkryje Igła. Przed 12 znów zawitał do mnie Igła.
- Przyszedłem poinformować, że za 10 minut obiad.
- O.. dziękuje bardzo. Tylko...- podrapałam się po głowie.
- Nie wiesz gdzie stołówka ? - zaśmiał się.
- No tak.
- To chodź, oboje pójdziemy. - wróciłam szybko do środka po kluczyk i telefon i razem poszliśmy na stołówkę.
Na stołówce zastaliśmy już większą część siatkarzy ale Zibiego jeszcze nie było.
- Ty Igła co to za dziewczyna ? - spytał Kurek.
- Panowie, to jest Ela nasza nowa pani psycholog.
- Cześć. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
- Hahahaha- zaśmiał się Kurek - dobre sobie. A teraz Igła nie żartuj tylko mów prawdę !- już go nie lubię.
- Tylko, że ja nie żartuje. To jest pani psycholog.
- Cześć Marcin jestem. - podszedł i podał mi dłoń Możdżonek.
- Ela miło mi. - uśmiechnęłam się.
- To zapraszamy do nas. Zjemy razem obiad a potem cię oprowadzimy po Spale, o ty na to ? - spytał Hain.
- Dzięki. Z wielką chęcią.
Panie kelnerki podał obiad. Na pierwsze danie zupa krem z pomidorów a na drugie ziemniaczki i kotlet mielony z sałatką z kapusty czerwonej. Zaczęliśmy jeść gdy na stołówce rozległ się czyjś głos. Znany mi głos.
- Cześć chłopaki. Ale trafiłem akurat na obiad.
- Zibi chłopie jak dobrze cię widzieć. - poderwał się z miejsca Igła. Podszedł do niego i uściskał. Reszta zrobiła to samo.
- A ta pani to kto ?
- A to Zbysiu jest Ela, nasza nowa psycholog.
- Ooo...jaki zbieg okoliczności bo i piłkarze dostali panią psycholog o takim imieniu.
- Co ty ?! Nie widziałeś ich psychologa. Porażka jakaś. Jakiegoś starego dziadka dostali. - zaśmiał się Kłos.
- Naprawdę. - podszedł do mnie. - Dzień dobry. Zbyszek Bartman jestem.- ja dusiłam w sobie tylko śmiech. Wstałam i ja.
- Cześć. My się chyba już znamy. - zaśmiałam się na widok jego miny.
- Elka ty małpo - porwał mnie w swoje ramiona i zaczął się ze mną kręcić - przecież ty ... aaa...to to miała być ta niespodzianka.
- Tak i widocznie mi się udała.
- Udała i nie wiesz jak bardzo. Cieszę się, że tu jesteś. - pocałował mnie w policzek.
- To wy się znacie ? - spytał nie rozumiejący nic Igła.
- Tak. Przyjaźnimy się od dłuższego czasu.
- Aha. - tylko tyle powiedział.
Wróciliśmy do jedzenia obiadu. Zbyszek siedział obok mnie i się cieszył.Po posiłku poszedł odstawić walizkę do swojego pokoju i razem z chłopakami poszliśmy na podbój Spały. Wszystko było by fajnie gdyby nie ten palant Kurek. No co z niego za typ. Kłóci się ze mną o byle co.
- Boże czego ty się tak kręcisz ? Jak smród po gaciach. - łaził wszędzie, przepchał się między nami twierdząc, że chcę z którymś z chłopaków pogadać.
- Nie mów tyle bo ci się, żylaki na zębach porobią.
- Turlaj dropsa.
Chłopaki się z nas śmiali. Ja jednak nie chcąc sobie psuć pierwszego dnia tutaj zaczęłam go olewać.
Lecz nie myślałam, że to olewanie przerodzi się w wojnę.
~*~
Na początek wielkie PRZEPROSINY, za to że tak długo mnie nie było. Ale miałam sesje i musiałam nieźle przysiąść tyłek. Ale zaliczyłam i oficjalnie też mam już wakacje :D
Mam nadzieje,że jest tu jeszcze ktoś kto to będzie czytał i zaglądał :)
Pozdrawiam was bardzo gorąco :*
PS: Życzę wam udanych, niezapomnianych i bezpiecznych wakacji. :)
Do następnego :**
Czyżby się domyślał kim jestem ? Może dobrze by było jakbym im powiedziała już na wstępie ? Nie wiem co robić ? Poczekam i zobaczę co odkryje Igła. Przed 12 znów zawitał do mnie Igła.
- Przyszedłem poinformować, że za 10 minut obiad.
- O.. dziękuje bardzo. Tylko...- podrapałam się po głowie.
- Nie wiesz gdzie stołówka ? - zaśmiał się.
- No tak.
- To chodź, oboje pójdziemy. - wróciłam szybko do środka po kluczyk i telefon i razem poszliśmy na stołówkę.
Na stołówce zastaliśmy już większą część siatkarzy ale Zibiego jeszcze nie było.
- Ty Igła co to za dziewczyna ? - spytał Kurek.
- Panowie, to jest Ela nasza nowa pani psycholog.
- Cześć. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
- Hahahaha- zaśmiał się Kurek - dobre sobie. A teraz Igła nie żartuj tylko mów prawdę !- już go nie lubię.
- Tylko, że ja nie żartuje. To jest pani psycholog.
- Cześć Marcin jestem. - podszedł i podał mi dłoń Możdżonek.
- Ela miło mi. - uśmiechnęłam się.
- To zapraszamy do nas. Zjemy razem obiad a potem cię oprowadzimy po Spale, o ty na to ? - spytał Hain.
- Dzięki. Z wielką chęcią.
Panie kelnerki podał obiad. Na pierwsze danie zupa krem z pomidorów a na drugie ziemniaczki i kotlet mielony z sałatką z kapusty czerwonej. Zaczęliśmy jeść gdy na stołówce rozległ się czyjś głos. Znany mi głos.
- Cześć chłopaki. Ale trafiłem akurat na obiad.
- Zibi chłopie jak dobrze cię widzieć. - poderwał się z miejsca Igła. Podszedł do niego i uściskał. Reszta zrobiła to samo.
- A ta pani to kto ?
- A to Zbysiu jest Ela, nasza nowa psycholog.
- Ooo...jaki zbieg okoliczności bo i piłkarze dostali panią psycholog o takim imieniu.
- Co ty ?! Nie widziałeś ich psychologa. Porażka jakaś. Jakiegoś starego dziadka dostali. - zaśmiał się Kłos.
- Naprawdę. - podszedł do mnie. - Dzień dobry. Zbyszek Bartman jestem.- ja dusiłam w sobie tylko śmiech. Wstałam i ja.
- Cześć. My się chyba już znamy. - zaśmiałam się na widok jego miny.
- Elka ty małpo - porwał mnie w swoje ramiona i zaczął się ze mną kręcić - przecież ty ... aaa...to to miała być ta niespodzianka.
- Tak i widocznie mi się udała.
- Udała i nie wiesz jak bardzo. Cieszę się, że tu jesteś. - pocałował mnie w policzek.
- To wy się znacie ? - spytał nie rozumiejący nic Igła.
- Tak. Przyjaźnimy się od dłuższego czasu.
- Aha. - tylko tyle powiedział.
Wróciliśmy do jedzenia obiadu. Zbyszek siedział obok mnie i się cieszył.Po posiłku poszedł odstawić walizkę do swojego pokoju i razem z chłopakami poszliśmy na podbój Spały. Wszystko było by fajnie gdyby nie ten palant Kurek. No co z niego za typ. Kłóci się ze mną o byle co.
- Boże czego ty się tak kręcisz ? Jak smród po gaciach. - łaził wszędzie, przepchał się między nami twierdząc, że chcę z którymś z chłopaków pogadać.
- Nie mów tyle bo ci się, żylaki na zębach porobią.
- Turlaj dropsa.
Chłopaki się z nas śmiali. Ja jednak nie chcąc sobie psuć pierwszego dnia tutaj zaczęłam go olewać.
Lecz nie myślałam, że to olewanie przerodzi się w wojnę.
~*~
Na początek wielkie PRZEPROSINY, za to że tak długo mnie nie było. Ale miałam sesje i musiałam nieźle przysiąść tyłek. Ale zaliczyłam i oficjalnie też mam już wakacje :D
Mam nadzieje,że jest tu jeszcze ktoś kto to będzie czytał i zaglądał :)
Pozdrawiam was bardzo gorąco :*
PS: Życzę wam udanych, niezapomnianych i bezpiecznych wakacji. :)
Do następnego :**
Jej, jej, jej! Uwielbiam, czy już mówiłam? XD
OdpowiedzUsuńTroszkę się zasmuciłam tą nowiną Zbyszka o tym, że się zakochał... Igła się pojawił z czego bardzo sie cieszę :D I wojna z Kurkiem... No po prostu kocham! Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :D
Czekam, czekam, czekam!
Pozdrawiam ;**
Ja kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Zbyszek ma się już dobrze xD Lecz szkoda mi Eli, bo chyba czuje coś do Zibiego a ten się zakochał.:) Co ten Kuraś odwala, już się zaczyna kłócić ? :D Chociaż może być ciekawie xD
Czekam na następny :**
Pozdrawiam :*
Kasia.!
genialny rozdział. Fajnie ,że niespodzianka jej się udała .szkoda ,że Zbyszek nie pamięta ich pocałunku. Szkoda ,że Zbyszek się zakochał , biedna Ela, myślę ,że Kurek będzie podbijał do Eli i będzie walka o nią z Bartmanem. Dodawaj szybko rozdział. Pozdrawiam :***
OdpowiedzUsuńJestem i po przeczytaniu stwierdzam, że jak na razie jest świetnie (i nie zapowiada się, żeby miało się pogorszyć). Wielbię Cię za Kurka i Igłę *.* Świetnie mi się czytało i z niecierpliwością czekam na więcej ^^
OdpowiedzUsuń~ Pozdrawiam i życzę weny :D
Główna bohaterka to wreszcie Ela czy Kaja ?
OdpowiedzUsuńEla :) Nie wiem co mi odwaliło że napisałam Kaja :P
Usuń